09-13-2013, 05:37 PM
Ileż to razy z niecierpliwością spoglądamy na zapowiedzi dotyczące filmów, które nas interesują. Wyczekujemy premier. Wiadomo, jesteśmy napaleńcami i nic na to nie poradzimy. I ileż to razy nasze wyśrubowane do granic możliwości oczekiwania nie zostają spełnione. Opowiedzcie o filmach, które widzieliście, co do których mieliście spore oczekiwania. Które miał być tak wspaniałe, a, według Was, okazały się być największym nieporozumieniem w historii kina
Zacznę od filmu Jeździec znikąd, w reżyserii Gore'a Verbinskiego. Faceta od Piratów z Karaibów. Facetowi udało się wskrzesić kino pirackie. Wlał w nie dużo świeżości i sprawił, że filmy (od części 1 do 3) oglądało się naprawdę fantastycznie. Ale western zarżnął. Przede wszystkim nie wiadomo dla kogo ten film jest przeznaczony. Dubbing, dziecinne dialogi, przekomarzania się, kolorowe jarmarki, aż tu nagle koleś wycina drugiemu serce i je zjada Głupie i wymuszone gagi, poczucie humoru rodem z idiotycznych kreskówek serwowanych dziś w Cartoon Network oraz tragiczna narracja zabiły przyjemność z oglądania filmu. A Johnny Depp zagrał Jacka Sparrowa, tyle że ze zdechłą wroną na głowie. I nie miał powpinanych we włosy koralików. Film potwornie mi się dłużył, miałem ochotę wyjść z kina, ale skoro już zapłaciłem za bilet, to postanowiłem wytrwać do końca. Jak dla mnie - film porażka. Kompletnie zniszczono wizerunek westernu, który zbudowały ostatnimi czasy takie obrazy jak 3:10 do Yumy oraz Zabójstwo Jessiego Jamesa przez tchórzliwego Robert Forda.
Zacznę od filmu Jeździec znikąd, w reżyserii Gore'a Verbinskiego. Faceta od Piratów z Karaibów. Facetowi udało się wskrzesić kino pirackie. Wlał w nie dużo świeżości i sprawił, że filmy (od części 1 do 3) oglądało się naprawdę fantastycznie. Ale western zarżnął. Przede wszystkim nie wiadomo dla kogo ten film jest przeznaczony. Dubbing, dziecinne dialogi, przekomarzania się, kolorowe jarmarki, aż tu nagle koleś wycina drugiemu serce i je zjada Głupie i wymuszone gagi, poczucie humoru rodem z idiotycznych kreskówek serwowanych dziś w Cartoon Network oraz tragiczna narracja zabiły przyjemność z oglądania filmu. A Johnny Depp zagrał Jacka Sparrowa, tyle że ze zdechłą wroną na głowie. I nie miał powpinanych we włosy koralików. Film potwornie mi się dłużył, miałem ochotę wyjść z kina, ale skoro już zapłaciłem za bilet, to postanowiłem wytrwać do końca. Jak dla mnie - film porażka. Kompletnie zniszczono wizerunek westernu, który zbudowały ostatnimi czasy takie obrazy jak 3:10 do Yumy oraz Zabójstwo Jessiego Jamesa przez tchórzliwego Robert Forda.
Ja miażdżyć!