Aleatha

Pełna wersja: Siła
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Opowiadanko które stworzyłem już dobre dwa lata temu a cieszy do teraz. Ciekaw jestem jak wam się spodoba. Przepraszam za ew. błędy jak niektórzy z was wiedzą jestem zwolennikiem przerostu treści nad formą.

Siła
Hades siedział na swoim tronie, zajęty zwyczajną robotą. Bycie panem świata podziemnego wiązało się z pewnym prestiżem, było jednak zajmujące. Tych wszystkich zmarłych trzeba było w końcu gdzieś zakwaterowywać. Prawdziwy władca miałby jakichś portierów, ale tu oczywiście pojawiał się Zeus. Ten cholerny głupiec stwierdził, że Hades nie spełnia warunków BHP i zatrudnienie trzeba zredukować do minimum. Tylko nieliczna służba i stworzenia autoktoniczne.
- Panie, mamy problem, Syzyf odmówił pracy. - Zakomunikował jeden z pomocników. - Stoi pod swoją górą i odmawia nawet dotknięcia głazu.
- Nareszcie się połapał. - Odpowiedział Hades. - Każdy głupi zauważyłby, że toczenie skały po zboczu tylko po to żeby spadła nie ma sensu. Tym nie mniej trzeba coś z tym zrobić.
Pan podziemi nie był pomysłodawcą tej bezsensownej kary dla Syzyfa. Chociaż tego typu sprawy należały do obowiązków sędziów, to był to szczególny przypadek. Syzyf był winny obrazy wszystkich olimpijczyków, a co za tym idzie najwyższy z nich musiał wydać wyrok. Oczywiście Zeus musiał wymyślić coś „sprytnego”. Chciał pokazać w ten sposób, że to on jest tym najmądrzejszym. Prawda jednak była taka, że Pan Olimpu jedynie uważał się za najlepszego. Hades od początku odradzał mu takie rozwiązanie, a napotykając na upór chciał chociaż zagwarantować, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik, że umowa jest odpowiednio zredagowana. Nie. Tekst brzmiał: „Wnieś skałę na górę, a będziesz wolny”. Nie przewidziano sytuacji kiedy Syzyf po prostu zaprzestanie pracy. Z logicznego punktu widzenia po którymś niepowodzeniu należałoby w końcu dać spokój. Doświadczenie uczyło, że Syzyf to łebski gość i Hades zastanawiał się dlaczego tak długo zajęło mu dojście do takiego wniosku. A w końcu toczył ten kamień już parę tysięcy lat. Pomijając jednak dlaczego właśnie teraz do tego doszedł, owy postępek był plamą na honorze podziemnego świata. Nie zajmując się tym dłużej Hades podjął decyzję.
- Wyślij do niego natychmiast te, jak one się nazywały… Erynie? Furie? Nieważne, niech te bezużyteczne ptaszyska wreszcie się czymś zajmą. Powiedz im, że mają wolną rękę.
Momenty, takie jak ten, gdy wydawał niedbałe rozkazy były jednym z niewielu przyjemnych punktów w życiu Hadesa.

Kilka godzin później, gdy Pan Podziemi razem ze swoją żoną delektował się obiadem, do sali wszedł sługa.
- Panie Erynie… wróciły. -Powiedział tak jakby nie był do końca pewien swoich słów.
- I jak?- Zapytał Hades. - Jak się ma Syzyf?
- Jeżeli miałbym zgadywać Panie, powiedziałbym, że chyba jest z siebie dumny. Załatwił wszystkie w jakieś trzy minuty.
- Jak to… załatwił? - Dopytywał się z niedowierzaniem Pan Podziemi.
- I ty się jeszcze pytasz? - Żachnęła się Persefona. – Przecież przez kilka tysięcy lat fundujecie nieśmiertelnej i wiecznie młodej duszy nieustający trening. Nic więc dziwnego, że jest silny.
- I jeszcze jedno panie. - Dodał pachołek - Erynie zwróciły się do Zeusa z pozwem zbiorowym. Twierdzą, że naraziłeś Panie ich życie na niebezpieczeństwo. Biorąc pod uwagę, że Pańska dyrektywa jest niezgodna z procedurami przyjętymi w sprawie Syzyfa, siedzimy po uszy w… - Hades nie dał mu dokończyć. Cisnął wściekle pucharem w ścianę.
- Ten przeklęty dyletant znowu obetnie mi fundusze! Te wszystkie wymyślne tortury, karma dla Cerbera, harfiści na Polach Elizejskich… On myśli, że to wszystko dostaje na piękne oczy?!
- Nadal pozostaje niezałatwiona sprawa Syzyfa Panie. - Powiedział nieśmiało sługa.
- Po prostu każ go wrzucić do Jamy Tantala. - Odrzekł Hades zrezygnowany.
- Który już raz to przerabiamy. - Skomentowała Persefona. - Dwóch nagich mężczyzn w jednym pomieszczeniu łamie wszelkie postanowienia Deklaracji Praw Duszy Hadesowej.
- Wiem kochanie, mogłaś dać mi chociaż chwilę pomarzyć.
Hades był z dnia na dzień coraz bardziej przytłoczony niekompetencją swojego brata. Zeus mimo tytułu Pana Olimpu miał bardzo niewielki zakres obowiązków. Poszczególne resorty odwalały za niego czarną robotę. Nie oznaczało to bynajmniej, że bóg piorunów nie miał władzy, wręcz przeciwnie, jego uprawnienia były nieograniczone. Hades zrozumiałby jeszcze gdyby Zeus rządził żelazną ręką i uciskał poddanych. Przynajmniej Styks przekraczaliby już utemperowani. Ten ignorant zaczął zamiast tego wprowadzać całe tony bezużytecznych przepisów, które czyniły aparat państwowy Olimpu coraz bardziej bezradnym i biurokratycznym. Na jego poczynania narzekali wszyscy. Jedyne co temu partaczowi wychodziło dobrze to zdradzanie własnej żony. Tu Hades musiał przyznać, że jest pod wrażeniem tego, że jego bratu udało się zachować małżonkę, mimo tylu jawnych zdrad. Może było tak dlatego, że Hera jest także jego siostrą? Już miał zamiar wyśmiać to groteskowe kazirodztwo, lecz przypomniał sobie, że on poślubił własną siostrzenicę. To go nieco otrzeźwiło. Może po prostu Zeus był jakimś rodzajem anormalnego szczęściarza? To by się nawet zgadzało. Akurat nad nim z całej szóstki matka Rea się zlitowała, to przez to zdobył sławę w wojnie z tytanami. Wreszcie to on wylosował władztwo nad ziemią.
- Zeusie, nienawidzę cię!- Krzyknął na całe gardło wyrywając się z zamyślenia.
- Powinieneś winić tylko siebie. Jeżeli faktycznie jesteś lepszym władcą, dlaczego nie zbuntujesz się i nie przejmiesz Olimpu? - Wytknęła mu Persefona.
- To nie takie proste moja droga. Ja wzbudzam w innych tylko strach, zaś te tanie sztuczki Zeusa z elektrostatyką wszystkim imponują i budzą zachwyt. Kto za mną podąży? Może nasza „bardzo liczna” służba? - Zapytał z sarkazmem w głosie.
Persefona nie kontynuowała tematu. Sługa pominięty w tej dyskusji zdawał się jednak nie dawać za wygraną:
- Pozostaje jednak sprawa Syzyfa Panie.
- Dobrze, już dobrze. - Odrzekł Hades. - Jeżeli chcesz coś zrobić poprawnie, zrób to sam. Idę się z nim rozprawić, przygotuj mój latający rydwan. - Rozkazał słudze.- Porozmawiam sobie z naszym drogim osadzonym.
Na miejscu dla odmiany czekało Hadesa miłe zaskoczenie. Syzyf najwyraźniej dotknął kamienia. Zamiast jednak toczyć go przed sobą jak ongiś, trzymał go nad głową. Był to dość imponujący widok. Umięśnione ciało wzbudzało zachwyt Hadesa. Wzruszył się. Muskulatura była bezsprzecznie efektem znojnej pracy.
- Pewnie zaraz weźmie się do roboty. Poza tym chyba wycierpiał już swoje. Może brat ma rację, może jestem nadgorliwy?
Pozostawiając to pytanie w eterze, Hades zaczął zawracać. Zanim zdołał wyruszyć w drogę powrotną dopadła go pewnego rodzaju melancholia, której doświadczał dosyć regularnie gdy spoglądał z góry. Całe jego królestwo, Tartar Ereb, Pola Elizejskie, stanowiło zjawiskowy krajobraz. Zatrzymał się chwilę i zaczął go podziwiać. Hades oferował pełną gamę panoramznanych zarówno bogom jak i ludziom. Poczynając od uroku malowanych pół, zielonych łąk, wiecznego słońca Elizjum, poprzez wymowny erebański mrok, a kończąc na koszmarnych, acz zarazem majestatycznych polach Tartaru każdy element był dla oka źródłem niekończących się wrażeń.
Z poetyckiego odrętwienie wyrwało Hadesa zdarzenie zgoła przez niego nieprzewidziane. Zza jego pleców wydobył się okrzyk zaskakujący swą doniosłością.
- SIŁA!- Krzyknął Syzyf.
Hades zaledwie przez ułamek sekundy widział pędzący w jego stronę znajomy głaz. Jakimś cudem, kątem oka udało mu się dostrzec Syzyfa z pustymi rękami.
Trafienie było bezpośrednie. Rydwan dociążony gwałtownie przez wielką skałę zaczął pikować w dół i wkrótce rozbił się w mrokach Erebu.

- Czasami zastanawiam się kto dał tej bandzie głupców tytuły bogów. Który to już raz ich oszukałem? - Powiedział Syzyf dumny z siebie. - Teraz przydałoby się stąd wydostać. Tylko jak?
Rozejrzał się po pustkowiu otaczającym jego górę.

Zeus wychylił kolejny kielich nektaru. Biesiada trwała w najlepsze. Nagle zauważył Hermesa podążającego w swoim kierunku.
- Co jest?- zapytał zniecierpliwiony.
- List z Hadesu, królowa podziemi pisze, że to pilne.
- Gdyby naprawdę było takie ważne mój brat sam by do mnie napisał. - Odrzekł Zeus. Po czym pociągnął zamaszysty łyk ze swojej czaszy.
Fajne. Naprawdę fajne. Bardzo pozytywne i zabawne, krótkie i na temat. Masz bardzo przyjemny i chwytliwy styl narracji. Tekst po postu płynie, pociągając czytelnika za sobą. Zdecydowanie podoba mi się.

Co do błędów: nie zastanawiałeś się kiedyś nad znalezieniem jakiegoś beta-readera? To zasadniczo rozwiązuje problemy z samym zapisem Smile
Przeczytałem i ośmielę się stwierdzić, że... błyskotliwe. Podoba mi się przedstawianie bogów w sposób ludzki - przywodzi to na myśl Pilipiuka i jego serię o Jakubie Wędrowyczu - w jednej z tych książek Lenin trafił do Tartaru właśnie. Brakuje mi tylko solidnego zakończenia - urywa się i pozostawia swego rodzaju niedosyt, dezorientację. Mógłbyś to uciąć w momencie, w którym Syzyf zastanawia się nad sposobem ucieczki, ale to tylko moje subiektywne odczucie. Czekam na więcej - niemniej jednak błędy interpunkcyjne zaburzają nieco możliwość zaczytania się.
Dobra, postaram się, żeby ilość błędów w moich tworach spadała w skali logarytmicznej. Osobiście podoba mi się to urwanie, jest takie nieco nie dopowiedziane, a sam zawsze lubię w książkach takie rozwiązania, żeby czytelnik sam mógł sobie dokończyć. Tym nie mniej wielu ludzi tego nie lubi czego jestem świadom. A Lenin z tego co mi wiadomo trafił na egipskie pola trzcin.