06-24-2020, 12:36 AM
Nike z Samotraki - nie wzbudziła we mnie absolutnie żadnych emocji, choć widziałam ją dwukrotnie. Cały Luwr jest moim zdaniem przereklamowany. Oczywiście warto pojechać, zobaczyć i wyrobić sobie opinię. Niemniej jednak moim zdaniem jest zbyt wielki i zbyt różnorodny - to muzeum dobre na wielokrotne i wielogodzinne odwiedziny pasjonatów danego okresu/obszaru/motywu sztuki lub na pojedyncze szkolne wycieczko-przebieżki z przewodnikiem od eksponatu do eksponatu, żeby pokazać młodzieży, że te rzeczy które oglądają w książkach lub Google Grafika naprawdę są materialne i np. większe lub mniejsze niż może się wydawać.\r\nMona Liza - spoko, fajna, lecimy dalej. Bardziej już mnie zainteresował obraz "Gody w Kanie Galilejskiej", który jest prezentowany vis a vis Mona Lisy. I Kodeks Hammurabiego też był spoko, ale przy "Wolności wiodącej lud na barykady" wszyscy już się zastanawiali, kiedy będzie obiad.
Słowem: za dużo, za bardzo, za rozlegle i za lakonicznie.
Znacznie bardziej wzbogacającym doświadczeniem było dla mnie odwiedzenie Muzeum Guggenheima w Bilbao:
Sagrada Familia - widziałam z zewnątrz i to też jest niezła historia. Przyjechałyśmy z siostrą na plac przy bazylice, usiadłyśmy w knajpce z widokiem na (jak się okazało na miejscu) miernie okazałą budowlę, zamówiłyśmy piwko i zaczęłyśmy czytać przewodnik. Napisali w nim, że najlepiej odwiedzić bazylikę o zachodzie słońca, bo wtedy promienie słoneczne najpiękniej oświetlają witraże. No i ok. Zamówiłyśmy sobie jeszcze jedno piwko i czekałyśmy na zachód. Dyskusja kleiła się jak nigdy, ale i tak po 3 piwku odechciało nam się czekać i doszłyśmy do wniosku, że dobra, idziemy do środka. Wtedy się okazało, że w tej knajpce jedno piwo kosztuje 14 euro, a Sagradę Familię zamknęli 30 minut wcześniej, chociaż słońce stało nadal wkurzająco wysoko na niebie. Koniec.
Patelnia - eee, ale że co?
Z ciekawszych rzeczy, które marzy mi się zobaczyć, to Angkor Wat w Kambodży:
Słowem: za dużo, za bardzo, za rozlegle i za lakonicznie.
Znacznie bardziej wzbogacającym doświadczeniem było dla mnie odwiedzenie Muzeum Guggenheima w Bilbao:
Sagrada Familia - widziałam z zewnątrz i to też jest niezła historia. Przyjechałyśmy z siostrą na plac przy bazylice, usiadłyśmy w knajpce z widokiem na (jak się okazało na miejscu) miernie okazałą budowlę, zamówiłyśmy piwko i zaczęłyśmy czytać przewodnik. Napisali w nim, że najlepiej odwiedzić bazylikę o zachodzie słońca, bo wtedy promienie słoneczne najpiękniej oświetlają witraże. No i ok. Zamówiłyśmy sobie jeszcze jedno piwko i czekałyśmy na zachód. Dyskusja kleiła się jak nigdy, ale i tak po 3 piwku odechciało nam się czekać i doszłyśmy do wniosku, że dobra, idziemy do środka. Wtedy się okazało, że w tej knajpce jedno piwo kosztuje 14 euro, a Sagradę Familię zamknęli 30 minut wcześniej, chociaż słońce stało nadal wkurzająco wysoko na niebie. Koniec.
Patelnia - eee, ale że co?
Z ciekawszych rzeczy, które marzy mi się zobaczyć, to Angkor Wat w Kambodży:
Gawiedziowstręt - źle się czuję w tłumie.
Źle się czuję wśród tych co otwarte już drzwi,
Chcą wyważyć.
Źle się czuję wśród tych co otwarte już drzwi,
Chcą wyważyć.