Aleatha

Pełna wersja: Złotowłosa Elie
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Dawno nic nie umieszczałem na Aleatha, myślałem nad kolejny tekstem piosenki, ale postanowiłem, że tym razem wrzucę opowiadanie. Jest to jedno z pierwszych moich opowiastek, napisane jakieś dwa lata temu xD

Złotowłosa Elie

W małej wsi oddalonej znacznie od miasta, żyły trzy przyjaciółki Rozalia, Danira i Elie. Elie była piękną i młodą dziewczyną, miała złote włosy, błękitne oczy i czerwone jak wiśnie usta. Ufała ludziom i zawsze chętnie pomagała innym, umiała okazywać uczucia: śmiać się i płakać. Ludzie z otoczenia wytykali ją palcami i śmiali się, że jest zbyt dobra i, że nie przeżyje w trudnych i okrutnych warunkach panujących na świecie. Ona jednak była nieugięta w swoich ideałach. Danira, w przeciwieństwie do Elie traktowała ludzi szorstko i patrzyła na nich z góry. Do tego lubiła imprezować i otaczać się towarzystwem zakapiorów. Zaś Rozalia – najstarsza z przyjaciółek, zamierzała wyjść za mąż. Przyjaciółki wspierały się nawzajem, mimo różnic w ich charakterach.
Żył we wsi również Piotr zwany obrońcą, umiał walczyć mieczem, ale prawie nigdy nie wyjmował go z pochwy. Często ludzie przychodzili do niego po radę, lubił też rzeźbić w drewnie, każde dziecko we wsi miało co najmniej jedną jego zabawkę. Kiedy trzeba było chronił ludzi w wiosce przed najeźdźcą, w zamian wieś dawała mu chleba i wody, nic więcej nie było mu potrzebne. Rzadko też opuszczał teren swojego domu, mimo zasług dla wioski, uważany był za dziwaka i odmieńca.
Życie trzech przyjaciółek, nie mogło być wieczną sielanką, w końcu zaczęło się komplikować. Danira poszła pić do stodoły z trzema chłopami z wioski, nikogo przy niej nie było, następnego dnia była pogrążona w depresji. Ludzie patrzyli na nią jak na nieczystą, a ona pogrążała się coraz bardziej w mroku. Gdyby nie pomoc dwóch pozostałych przyjaciółek, Danira umarła by z głodu. Nic nie robiła tylko siedziała i patrzyła w przestrzeń. Po miesiącu jej minęło, zaczęła chodzić, jednak dalej była pogrążona w smutku i z nikim nie rozmawiała. Kilka razy odwiedził ją Piotr, ale nic nie wskórał. Pewnego dnia mniej więcej dwa miesiące po zdarzeniu, Piotr wyszedł z pokoju Daniry i oznajmił, że Danira jest w ciąży. Został zasypany pytaniami pozostałych dwóch dziewczyn, ale odparł tylko -”Wszystko już powiedziałem” - i wyszedł z chaty.
Rozalia w między czasie wyszła za mąż, wesele było huczne, a cała wieś się radowała, mijał miesiąc za miesiącem, na twarzy Rozalii pojawiły się zmarszczki. Często w jej chacie można było słyszeć trzaski i wrzaski. Pierwszy raz też widziano, aby Piotr opuszczał tak często chatę. Coraz częściej stawał, opierał się o pomnik Richarda – założyciela wioski i zaciskał rękę na rękojeści miecza. Ludzie pytali się go czy nadchodzi jakiś cień, a on odpowiadał, że cień jest ciągle z ludźmi. Był to czwarty miesiąc ciąży Daniry, kiedy znaleziono ją martwą. Danira popełniła samobójstwo, na jej pogrzebie obydwie przyjaciółki gorzko płakały. Piotr tylko coraz bardziej zaciskał rękę na rękojeści miecza. Coraz częściej Rozalia chodziła posiniaczona, lub obwiązana chustami, aby zakryć siniaki. Pewnego dnia przy kłótni z mężem nie wytrzymała wzięła nóż i wbiła go w ścianę tuż obok głowy mężczyzny. On upadł na kolana i zaczął się trząść, wiedział bowiem, że mógł zginąć, Rozalia spakowała się i wyszła z chaty wiedziała bowiem, że to koniec jej życia w wiosce. Wieść szybko rozniosła się po wsi, ludzie wyzywając ją chwycili za grabie i ruszyli w jej kierunku, nagle obok Rozali pojawił się Piotr, który zeskoczył z dachu jednej z chat. Wyciągnął początek klingi miecza, pokazując tylko jego skrawek, blask srebra oślepił wszystkich. Ludzie rozstąpili się, a Piotr wyprowadził Rozalię z wioski, Elie znów płakała przy odejściu przyjaciółki, ale już trochę mniej. Piotra nie było w wiosce przez dwa dni, zawsze ochraniał Elie i miał ją na oku, jednak teraz kiedy go zabrakło, dwóch mężczyzn zbliżyło się do Elie w nocy i powiedzieli, że to niewłaściwe, że ma już tyle lat i, że jeszcze nie spróbowała niektórych rzeczy. Chcieli ją pochwycić, ona jednak uciekła i zaryglowała się w chacie. Teraz już nie płakała, pamiętała jednak, że matka w młodości powiedziała jej, że mężczyźni powinni szanować kobiety i je ochraniać, dlatego nie rozumiała wszystkiego co się działo w wiosce. Elie spotkało jeszcze dużo smutków, a im mniej płakała, tym bardziej jej włosy rozbiły się czarne. Kiedyś śmiano się z jej zbyt błyszczących włosów, tera mogła wejść do każdej knajpy i do każdego miejsca w wiosce. Stała się ciemna, a blask w jej oczach powoli gasł. Szybko zaczęła pić jak Darina i poznała chłopaka, który jej się oświadczył. Chłopak ten zamiast odmawiać jej złych rzeczy jeszcze ją do nich zachęcał. W końcu nie czuła już nic oprócz pustki. Piotr widząc to zamknął się w chacie i nie opuszczał jej. Pewnego dnia nie wiedzieć dlaczego Elie wyszła na skraj skarpy, z której było widać całą okolicę, stał tam grajek w kapeluszu i grał wesołe melodie. Elie zapatrzyła się na niego, chciała coś powiedzieć ale muzyka sprawiła, że upadła na kolana i zaczęła płakać. Z jej oczu płynęły złote łzy, płakała tak siedem dni, a grajek nie znużenie grał i cieszył się, że ktoś go słucha. Siódmego dnia, Elie przetaplała się w złotej kałuży swoich łez i odzyskała dawny blask. Chwyciła grajka za rękę i już chciała z nim odejść w nieznane, ale zjawiła się część wioski i jej chłopak, wszyscy jej szukali. Chłopak złapał Elie za kołnierz i podniósł ją do góry, lekko dusząc i wrzasnął - „Jesteś moja!”. W tej samej chwili ręka młodzieńca została odcięta od jego ciała i poleciała gdzieś w krzaki, chłopak Elie skulił się zaczął wrzeszczeć. To Piotr odciął mu rękę, wyciągnął miecz, a z klingi biło nieskazitelne białe światło. Nikt, się już nie pytał skąd nagle pojawił się Piotr, ludzie w przekonaniu, że to demon uciekli do wioski. A Piotr uśmiechnął się do przerażonej Elie, dziewczyna od razu się rozpromieniła. Potem Piotr, Elie i grajek ruszyli w głąb lasu, gdzie mieszkała Rozalia w małej chatce w środku boru. Mieszkali tam szczęśliwi do końca życia, musieli co jakiś czas powiększać dom, bo dołączali do nich inni, którzy uciekli z wiosek, bądź nie umieli znaleźć swojego miejsca.

Happy End Happy
Bardzo piekne opowiadanie, az wdech mi zaparlo podczas czytania, a kiedy doszlam do samego konca to sie mi tak nagle przykro zrobilo, ze juz koniec :( . Swoja droga to nie dokonca taki heppy end bo jedna z przyjaciolek czyli Danira popelnila samobojsto zabijajac jednoczesnie nie narodzone dziecko w swoim lonie. No i chyba wyczuwam w twoim niezwyklym opowiadaniu nutke tragizmu z dodatkiem lekkiego romansu. Musze przyznac, ze szczegolnie zaciekawila mnie postac Piotra, ktory z samego poczatku przygladal zdarzenia pozostlych dwoch przyjaciolek i ich nopotykanym nie szczesciu, a potem jakby cos wnim peklo i nie mogac patrzec na to wszystko co wiesniacy robili, nie mogac juz tego wytrzymac uratowal najpierw Rozalie a pozniej Elie oraz nieznajomego grajka... Tylko trapi mnie to czemu nie uratowal Dniry? Skoro pozostale dwie ocali..Mogl wywiesc Dnire do boru podobnie jak Rozalie ratujac ja przed wscieklym tlumem, ktory byl gotowy na wszystko nawet ja zabic.....

ps: Mimo to piekne opowiadanie...szkoda, ze nie ma nastepnej czesci:(
Dopiero teraz odczytałem twoją opinię i jestem z niej bardzo rady xD Cieszę się ,że kogoś zaintrygowało moje opowiadanie i, że ci się spodobało Laugh

A czemu Piotr nie uratował Daniry, już odpowiadam, zauważ, że pełnił on rolę, kogoś kto tylko pomaga się uratować. I Elie i Rozalia same musiały chcieć odejść, Rozalia postanowiła się postawić temu w czym żyła. On tylko zapewnił jej bezpieczną podróż poza wioskę, sama się uratowała. Tak samo w przypadku Elie, nie mógł jej pomóc, dopóki sama nie zapragnęła czegoś zmienić, grajek też był tylko pretekstem, to musiała być jej wola Happy A Danira od początku do końca pozostała w mroku...

Mam w zwyczaju pisać opowiadania w formie baśni, przez co prawie wszystko co jest w nich zawarte jest symbolem Happy
Dziękuję za szczegółowe wyjaśnienie, ale przyznam szczerze, że chętnie przeczytałambym jeszcze coś w twoim wykonaniu bo powyższe opowiadanie mimo iż się powtórzę bardzo mnie urzekło i jak najbardziej chciałaby cie namówić abyś dodał nowe opowiadanie na które będę czekać z niecierpliwością... Bardzo lubię czytać baśnie tylko mam nadzieje,że napiszesz troszkę dłuższe Smile

Ps; O ile oczywiście zechcesz dodać?? I znajdziesz czasHappy
Nie wiem czy ten post jest jeszcze aktualny (tekst powstał dawno, o ile dobrze się orientuję) i przydatny. Niemniej jednak podzielę się swoimi odczuciami.

Niezbyt przepadam za baśniami, kiepsko mi się kojarzą. Te najlepsze poznałam w formie przekazu ustnego, a te poślednie wydawały mi się kiepsko spisane.
W tym tekście jest prawie wszystko, co dobra baśń powinna mieć: element fantastyczny, jakieś zagrożenie, przestroga, ale i pociecha oraz kapka nadziei. Tyle, że napisane mogło to być obszerniej: żeby postacie nabrały kształtu, a narracja nie przypominała miejscami streszczenia newsa z Teleexpressu. Baśń ma czarować słowem, być rzeką emocji, w której zanurza się czytelnik. A tymczasem tu dostajemy serię suchych faktów i to często w jednym, zdecydowanie za długim zdaniu:

"Rozalia w między czasie wyszła za mąż, wesele było huczne, a cała wieś się radowała, mijał miesiąc za miesiącem, na twarzy Rozalii pojawiły się zmarszczki."

A gdyby to podkolorować?

"Rozalia w między czasie wyszła za mąż. Na hucznym weselu bawili się wszyscy mieszkańcy wioski. Tańczyli i pili za zdrowie, szczęście i pomyślność Młodych. Radość tamtych dni szybko jednak przyblakła. Miesiąc za miesiącem, życie małżeńskie posępniało i szarzało, tak jak szarzała i marszczyła się twarzy Rozalii."

Primo, krótkie zdania są podstawą dobrej dynamiki tekstu. Przyspieszają czytanie, jednocześnie ułatwiając przyswajanie treści. Poza tym, nie wiem czy masz tego świadomość, ale zdarzają Ci się potknięcia przy wstawianiu przecinków. Unikanie tworzenia zdań tak wielokrotnie złożonych zdecydowanie wyeliminuje ryzyko błędu. Pracuj nad tym!

Secundo, krótkie, ale bogate zdania, są podstawą snucia opowieści. A o to chodzi w baśni. To ma płynąć, a nie brzmieć jak monotonne tykanie zegara. A tak brzmią wymieniane suche fakty. Czas na krótką anegdotkę: kiedyś strasznie nie lubiłam biologii. Postrzegałam ją jako niekończące się wyliczanki rzeczy do zapamiętania. W liceum jednak poznałam nauczycielkę, która poleciła mi fantastyczną metodę uczenia się tego przedmiotu: tworzyć epitety i ubarwiać rzeczy do zapamiętania, określać je dodatkowymi, charakterystycznymi słowami. W ten sposób tworzy się skojarzenia, a te z kolei są podstawą utrwalania wiedzy, a nie zapamiętywania na 5 minut. W literaturze jest podobnie: barwny język wywołuje skojarzenia, a te podświadomie wpływają na emocje i odbiór całego tekstu. Przykuwają uwagę, wiążą i angażują czytelnika, który zaczyna płynąć.

Tertio, skrócenie zdań i ubarwienie języka przyspiesza czytanie tekstu, a przy tym można bardziej poszaleć przy postaciach. Uwypuklić je, wpleść w nie trochę ludzkich cech. Piszesz, że "X zrobił to i tamto", ale robisz to beznamiętnie, totalnie bez emocji, nawet gdy chodzi o czyjeś samobójstwo czy odrąbanie ręki. Nie kupuję czegoś takiego. Na przykład poniższy fragment:

"Chłopak złapał Elie za kołnierz i podniósł ją do góry, lekko dusząc i wrzasnął - „Jesteś moja!”. W tej samej chwili ręka młodzieńca została odcięta od jego ciała i poleciała gdzieś w krzaki, chłopak Elie skulił się zaczął wrzeszczeć. To Piotr odciął mu rękę, wyciągnął miecz, a z klingi biło nieskazitelne białe światło. Nikt, się już nie pytał skąd nagle pojawił się Piotr, ludzie w przekonaniu, że to demon uciekli do wioski."

Po wprowadzeniu zasad, o których mówię, wyszłoby coś takiego:

"Chłopak złapał Elie za kołnierz i podniósł ją do góry, lekko dusząc.
— Jesteś moja! — wrzasnął wściekle, nie bacząc na przerażenie w oczach dziewczyny. Potrząsał nią, zaślepiony gniewem.
Z amoku wyrwał go nagły błysk klingi miecza. Odcięta dłoń upadła kilka kroków dalej, a z kikuta okaleczonej ręki buchnęła krew. Chłopak skulił się i zaczął wrzeszczeć, oszalały z bólu. Mieszkańcy wioski zamarli w przestrachu, obserwując upiorną scenę. Mogliby przysiądź, że Piotra jeszcze przed chwilą nie było wśród nich. Nikt nie wiedział, skąd tak nagle się pojawił. A mimo to stał przed nimi, trzymając w dłoni miecz, z którego klingi biło nieskazitelne białe światło. Ktoś w końcu otrząsnął się z szoku i krzyknął coś o demonie. Odpowiedziała mu wrzawa przerażenia i mieszkańcy rzucili się do ucieczki w stronę wioski."

Quatro, niby nic, a jednak coś: dziel tekst na krótsze akapity. Nie ma nic bardziej zniechęcającego od litej ściany tekstu. Akapity segregują myśli, a to z kolei wprowadza harmonię w tekście.

Suzan, przemyśl sobie to co napisałam, ale nie traktuj tego jako ataku. Nie mam złych intencji. Pochwały uskrzydlają, a krytyka skrzydła podcina. Ale konstruktywna krytyka karmi talent. Bez niej nie da się iść naprzód. To akurat wiem z autopsji.
Nikaj dziękuje, że poświęciłaś tyle uwagi mojej baśni, dziękuje za wszystkie uwagi i rady. Dobrze pisać - to moje marzenie, więc będę się starać robić wszystko, aby mój styl w choć małym stopniu przypominał twój. Poprawiłaś fragmenty mojej opowiastki i stały się one niesamowicie barwne, twój styl oczarowuje ^^ mam lekkie zazdro Tongue Kilka osób już mówiło mi, że mój styl powinien się bardziej rozwinąć. Nikt jednak nie był wstanie udzielić mi, żadnej konkretnej rady. Ty dałaś ich naprawdę sporo, postaram się coś napisać korzystając z twoich rad. Naprawdę ci dziękuje Nikaj, pokazując na przykładach jak można było ubarwić moją baśń, pozwoliłaś mi zrozumieć wiele rzeczy <3