Kochani! W wolnych chwilach postanowiłam pociągnąć dalej historię Cerx. Serdecznie zapraszam zainteresowanych i życzę miłych wrażeń!
Prolog
Wiatr wył przeraźliwie niczym zraniona, pradawna bestia. Z powodu tego huku większość służby pochowała się po kątach, zaś strażnicy nie byliby w stanie usłyszeć nawet szarżującej na nich kawalerii. Jednak wszędzie panował złudny, złowieszczy wręcz spokój zapowiadający burzę stulecia.
Wciąż wyglądająca młodo elfka spojrzała na męża i wzdrygnęła się widząc maskę chłodu i obojętności, jaka pojawiła się na jego twarzy.
- Nadal się tym dręczysz?
- Może mam, jak ty, przejść do codzienności udając, że nic się nie stało? - ofuknął ją,
a w jego oczach pojawił się gniew. Jakby dla spotęgowania efektu gdzieś blisko uderzył piorun i grzmot przetoczył się przez miasto.
Kobieta zadrżała i spuściła głowę decydując się nie prowokować męża. Weszła pod kołdrę i otuliła się nią szczelnie. Wyjący wiatr przyprawiał ją o złe przeczucia, lecz nic nie mogła z tym zrobić.
- Mi też nie jest łatwo… - wyszeptała dziesięć minut później. Odpowiedział jej tylko kolejny grzmot.
Elfka długo nie mogła zasnąć, bo ilektoć zapadała w drzemkę, coś ją budziło, a wewnętrzne uczucie nakazywało zbudzić męża i uciekać. Daleko. Najlepiej do innego kraju, za morze. Gdy w końcu zasnęła niespokojnym snem, burza osiągała apogeum, a okiennica otwarła się nie trzasnąwszy o ścianę, nie budząc śpiących. Przytrzymała ją smukła, męska dłoń w rękawicy. Po chwili błyskawica oświetliła jego umięśnioną sylwetkę okrytą czarnym, długim płaszczem i sztylet w trzymany w ręce.
Mężczyzna wskoczył cicho do pokoju i rozejrzał się uważnie. Na skrytej pod kapturem twarzy pojawił się paskudny uśmiech, a oczy zaświeciły z radości. Wszystko szło zgodnie z planem, dokładnie tak, jak przewidział. Podszedł do łóżka przyglądając się swojej pięknej szwagierce. Miała być jego żoną, to on jej pragnął, on był w stanie niebo złożyć u jej stup, a ziemię nagiąć do jej woli. Tymczasem ona wybrała jego bezwartościowego brata, co było ogromnym błędem. Lecz on miał czas, nadal był młody. A biorąc pod uwagę swą moc mógł przedłużyć życie o ile tylko zapragnął.
Przeszedł na drugą stronę łóżka i nachylił się nad śpiącym bratem, przykładając sztylet do jego szyi. Dotknął lekko jego ramienia, by go zbudzić. Elf natychmiast otworzył oczy, lecz nie wydał ani jednego dźwięku widząc znajomą twarz. Jego oblicze wykrzywiło się w grymasie odrazy.
- Czego chcesz?
- Zabić cię. Ale nie mogłem się powstrzymać, by cię nie poinformować, że teraz twoja żona i wszystko, co było ci drogie, będzie moje - mówiąc to mężczyzna nie uśmiechał się, a jego dłoń nie drżała.
- Pożałujesz tego - wysyczał elf, chwilę przed tym, jak sztylet rozpłatał mu gardło zalewając łóżko krwią.
- Nie sądzę.
Morderca z zadowoleniem wytarł swą broń o płaszcz, zabrał sygnet i stracił całe zainteresowanie trupem. Podszedł natomiast ponownie do kobiety i złapał ją za rękę.
- Teraz będziemy razem - szepnął jej do ucha. - A ty będziesz robić wszystko, co ci każę.
Przerażone oczy spojrzały na jego znajdującą się zbyt blisko twarz. Kobieta zaczęła się trząść, może ze strach, a może jedynie z tłumionej furii.
- Dlaczego?
- Bo zostałaś sama. I nikt ci już nie pomoże.
Za oknem rozległ się ostatni grzmot, a nawałnica ucichła, jakby ktoś nałożył na świat szklany klosz chroniący przed niszczycielskim żywiołem.
Kobieta skinęła głową, a po jej policzku spłynęła samotna łza.
Prolog
Wiatr wył przeraźliwie niczym zraniona, pradawna bestia. Z powodu tego huku większość służby pochowała się po kątach, zaś strażnicy nie byliby w stanie usłyszeć nawet szarżującej na nich kawalerii. Jednak wszędzie panował złudny, złowieszczy wręcz spokój zapowiadający burzę stulecia.
Wciąż wyglądająca młodo elfka spojrzała na męża i wzdrygnęła się widząc maskę chłodu i obojętności, jaka pojawiła się na jego twarzy.
- Nadal się tym dręczysz?
- Może mam, jak ty, przejść do codzienności udając, że nic się nie stało? - ofuknął ją,
a w jego oczach pojawił się gniew. Jakby dla spotęgowania efektu gdzieś blisko uderzył piorun i grzmot przetoczył się przez miasto.
Kobieta zadrżała i spuściła głowę decydując się nie prowokować męża. Weszła pod kołdrę i otuliła się nią szczelnie. Wyjący wiatr przyprawiał ją o złe przeczucia, lecz nic nie mogła z tym zrobić.
- Mi też nie jest łatwo… - wyszeptała dziesięć minut później. Odpowiedział jej tylko kolejny grzmot.
Elfka długo nie mogła zasnąć, bo ilektoć zapadała w drzemkę, coś ją budziło, a wewnętrzne uczucie nakazywało zbudzić męża i uciekać. Daleko. Najlepiej do innego kraju, za morze. Gdy w końcu zasnęła niespokojnym snem, burza osiągała apogeum, a okiennica otwarła się nie trzasnąwszy o ścianę, nie budząc śpiących. Przytrzymała ją smukła, męska dłoń w rękawicy. Po chwili błyskawica oświetliła jego umięśnioną sylwetkę okrytą czarnym, długim płaszczem i sztylet w trzymany w ręce.
Mężczyzna wskoczył cicho do pokoju i rozejrzał się uważnie. Na skrytej pod kapturem twarzy pojawił się paskudny uśmiech, a oczy zaświeciły z radości. Wszystko szło zgodnie z planem, dokładnie tak, jak przewidział. Podszedł do łóżka przyglądając się swojej pięknej szwagierce. Miała być jego żoną, to on jej pragnął, on był w stanie niebo złożyć u jej stup, a ziemię nagiąć do jej woli. Tymczasem ona wybrała jego bezwartościowego brata, co było ogromnym błędem. Lecz on miał czas, nadal był młody. A biorąc pod uwagę swą moc mógł przedłużyć życie o ile tylko zapragnął.
Przeszedł na drugą stronę łóżka i nachylił się nad śpiącym bratem, przykładając sztylet do jego szyi. Dotknął lekko jego ramienia, by go zbudzić. Elf natychmiast otworzył oczy, lecz nie wydał ani jednego dźwięku widząc znajomą twarz. Jego oblicze wykrzywiło się w grymasie odrazy.
- Czego chcesz?
- Zabić cię. Ale nie mogłem się powstrzymać, by cię nie poinformować, że teraz twoja żona i wszystko, co było ci drogie, będzie moje - mówiąc to mężczyzna nie uśmiechał się, a jego dłoń nie drżała.
- Pożałujesz tego - wysyczał elf, chwilę przed tym, jak sztylet rozpłatał mu gardło zalewając łóżko krwią.
- Nie sądzę.
Morderca z zadowoleniem wytarł swą broń o płaszcz, zabrał sygnet i stracił całe zainteresowanie trupem. Podszedł natomiast ponownie do kobiety i złapał ją za rękę.
- Teraz będziemy razem - szepnął jej do ucha. - A ty będziesz robić wszystko, co ci każę.
Przerażone oczy spojrzały na jego znajdującą się zbyt blisko twarz. Kobieta zaczęła się trząść, może ze strach, a może jedynie z tłumionej furii.
- Dlaczego?
- Bo zostałaś sama. I nikt ci już nie pomoże.
Za oknem rozległ się ostatni grzmot, a nawałnica ucichła, jakby ktoś nałożył na świat szklany klosz chroniący przed niszczycielskim żywiołem.
Kobieta skinęła głową, a po jej policzku spłynęła samotna łza.
"Nikt prawie nie wie, dokąd go zaprowadzi droga, póki nie stanie u celu."
J.R.R.Tolkien