05-22-2013, 09:00 PM
Jerzy Libetr
Ziemia ciało pachnące wynurza zza mgły,
Jeszcze senna od świtu i cicha,
Piersią mokrą obłoki roztrąca i wzdycha
A już wstaje, faluje i drży.
Niebo w górze rozwiane i zmięte jak tiul,
Do ust gorzkich przyciska i chłodzi -
Blady dzień się w pieszczocie wyłania i rodzi
W pocałunku mocniejszym nad ból.
I od ziemskiej półkuli aż do mlecznych dróg
Plecie chmury z różowych warkoczy,
Aż się w pąsach jak róża rozwinie i stoczy
Niby dywan dla Twoich nóg.
Później poszukam Ci jeszcze czegoś w antologii poezji radzieckiej
Ziemia ciało pachnące wynurza zza mgły,
Jeszcze senna od świtu i cicha,
Piersią mokrą obłoki roztrąca i wzdycha
A już wstaje, faluje i drży.
Niebo w górze rozwiane i zmięte jak tiul,
Do ust gorzkich przyciska i chłodzi -
Blady dzień się w pieszczocie wyłania i rodzi
W pocałunku mocniejszym nad ból.
I od ziemskiej półkuli aż do mlecznych dróg
Plecie chmury z różowych warkoczy,
Aż się w pąsach jak róża rozwinie i stoczy
Niby dywan dla Twoich nóg.
Później poszukam Ci jeszcze czegoś w antologii poezji radzieckiej
odpalajta swe motóry
zakładajta a'la skóry
zakładajta a'la skóry