Aleatha

Pełna wersja: Zmęczenie materiału
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Bliski przesycenia dech
Przeciążone oczy czerwone
Już kończę choć czwarta nad ranem
Zasypiam lecz zmysły zszargane
Żyją własnym życiem emocje
Chełpię się po raz piąty i siódmy
Że pływam w zawartości żołądka
Czy kiedyś się nasycę?!
Leję jeszcze oliwę na zimne popioły
Wcielenie przybywaj!
Uśmierciłem i uwieczniłem swoje dzieci
To co dostaję w zamian to trochę miejsca w zeszycie Dominiki
Świat - to dla mnie za dużo
Wszechświat - za mało
Człowiek jest
Człowiek jest
Człowiek jest
... kamieniem? cebulą?
Nie, on ma zbyt wiele, zbyt wiele do stracenia
Do stracenia ma brak nasycenia
Poeci, będziecie skwierczeć
Za każdy tytuł prócz niedokończonego
Kutasy wam zwiędną jak pelargonie
Girlandy na ganku nie ucichną
Koło ucha będzie dzwon napierdalał
Jak bębenek w rękach trzylatka
Aż złożą was do trumien i wazonów
Bracia!
Miłością nasyci nas gleba--
Żałuję, że dopiero teraz to przeczytałem. Wiersz ten jest niesamowicie otwarty na interpretacje, wprost wpycha się użytkownikowi w wyobraźnię i podsuwa kolejne wątki ukazujące uczucia podmiotu lirycznego.

"Żyją własnym życiem emocje
Chełpię się po raz piąty i siódmy"

Psiakość! - gdzieś giną emocje, gdzie szósty raz? Czyżby zatonął, mimochodem przeszedłszy niezauważony wśród innych uczuć?

Nie chcę teraz rozdrabniać się na kolejne wiersze, dlatego zwrócę tylko uwagę na kilka ważnych w moim mniemaniu aspektów - na przykład użycie imienia Dominiki, nadaje wierszowi swego rodzaju intymności; jeśli chodzi o wulgaryzmy, to przywiodły mi one na myśl Witkacego. Puenta zaś - rozbroiła; niemniej, nie potrafię zrozumieć teraz tego wiersza do końca, dlatego wrócę do niego na pewno. Pierwsze wrażenie - cholera, to jest coś.
Rety, rety, rety... od czego tu zacząć? Cóż, kilka osób prosiło mnie o interpretację tego grochu z kapustą, i muszę przyznać, że od kilku dni (kilkunastu?) spędza mi to sen z powiek. Od siebie dodam, ze osobą słowną nie jestem Big Grin ale mimo wszystko postaram się wam przybliżyć nieco wymowę tego wiersza. Przybliżyć to najtrafniejsze określenie, ponieważ ów wiersz, jak zresztą większość napisanych przeze mnie, jest naznaczony konkretnymi momentami z mojego życia, do których się odwołuję, o których myślę pisząc go i czerpię z nich inspiracje (zjawisko "życiopisania"?). Poezja służy po to, by wyrazić pewne rzeczy, o których nie da się pisać wprost, lub chociaż nadać im odpowiedni kształt.
To tyle słowem wstępu, natomiast co do samego wiersza - tytuł jak najbardziej odwołuje się do tematu w nim zawartego. Myślę też, że dobrze oddaje jego naturę, która de facto ma postać dualistyczną. Co to oznacza? Jest to bardziej zapis myśli, pewien rodzaj monologu wewnętrznego, utrwalenie stanu emocjonalnego z konkretnej chwili, niż wiersz napisany w danym celu, o charakterze monotematycznym.
Dlatego jest tak mi bliski i ważny dla mnie; nie musi być tak wciągający dla innej osoby. A więc opis sytuacji - rzeczywiście była godzina czwarta rano, ale pewna myśl nie dawała mi spać, myślę, że to oczywiste, to widać w wierszu na pierwszy rzut oka. Jest pewna cecha osobowości, która wpływa na to co piszę, dlaczego i ile. Otóż jestem niestety jestem bardzo kochliwy (albo bardzo lubię kobiety) i tym razem czara goryczy się przelała. Pozwólcie, ze posłużę się kolokwializmem: RZYGAŁEM JUŻ WIERSZYKAMI O MIŁOŚCI tak, tak, wiem jak to brzmi, ale możecie tego użyć jako klucz do wersu [7]. @Matpollo. Skąd te liczby w wersie [6]? Nie pytajcie, to nawiązanie do numerologii. Tyle wam mogę powiedzieć. Dalej modyfikuję związek frazeologiczny na potrzebę utworu, odwracam jego znaczenie. W pewien sposób spisuję siebie na straty, walczę z czymś w pojedynku, którego nie mogę wygrać. "Wcielenia przybywaj". Jak odnieść to do reszty utworu? Na pewno stanowi jedność z tą częścią wiersza, która następuje po tym wersie. Być może jest to nawoływanie do śmierci, może wręcz odwrotnie - do życia? Być może podmiot chce wyrwać się z marazmu, pragnie zmiany etc. "Uśmierciłem i uwieczniłem (...) zeszycie Dominiki". Myślę, ze to najtrudniejszy fragment i bez wiedzy, która jest niemożliwa do zdobycia na potrzeby wiersza nie można go odczytać jak zamierzał jego autor. A on miał na myśli pewien epizod z życia naszego wielkiego poety Jana Kochanowskiego. Każdy wie, że śmierć jego córki, Orszuli, zmusiła go do napisania szeregu trenów. Jednak to nie była jedyna jego zmarłą córka. O innych jednak nie pisał. Teraz połączcie to z terminem "nasycenie" lub tytułem i zinterpretujcie sami... Zadałem sobie filozoficzne pytanie, dosyć płytkie - co z tego miał? W jak najbardziej ogólnym, ludzkim sensie. Kilkaset lat później mała dziewczynka pisze sobie koślawymi literkami notatkę na lekcji o Kochanowskim. Kim jest ta dziewczyna? Na pewno nurtuje was to pytanie. Od Dominiki wszak się zaczęło, jednak nadałem jej inną rolę w tym tekście. Jej postać to tzw. "everyman". Niestety Mat, nadaje to oddźwięk przeciwny do intymności Smile Nie będę się już rozpisywał, odsyłam was do Wikipedii lub innych źródeł. Dalej. Podsumowując całościowo sytuację dochodzę do pewnej refleksji. W wersach [13] i [14] zastanawiam się nad własnymi działaniami zmierzającymi do zrozumienia istoty świata. "Świat" raczej jako ten przyziemny, problemy doczesne. "Wszechświat" to sprawy metafizyczne, odległe, jednak doskonale dostrzeżecie różnicę pomiędzy tymi pojęciami, ich wielkość i wartość skłania do pewnych refleksji... Dalej środek stylistyczny powtórzenie plus mowa potoczna (przepraszam za skracanie sensu zdań ale ta wypowiedź i tak już jest długa) oraz nawiązanie do jednych z moich (nie)ulubionych wierszy, mam nadzieję, ze już wiecie jakich (!). W tym momencie odchodzę trochę od tematu wiersza, bo przenoszę uwagę na płaszczyznę ontologiczną. Cytując Szekspira "Być albo nie być, o to jest pytanie". Jeśli dobrze zapoznacie się ze znaczeniem tych słów, będę kontent. W odniesieniu do całego tragizmu sytuacji podmiot liryczny może odczuwać wewnętrzne rozterki natury egzystencjalnej, rozlicza się sam ze sobą, dokonuje podsumowania argumentów za i przeciw. By ująć to prościej przedstawię taki pytanie: Lepiej nie istnieć i nie czuć wątpliwości oraz bólu, czy istnieć i dryfować pomiędzy nadzieją, przyjemnościami a cierpieniem? Myślę, że przedstawiłem to nawet zbyt dosadnie i ten temat nie zasługuje na zignorowanie go w tej postaci. Mógłbym nawet was zachęcić do podobnego rozważania ale nie jestem pewien czy bylibyście zainteresowani taką propozycją Smile
A więc po podsumowaniu otrzymujemy "nienasycenie" jako głównego antagonistę w tym wierszu. Istnienie powoduje nienasycenie. Przechodzimy do głównej myśli. Następuje zwrot do poetów. Jest to pewnego rodzaju klamra, która kończy się na wersie przedostatnim. Zawarty jest w niej barwny opis ukazujący właściwie to uczcie towarzyszące nam cały utwór. "Każdy tytuł prócz niedokończonego" - pisząc "niedokończony" miałem na myśli "ostatni", taki, którego dokończenie przerywa śmierć człowieka. Ostatni czyli ostatnia próba pokonania nienasycenia, ostatnia lecz nieudana; "Aż złożą was do trumien i wazonów". Puenta wyłania się właśnie ze śmierci. Podmiot liryczny (no dobra, ja) zdaje sobie sprawę, ze nie ucieknie od swojego oprawcy. Jeśli śmierć jest końcem życia, wszystkiego z nim związanego, to oznacza również, że kończą się ziemskie troski; co za tym idzie, śmierć przynosi nasycenie. Ironia? Według mnie trochę zabawne, niestety nie na tyle ile mogłoby wam się wydawać. Jest to dużo głębsze niż mi się wydaje, jednak sądzę, że wyjaśniłem wam wszystko co chcieliście by zostało wyjaśnione. Uff, nie spodziewałem się, że przysporzy mi to takiego problemu. Niemniej jednak jestem zadowolony, że mogłem wam pomóc. Mam dla was tylko jedną prośbę...
Nie proście mnie więcej o interpretacje, proszę Tongue