Aleatha

Pełna wersja: Cycki i Romeło
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Cóż, gwiazdy srały na ich nagie ciała
Wtulone w siebie niczym grzyb i glon
I za każdym razem gdy noc nastała
Pod balkonem by zaruchać czekał On

Na dziewczynę wszyscy wołali Julia
Właściwie to mało o niej wiadomo
Tyle że była wyjątkowo jurna
I lubiła "to" robić na okrągło

Lecz kim był On, jak nie okrętem jej snów
Którym wypływała najdalej w morze
Jeśli tylko niosły tę wspaniałą łódź
Burzowe chmury i polarne zorze

Lecz szczęście kochanków nie trwało wiecznie
Jak niczego na świecie stałego nie ma
Tak łódź ta spróchniała a żagle stargane
Przestały ich wiatrom miłości schlebiać

Przyszedł ów chłopak wieczorem do damy
Gdy zgasła ich miłość namiętna, żarliwa
Przemówił tymi gorzkimi słowami
W których czuć było co najmniej dwa piwa:

"Wystygło już całe moje uczucie...
Przepaść pomiędzy nami jest bezdenna...
Przyszedłem na chwilę, bo zapomniałem
Kilka drobiazgów od ciebie odebrać!"

Nim próg przekroczył - głos odpowiedział:
"Nie martw się, gdyż nie ma w tym twojej winy
O dawnych uczuciach trzeba zapomnieć
I dać z tego życia korzystać innym!"

Lecz nie był to głos dla niego znajomy
W drzwiach stanął półnagi, rosły mężczyzna
By wręczyć mu karton z bibelotami
I wyjść z nim na zewnątrz aby coś wyznać:

"Julia mówiła mi wiele o tobie
I wierz mi, nie było to nic dobrego
Jest późno, spierdalam, ty też spierdalaj
A tak w ogóle to miałem większego!"

Romeo odszedł dziwnie zamyślony
Ten morał mówi chyba sam za siebie
Nie ważne że je****, życie to dramat
Kiedy to ktoś z roli wy***** ciebie
Kocham ten wiersz!