06-22-2016, 12:18 PM
Monotonia pustki
Zaczynam nowy dzień znów
Wychodzę z fazy rem, wydobywam się spod snów
Jak zwykle nie żałuje niczego
Tyle da się zrobić dobrego… zła
Otwieram oczy, zamykam, otwieram
Dociera do mnie dzień, z sennością ścieram się
Znów czuję swoje rany, dowody istnienia
Sny zrzucam w zapomnienie nie mają już znaczenia
Dążenia do perfekcji nie zatrzymam
Włączam swój dzienny tryb, od nowa zaczynam
Ref.
Pierdole całą resztę
Nie wyciągnę już nic z tego miejsca
Pytam, komu zawdzięczam
Tak ogromny ból serca
Nie musisz umieć śpiewać i tak cię zmiksujemy
Musisz umieć się sprzedać, nie schodzić ze sceny
Cały ten świat stoi na dwóch filarach
Tych co stanowią jedność, polityka i wiara
Patrzę na biura, rozświetlone monitorami
A ludzie całkiem ślepi, znów umierają sami
Ja jestem tylko trybem, ty jesteś tylko częścią
Pochłonie nas machina, nazwana społeczeństwo
Pieprzona monotonia, zabija mnie po stokroć
Cynizm i ironia już tylko wzbudzają złość
Ref.
Pierdole całą resztę
Nie wyciągnę już nic z tego miejsca
Pytam, komu zawdzięczam
Tak ogromny ból serca
Nie dane nam tu będzie wytrzymać do ostatka
Zbyt duszno tu i parno, nie dla nas ciasna klatka
Wyrwać się poza mury oznacza mieć odwagę
I czasem nawet zachwiać wewnętrzną równowagę
Wiesz ja tu będę wracać, kto musi sprzątać
Kiedy cała reszta już tylko sra po kątach
Wyłączam swój komputer, praca jest zakończona
Znów wracam w progi puste, powoli dalej konać
I czy sny dadzą ulgę, czy naślą nocne mary
Nieważne dokąd pójdę, rano znów zaczynamy
Ref.
Pierdole całą resztę
Nie wyciągnę już nic z tego miejsca
Pytam, komu zawdzięczam
Tak ogromny ból serca
Zaczynam nowy dzień znów
Wychodzę z fazy rem, wydobywam się spod snów
Jak zwykle nie żałuje niczego
Tyle da się zrobić dobrego… zła
Otwieram oczy, zamykam, otwieram
Dociera do mnie dzień, z sennością ścieram się
Znów czuję swoje rany, dowody istnienia
Sny zrzucam w zapomnienie nie mają już znaczenia
Dążenia do perfekcji nie zatrzymam
Włączam swój dzienny tryb, od nowa zaczynam
Ref.
Pierdole całą resztę
Nie wyciągnę już nic z tego miejsca
Pytam, komu zawdzięczam
Tak ogromny ból serca
Nie musisz umieć śpiewać i tak cię zmiksujemy
Musisz umieć się sprzedać, nie schodzić ze sceny
Cały ten świat stoi na dwóch filarach
Tych co stanowią jedność, polityka i wiara
Patrzę na biura, rozświetlone monitorami
A ludzie całkiem ślepi, znów umierają sami
Ja jestem tylko trybem, ty jesteś tylko częścią
Pochłonie nas machina, nazwana społeczeństwo
Pieprzona monotonia, zabija mnie po stokroć
Cynizm i ironia już tylko wzbudzają złość
Ref.
Pierdole całą resztę
Nie wyciągnę już nic z tego miejsca
Pytam, komu zawdzięczam
Tak ogromny ból serca
Nie dane nam tu będzie wytrzymać do ostatka
Zbyt duszno tu i parno, nie dla nas ciasna klatka
Wyrwać się poza mury oznacza mieć odwagę
I czasem nawet zachwiać wewnętrzną równowagę
Wiesz ja tu będę wracać, kto musi sprzątać
Kiedy cała reszta już tylko sra po kątach
Wyłączam swój komputer, praca jest zakończona
Znów wracam w progi puste, powoli dalej konać
I czy sny dadzą ulgę, czy naślą nocne mary
Nieważne dokąd pójdę, rano znów zaczynamy
Ref.
Pierdole całą resztę
Nie wyciągnę już nic z tego miejsca
Pytam, komu zawdzięczam
Tak ogromny ból serca