Aleatha

Pełna wersja: Cisza
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Myśl wpadła mi razu jednego, że nie masz już człowiecze ciszy na tym świecie. Ale zaraz następna się pojawiła - cisza niejedno przecież ma imię, o czym każdy chyba wie. Więc ile ich jest, ile z nich znamy już? Ilu cisz już nie usłyszysz, a ile jeszcze zostało na tym świecie?
Bo cisza, wiecie, nie zawsze musi być brakiem dźwięków. Dajmy na to cisza gdy leży się i wieczorem i słyszy tylko zegar – tik, tak, tik, tak. I tak aż do zaśnięcia. Ja gdy zasypiam słyszę nie zegar, a ciężarówki i samochody – jadą ciągle i w te i wewte, bo przy drodze mieszkamy. A co to za cisza, jak ją ciężarówki depcą? Mała, może płaska się wydaje jakaś i niegodna uszanowania, skoro i koła jej nie szanują. Jeżdżą po tej ciszy i jeżdżą; a za czym one tak jeżdżą?, pomyśli sobie człowiek nieraz.
O, za ciszą jeżdżą – każdy teraz jedzie na wakacje odpocząć. Kiedy że od czego tu odpoczywać? Od pracy? Wszak od pracy to w domu najlepiej odpocząć, albo i przy pracy nawet – bo nie ma to jak usiąść po robocie i popatrzeć na to co się zrobiło, czy na to co sobie jest po prostu. Ot, na pole spojrzeć można, jak rośnie sobie zboże i jest – popatrzeć, jak gnie się nieraz pod kłosami, takie nabrzmiałe te ziarna i takie ciężkie; czasem sobie człowiek pomyśli, że opadają jak ta głowa Jezusowi na krzyżu, że tyle w nich grzechu i cierpienia ludzkiego. Ale źle sobie człowiek pomyśli – bo zboże ze ziemi jest, a ziemi przecież nie wolno dać złości swoich i grzechów. Ziemię trzeba pielęgnować i szacunek jej dawać, nie pluć na nią. Dawniej chłopi ziemię przed siewem całowali i prosili ją, by przyjęła ziarno i pomnożyła je w chleb; niektórzy w wigilię odkrajali kromkę z ostatniego bochnu chleba i trzymali ją do wiosny – później zaś kładli ją pod skibę i pługiem ją zakrywali; tak i nas do ziemi kładą później w ciemnym grobie – bo ziemi coś dać trzeba, to i ona nam coś da. A jak się tak długo od niej brało, to i wstyd byłoby jej siebie później nie dać. Bo ona nam daje wiele - i chleb, i ciszę.
Tylko ta cisza jest inna niż ta pierwsza, co była jeszcze zanim Bóg na niebie stworzył świat i ludzi, co potem tę ciszę zadeptali. I teraz też depcą. I nie wiesz już, czy depcesz po ziemi, czy po ciszy. Ale cisza jak się z kosą wychodzi, odebrać od tej ziemi dary w zamian za trudy i poty, nie jest wcale wolna od dźwięków. I dobrze, bo człowiek nie wiedziałby już, czy czasem nie ogłuchł skoro już tej ciszy nie słyszy. W polu to się cisza prawdziwie zaczyna, gdy skowronki przylecą i śpiewać Ci zaczną – wtedy to już się inaczej idzie z kosą. Później jeszcze jak nogi już same pójdą za kosą, to słychać dobrze ten cichy szmer, jak się kolejne pokosy kładą przed tobą. Nie kłaniają się jednak jak przed panem, boś pan żaden i ziemia większa jest od ciebie, ale kładą się jako dar tejże ziemi.
I ziemia do ciebie mówi tę ciszę tworząc. „O, popatrz, jakam spieczona od słońca, od żaru. Albo tu popatrz, plunęli na mnie, o, tu, widzisz?, za co, ja pytam? Wszak jeść im daję, wszak żyją oni dzięki mnie, a uszanować mnie nie chcą.” A gdyś od domu daleko na wygnaniu, czyś w świat poszedł, to gdy tak wiatr zawieje czasem słychać, jakby ziemia płakała. Może to za tobą płacze? Dawniej jak w świat szli, to ziemi brali ze sobą w woreczku. Bo ziemia zdaje się że wszędzie taka sama – ale inna ona jest, innych ludzi karmi i inny pot w sobie ma, nie twój. I cisza wreszcie, inna jest od tej Twojej z domu; skowronki inne są nawet. Tylko ty jesteś ten sam. Choć może już nie swój?
I wraca się do domu z koszenia i żal jakby przejmuje, że nie ma już ćwierkotu skowronka czy tego szmeru przy tobie. I cisza wtedy jest hałaśliwa dla ciebie, inna niż ta w polu – bo przytłaczająca i cichsza jakby. I człowiek już nie wie, czy cisza się z dźwięków składa, czy może przeciwnie, może ich nie ma być, żeby cisza była? Może to nas nie ma być, żeby cisza była? Ale kto wtedy by z kosą szedł, żeby skowronek mógł śpiewać?
Bo skowronki dla ludzi Bóg stworzył. Szedł on polem, a niedaleko chłop kosił; to przystanął Bóg.
- Szczęść Boże! - dziwnie to brzmiało z ust jego, jakby sam siebie o szczęście prosił. A może wtedy Bóg nie chciał pokazać, że Bóg? Bo człowiek nieraz na kolana padnie, nieraz mu mowę odejmie gdy anioła ujrzy czy Maryję, a co dopiero Boga?
- Bóg zapłać. - chłop pracy nie przerwał, jeno dalej szedł jak go nogi prowadziły i kosił.
- Ciężko się kosi?
- Ano ciężko. - ano ciężko mu się kosić musiało – bo nieraz w lato jak żar się z nieba lać zacznie to człowiek cały aż spływa potem. A kto wie, może to ziemia słoneczku szepnie nad ranem, nim jeszcze pierwsi kosiarze w zagon wyjdą; „przygrzej no dzisiaj, dobre słoneczko, bo ludzie coś mnie szanować nie chcieli, a ja spragniona jestem ich potu”. Ale pewnie nie mściwie to mówi, bo co to by była za ziemia, jakby mściwa była – ziemia matka, a matka mściwa być nie może.
I rzucił tedy Bóg grudkę ziemi w niebo po czym powiedział:
- Niech Ci śpiewa, lżej będzie kosić.
I śpiewa po dziś dzień ten skowronek, jakby dla kosy, jakby dla kosiarza, jakby dla siebie, ale najwięcej to chyba dla tej ciszy śpiewa. Bo w polu ciszy bez skowronka być nie może.
A muzyka, jucha, ileż w niej jest ciszy? Nic lepszego w muzyce być nie może, gdy łamać się zaczyna i cichnąć już do końca, już by się pary zaczynały rozchodzić; może to już koniec tańca? I wtedy muzyka znowu uderza, jak grom! I wypełnia tę ciszę, ale cisza jakby przyzwala jej, bo może i sama chce posłuchać? Wtedy to każdy dźwięk się zdaje idealnie z ciszą w zgodzie żyć, jakby dla siebie były stworzone – cisza i muzyka. A jak śpiewają, to cisza też posłucha. Bo ileż to cisza słów w sobie już ma? Jakby się tak człowiek przysłuchał, to usłyszy co i mówili sto lat temu, może i tysiąc. Ale czy zrozumie? Wszak mowa inna wtedy była. Ot, język może inny, może inni panowie tu byli. Ale ciszy się język nie tyczy. Wspólny język dla każdego narodu to cisza właśnie. Może to przy wieży Babel Bóg oszczędził tę ciszę? Bo przecież języki ludziom pomieniał, by się zrozumieć nie mogli. Ale zrozumieli się, bo ciszę im zostawił. Zapomniał o niej? Czy może i ziemia tak jego uprosiła – „nie zabieraj, Boże, ludziom ciszy”; Bóg miłosierny był, to i ciszy nam nie zabrał. Bo co by nam wtedy zostało?
Ale teraz ludzie ciszy uszanować nie umieją, i ciszy nie umieją też wytrwać bo im się zdaje ciężka i przygniatająca, jakby człowieka złamać chciała, żeby powiedział – twój ci jestem ciszo, twój tylko. A człowiek dumny jest i nie powie ciszy, że jej – zdepce i zagłuszy ją zgiełkiem miasta, szumem czy i przekleństwami, ty taka, owaka. I cisza płakać się zdaje później.
A cisza mówi nie tylko przez słowiki i szmer kosy – wszak nie wszyscy ludzie żyją z ziemi; a im się przecież też należy cisza. Bo jakby to cisza miała być sprawiedliwa, jakby tylko prostych chłopów sobą obdarzała? Tedy cisza mówi też przez muzykę, i mówi przez szum morza, i przez wiatr.
I przez drzewa cisza mówi – usłyszeć ją dobrze w nich można, gdy drzewa ze sobą rozmawiają. Nie zrozumiesz jeno co mówią, bo drzew język też inny od naszego, i jeno ciszą możemy z nimi mówić. A one zawsze nam tym szumem odpowiedzą. Bo choćby wiatru nie było, to słychać jak drzewa drżą, jak szepcą do nas. A my z drzewami już dawno ciszą nie rozmawialiśmy. Teraz mówimy piłami do nich; owszem, kiedyś też drzewa ścinaliśmy, ale teraz tak dużo, to i co wtedy te kilka? Wszak żyć musimy, wóz trzeba było zrobić, dyszel. I stół się robiło, żebyśmy mieli z czego jeść to, co ziemia nam dała. Teraz jednak się od drzew bierze bez pytania, bo piła mówić nie może, tylko zgrzyta i zabija te drzewa, a sok z nich ciecze jak krew. To i żal się robi tych drzew. Za drzewami to później człowiek płakać zaczyna. „Buki moje, buki, już mi nie szumicie, tęskno mi za wami całe moje życie.”
Czasem wieczorami słychać jak stół trzeszczy. Mówią, że to od ciepła, że drewno pracuje. Ale po mojemu, to drewno płacze czasem za innymi drzewami, i przez ten płacz mówi, jak to mogło razem z nimi w ciszy poszumieć. A teraz to już tylko trzeszczy ten stół i trzeszczy.
A jakaż to cisza bywa z innymi ludźmi różna. Nieraz jak się mówi i zamilknie nagle, to niezręcznie się czuje człowiek i rozmowa taka to rozmową nie jest. Stoi się jak ten kołek i gapi gdzieś, byle oczu tamtego uniknąć. Bo w oczach wiele też wyczytać można, i nimi mówić. Ale co mówić, jak się nie ciśnie nic na usta? I wtedy ta cisza to przytłacza i nie chce się, żeby ona była.
A nieraz jak się powie już za mocno i za wiele, to też cisza przychodzi, a z nią żal. Że się powiedziało, że tyle, że to i tamto. Bo słowami równie mocno jak kulą zranić można, to i może lepiej nie mówić nic nadto, co trzeba? A nieraz jak się mówić chce i to ile, dobrze w dodatku, nie plugawie, to znowu człowiek jakby języka w gębie nie miał; może z radości jest niepomny że słowa istnieją? Mówi się, że niektórych chwil i rzeczy opisać się słowami nie da, to i czym je wtedy opisać, jak nie ciszą?
Cisza jest też wtedy, kiedy ojciec mówi. Jemu przerwać nie można, bo jakże to przerwać ojcu? I nie wiesz, dziecię, czemu przerwać nie wolno, czy bo on mądrzejszy, czy bo starszy; ale nie przerywasz. Bo to ojciec. I słów jego słuchać trzeba tak samo, jak i jego ciszy.
W milczeniu siarki i ognia nieraz tyle jest, tak się człowiek burzy, a nie powie. Nieraz się rozsierdzi okrutnie, powiedzieć by chciał swoje, ale niech krew zaleje, niech by go szlag trafił, nie powie. Bo niekiedy jak się ciszę lub słowa innego przerwie, to już złączyć ich z powrotem nie można.
A cisza jak się z Nią jest? O, to dopiero jest cisza. Wtedy się krew słyszy, jak w żyłach szumi gorąca, się słyszy jej oddech, i wcale taka cicha ta cisza nie jest. Albo jak się z nią widzi słońce gdy zachodzi – wtedy to skowronków nie trzeba, tylko Ją obok, i nawet żeby nic nie mówiła, żeby tylko była i już tak została z tobą w tej ciszy. I z tym ogniem w środku. A tańczyć z Nią? O, wtedy dopiero jest cisza w muzyce. Bo to jeno ciało goreje i tańczy i pląsa, nogi przebierają i ręce kręcą., i jeno ciało muzykę słyszy. Ale oczy wtedy tylko jej oczy widzą, i oczyma tę ciszę człowiek odbiera.
Ot, i czy nie masz już ciszy, człowiecze na świecie? Jest cisza, i to ile jej jest. I w mieście, i w na wsi, i wszędzie ciszę można znaleźć. Tylko dla ciszy trzeba być pokornym, bo ciszy się nie czyni. Cisza sama siebie czyni i to ona nam siebie daje.

____________________________________

„Buki moje, buki,
już mi nie szumicie,
tęskno mi za wami
całe moje życie.”
Z tego co wiem, jest to hymn górali czadeckich pochodzących z Bukowiny właśnie. Można usłyszeć go tutaj: http://sidlak.wrzuta.pl/audio/95Ocm2b31O...uki_-_buki
To w jaki sposób Bóg stworzył skowronki oraz słowa o kromce chleba kładzionej w pierwszą skibę wyczytałem w książce „Kamień na kamieniu” Wiesława Myśliwskiego, w rozdziale VIII o tytule „Ziemia”. Książka ta była dla mnie jedną z inspiracji do napisania tego utworu. Jeśli ktoś chce mogę pożyczyć naprawdę warto.
Zwyczaj całowania ziemi istniał naprawdę, usłyszałem o nim podczas jednych z dożynek.
Kolejną inspiracją była dla mnie fragment książki „Chłopi” Władysława Reymonta, dotyczący śmierci Macieja Boryny, jakże pięknie opisanej.
Wciąga. Przeczytałem jednym tchem. Takie to... podręcznikowe niemalże. Brać na zajęcia, czytać i mądrość wynosić.

P.S.
@Matpollo, powtórzyło Ci się kilka ostatnich akapitów Happy
Serdecznie dziękuję. Już naprawione Happy
Musze przyznac, ze pieknie ujales co oznacza slowo "cisza" jestem pod wrazeniem.