Aleatha

Pełna wersja: Jak walczyć? kiedy walka z wiatrakami
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Jak walczyć? kiedy walka z wiatrakami
Może razem! ale ludzie ciągle sami
Walczyć z psami! Ujadają dniami i nocami
Tu krzykami wszystkich postanowili ranić
Zasapani, nie ma siły kurwa na nic
Żadnych granic, ludzie w lękach pochowani
Brak myślenia, ciemno-głowi, zacofani
Miłości nienauczeni, empatią nieskalani
Brać garściami, otaczać się dobrami!
Konsumpcjonizm, nieograniczony restrykcjami
Ludzie wiary i ci z naukowymi głowami
Orientacja, oraz płeć kładziona na szali
W świata skali, robotnicy jak mrówki mali
Kasty, klasy, ci na górze poukładali
By na dole, ludzie co dzień zapierdalali
Demon karmi się ciągle naszymi grzechami
Jedna droga swoją słusznością ciągle mami
I wrogami ci co z niej pozbaczali
Chociaż tylko myśleli, chociaż tylko szukali…
Ci co czuwali, wyrżnięci zostali
Wielcy byli, reszcie i tak się poddali
Komercjalizacji uległ nawet minimalizm
Czym tu walczyć, kiedy arsenał wyprzedali
Patriotami, co życie swe narażali
Kierowało serce, które społeczności oddali
Nie dzielili, wszystkich równo traktowali
Nie pytali ludzi z kim wczoraj spali
Jak nauczać skoro wiedzę powypaczali
Media łgają, zasypując informacji
Gdy daje wykres, słyszę wciąż śmiech na sali
Oni już wiedzą, umysły praniu poddali
Teraz się śmieją, ale kiedyś łkali
Dlatego biją, bo sami obrywali
Bieda to bieda, tłamsi i rani
Z błotem zamieszani, byli gorszymi nazywani
Społeczeństwo samo tworzy wandali
Jadą radośnie ludzie karawanami
Psy wciąż szczekają, a oni niepowzruszani
Gorzej jak pieski swoimi ząbkami
Zaczną rozgryzać osie i zajmą się kołami
Mieszkam tu w państwie gdzie debilami
Stoi codzienność, a ich wypowiedziami
Można wybrukować piekło, myślę czasami
Czemu jesteśmy tak złem wypaczani
Walczę o jutro z pojedynczymi osobami
One tu trwają z uśmiechem i łzami
Ludzie objęci dziś kwarantannami
Choroba nie sprawiła, że jesteśmy zjednani
Z dumnymi twarzami, wysoko głowami
Dzikimi oczami i ostrymi kłami
Jak zwierzęta głupie, manipulowani
Idziemy w szeregu, ze zszarganymi nerwami
Ci skoczyli, i nie ma już ich z nami
Wszystkich zaskoczyli, że nie wytrzymali
Żyjemy od wieków chlebem i igrzyskami
Wygrają Ci co mają serca ze stali
Lecz czy będą wygrani, czy poczują się mali
Wszystko co mieli diabłom oddali
Giną w oddali z wkurwionymi twarzami
Marzenia mieli, a je wyprzedali
Przesyca się nas lekiem i wartościami
Które są tak toksyczne, że trują latami
Wołam do ludzi co zmysły postradali
Aby się rozejrzeli, aby się zatrzymali
Siedzą w ciąż smutni z założonymi rękami
Przez panów na smyczach, krótko trzymani
Wiedzę chce szerzyć, ale mają ją za nic
Chcieli by tańczyć, lecz kroki pozapominali
Wspominają, jak za młodu pląsali
Czemu teraz stoją, czemu się zatrzymali?
Czy nadzieja umarła, czy ją pozabijali?
Czy młodość hektolitrami wódki zalali?

Stoję i brakuje mi już krzyku w krtani
Jak walczyć, kiedy walka z wiatrakami?