Fragment czegoś większego, miała to być książka, ale jak na razie mam tylko początek. Priorytetem w tej chwili jest dla mnie skończenie opowiadania o Cerx, więc to co tu się pojawi będzie tylko przedsmakiem przed dłuższą lekturą.
Z dedykacją dla Huliety i Mata
Samotna i zagubiona, rozdarta między dwoma światami, gdzie zło prześciga się ze złem w walce o bogactwo i władzę.
Jest coraz gorzej... Śmierć ją prześladuje, nie pozwala normalnie żyć zbierając swoje żniwo wszędzie, gdzie się pojawi. Może czas przyjąć ją jak starego, dobrego przyjaciela?
Jak zaufać komuś, kto od zawsze był wrogiem, a teraz może okazać się jedyną szansą na ocalenie? Jak odnaleźć spokój i ocalić rodzinę? Czy jej się uda, czy zabraknie jej sił, by walczyć o to, co się jej należy?
1. Poszukiwania
Prolog
- Ava! Czas na kolację!
- Już idę mamo! – zawołała mała, pyzata dziewczynka w białej, lnianej sukience z brązowymi włosami, starannie zaplecionymi w dwa warkocze.
- Ejjj... – zawył troszkę od niej wyższy chłopak o dużych oczach i zwichrzonych, brązowych włosach. – A gra? Obiecałaś, że się pobawimy. Mama specjalnie mnie jej wczoraj uczyła. Jestem w niej bardzo dobry – zadarł wysoko głowę obserwując towarzyszkę.
Dziewczynka zaśmiała się.
- Zaraz przyjdę.
I pobiegła w stronę dużego dworku z białego kamienia, który od lat należał do jej rodziny. Wokół niego znajdował się zadbany ogród, w którym zawsze bawiła się z Chrisem.
Pchnęła masywne drzwi i wbiegła do pięknego, bogatego domu kierując się do jadalni. Na ścianach korytarzy wisiały zabytkowe obrazy najwspanialszych artystów, podłoga była drewniana i wyłożona miękkim, misternie zdobionym dywanem, który sam sobie był dziełem sztuki.
- Już jestem! – zawołała radośnie i szybko usadowiła się przy rzeźbionym stole obok swojej młodszej siostrzyczki.
Pani domu usiadła obok męża i uśmiechnęła się promiennie do dzieci i swojej teściowej czekając na kolację.
Po chwili do jadalni weszli służący z tacami pełnymi wykwintnych dań. Postawili półmiski na środku stołu i wyszli zamykając cicho drzwi za sobą. Cała rodzina spożyła posiłek w przyjemnej atmosferze.
- Avo, weź z sobą na podwórko Mike i Dannyla, niech też pobiegają. – Zwróciła się do wnuczki starsza pani z uśmiechem na twarzy, zaraz po zjedzeniu kolacji i odłożeniu srebrnych sztućców obok talerza.
Na mała Avę popatrzyła obojętnie dwójka rodzeństwa – starszy brat i młodsza siostrzyczka prawie nigdy się z nimi nie bawili, bo nie przepadali za Chrisem i jego grami.
- Ee... no dobrze. Chodźcie – powiedziała zsuwając się z krzesła.
Wraz z rodzeństwem pobiegli do drzwi, które otworzył służący, o mało co się nie przewracając. Dzieci ze śmiechem wypadły z domu wprost do ogrodu, gdzie pod starym drzewem siedział Chris bawiąc się gałązką. Wstał zaraz, gdy dzieci do niego dobiegły i uśmiechnął się.
- Jestem! – zaśpiewała cienkim głosem Ava. – Co to za gra?
- Eee... Nooo... chowamy się po ogrodzie, a jedna osoba nas szuka.
- Ja chcę, ja chcę! – zawołała Mika podskakując radośnie jak piłka.
Dzieciaki zaśmiały się zgodnie.
- To odwróć się i licz – zwrócił się do niej Chris. – A my uciekamy, a ty potem będziesz nas szukać. Rozumiesz?
Dziewczynka ochoczo pokiwała głową. Podchodząc do drzewa zaczęła liczyć, omijając prawie co drugą liczbę.
Dzieciaki rozbiegły się szybko, każdy w swoją stronę. Ava pobiegła w kierunku domu, pod wielkie okno z salonu wychodzące na klomb różnorodnych kwiatów. Usiadła pod parapetem, a zasłaniały ją krzaki i jedno młode drzewko. Zamknęła oczy i skupiła się na krokach.
- On jest niebezpieczny i szalony... Robi dziwne rzeczy... – dobiegł ją strzęp rozmowy z salonu. Ava rozpoznała głos zaniepokojonej mamy. – Wiem, że ja na królową się nie nadaję, ale on... Sama już nie wiem...
- Kochanie... – powiedział uspokajająco jej mąż. – Zawsze możemy coś zrobić. Przecież nasze słowo się liczy. Jesteś jego siostrą.
- No tak, ale... – westchnęła ciężko. – Od kiedy ma władzę, to w ogóle o mnie nie pamięta. Jakbym nie istniała. A przecież to mój brat.
- Nic się nie martw. Na razie nasze królestwo jest bezpieczne, my jesteśmy bezpieczni, a nasze dzieci o niczym nie wiedzą.
- Myślisz, że to dobrze?
- Że nie wiedzą? Na razie tak. Powiemy im jak będą trochę starsze. – Zaśmiał się cicho. – Nie sądzisz, że Ava ma zadatki na królową?
Rohonda zachichotała.
- Tak. A jednak nie chcę takiego losu dla niej. Zbyt wielka odpowiedzialność. Ale... księżniczką może być.
- Racja. Nic się nie martw. – Ujął delikatnie jej dłoń. – Twój brat nie jest głupi i poradzi sobie. Widocznie ostatnio jest mu ciężej, ale to pewnie wina złych doradców. Podjął kilka niewłaściwych decyzji, ale to jeszcze nie koniec świata.
- Pewnie masz rację. Wyślę mu list, może uda mi się mu coś podpowiedzieć. Nie podobają mi się ci żołnierze, których chce sprowadzić. To tylko plotki, ale... słyszałam o nich złe rzeczy. – Na chwilę zapadła cisza, którą przerwał odgłos otwieranych drzwi i jakiś cichy, niezrozumiały głos. - Idź już na to polowanie. Oczekują cię. – Powiedziała po chwili mama Avy, gdy dziwny głos umilkł.
- Dobrze. Niedługo wrócę.- Pocałował ją i ruszył do drzwi. – Nie zadręczaj się, coś wymyślimy.
Wyszedł.
Ava spojrzała na kwiaty i pszczołę, która nieustannie latała wokół nich bzycząc cicho. Jak na jej zaledwie ośmioletni umysł to było za dużo informacji. Ona księżniczką? Jej mama ma brata, który jest królem? Jacyś źli żołnierze?
rążyła się w rozmyślaniach, gdy nagle zza kępki krzaków po lewej rozległ się pisk i okrzyk radości. Dziewczynka podskoczyła, a zobaczywszy swoją młodszą siostrzyczkę zaczerwieniła się i podniosła dumnie głowę.
- Chi, chi! Znalazłam cię! – zaśpiewała Mika i złapała ją za rękę. – Chodź! Jesteś ostatnia! Teraz ty szukasz!
I pociągnęła ją pod drzewo, gdzie zastały dwóch chłopców bijących się na miecze drewnianymi gałązkami. Robili uniki, pchnięcia i śmiali się radośnie na odgłos trzasku stykających się gałęzi.
- Kiedyś będę rycerzem! – pochwalił się po chwili Chris, odrzucając swój miecz i szykując się do ucieczki.
Ava uśmiechnęła się do niego, podeszła do drzewa i zaczęła liczyć.
- Jeden... dwa... trzy... cztery...
Z dedykacją dla Huliety i Mata
Samotna i zagubiona, rozdarta między dwoma światami, gdzie zło prześciga się ze złem w walce o bogactwo i władzę.
Jest coraz gorzej... Śmierć ją prześladuje, nie pozwala normalnie żyć zbierając swoje żniwo wszędzie, gdzie się pojawi. Może czas przyjąć ją jak starego, dobrego przyjaciela?
Jak zaufać komuś, kto od zawsze był wrogiem, a teraz może okazać się jedyną szansą na ocalenie? Jak odnaleźć spokój i ocalić rodzinę? Czy jej się uda, czy zabraknie jej sił, by walczyć o to, co się jej należy?
1. Poszukiwania
Prolog
- Ava! Czas na kolację!
- Już idę mamo! – zawołała mała, pyzata dziewczynka w białej, lnianej sukience z brązowymi włosami, starannie zaplecionymi w dwa warkocze.
- Ejjj... – zawył troszkę od niej wyższy chłopak o dużych oczach i zwichrzonych, brązowych włosach. – A gra? Obiecałaś, że się pobawimy. Mama specjalnie mnie jej wczoraj uczyła. Jestem w niej bardzo dobry – zadarł wysoko głowę obserwując towarzyszkę.
Dziewczynka zaśmiała się.
- Zaraz przyjdę.
I pobiegła w stronę dużego dworku z białego kamienia, który od lat należał do jej rodziny. Wokół niego znajdował się zadbany ogród, w którym zawsze bawiła się z Chrisem.
Pchnęła masywne drzwi i wbiegła do pięknego, bogatego domu kierując się do jadalni. Na ścianach korytarzy wisiały zabytkowe obrazy najwspanialszych artystów, podłoga była drewniana i wyłożona miękkim, misternie zdobionym dywanem, który sam sobie był dziełem sztuki.
- Już jestem! – zawołała radośnie i szybko usadowiła się przy rzeźbionym stole obok swojej młodszej siostrzyczki.
Pani domu usiadła obok męża i uśmiechnęła się promiennie do dzieci i swojej teściowej czekając na kolację.
Po chwili do jadalni weszli służący z tacami pełnymi wykwintnych dań. Postawili półmiski na środku stołu i wyszli zamykając cicho drzwi za sobą. Cała rodzina spożyła posiłek w przyjemnej atmosferze.
- Avo, weź z sobą na podwórko Mike i Dannyla, niech też pobiegają. – Zwróciła się do wnuczki starsza pani z uśmiechem na twarzy, zaraz po zjedzeniu kolacji i odłożeniu srebrnych sztućców obok talerza.
Na mała Avę popatrzyła obojętnie dwójka rodzeństwa – starszy brat i młodsza siostrzyczka prawie nigdy się z nimi nie bawili, bo nie przepadali za Chrisem i jego grami.
- Ee... no dobrze. Chodźcie – powiedziała zsuwając się z krzesła.
Wraz z rodzeństwem pobiegli do drzwi, które otworzył służący, o mało co się nie przewracając. Dzieci ze śmiechem wypadły z domu wprost do ogrodu, gdzie pod starym drzewem siedział Chris bawiąc się gałązką. Wstał zaraz, gdy dzieci do niego dobiegły i uśmiechnął się.
- Jestem! – zaśpiewała cienkim głosem Ava. – Co to za gra?
- Eee... Nooo... chowamy się po ogrodzie, a jedna osoba nas szuka.
- Ja chcę, ja chcę! – zawołała Mika podskakując radośnie jak piłka.
Dzieciaki zaśmiały się zgodnie.
- To odwróć się i licz – zwrócił się do niej Chris. – A my uciekamy, a ty potem będziesz nas szukać. Rozumiesz?
Dziewczynka ochoczo pokiwała głową. Podchodząc do drzewa zaczęła liczyć, omijając prawie co drugą liczbę.
Dzieciaki rozbiegły się szybko, każdy w swoją stronę. Ava pobiegła w kierunku domu, pod wielkie okno z salonu wychodzące na klomb różnorodnych kwiatów. Usiadła pod parapetem, a zasłaniały ją krzaki i jedno młode drzewko. Zamknęła oczy i skupiła się na krokach.
- On jest niebezpieczny i szalony... Robi dziwne rzeczy... – dobiegł ją strzęp rozmowy z salonu. Ava rozpoznała głos zaniepokojonej mamy. – Wiem, że ja na królową się nie nadaję, ale on... Sama już nie wiem...
- Kochanie... – powiedział uspokajająco jej mąż. – Zawsze możemy coś zrobić. Przecież nasze słowo się liczy. Jesteś jego siostrą.
- No tak, ale... – westchnęła ciężko. – Od kiedy ma władzę, to w ogóle o mnie nie pamięta. Jakbym nie istniała. A przecież to mój brat.
- Nic się nie martw. Na razie nasze królestwo jest bezpieczne, my jesteśmy bezpieczni, a nasze dzieci o niczym nie wiedzą.
- Myślisz, że to dobrze?
- Że nie wiedzą? Na razie tak. Powiemy im jak będą trochę starsze. – Zaśmiał się cicho. – Nie sądzisz, że Ava ma zadatki na królową?
Rohonda zachichotała.
- Tak. A jednak nie chcę takiego losu dla niej. Zbyt wielka odpowiedzialność. Ale... księżniczką może być.
- Racja. Nic się nie martw. – Ujął delikatnie jej dłoń. – Twój brat nie jest głupi i poradzi sobie. Widocznie ostatnio jest mu ciężej, ale to pewnie wina złych doradców. Podjął kilka niewłaściwych decyzji, ale to jeszcze nie koniec świata.
- Pewnie masz rację. Wyślę mu list, może uda mi się mu coś podpowiedzieć. Nie podobają mi się ci żołnierze, których chce sprowadzić. To tylko plotki, ale... słyszałam o nich złe rzeczy. – Na chwilę zapadła cisza, którą przerwał odgłos otwieranych drzwi i jakiś cichy, niezrozumiały głos. - Idź już na to polowanie. Oczekują cię. – Powiedziała po chwili mama Avy, gdy dziwny głos umilkł.
- Dobrze. Niedługo wrócę.- Pocałował ją i ruszył do drzwi. – Nie zadręczaj się, coś wymyślimy.
Wyszedł.
Ava spojrzała na kwiaty i pszczołę, która nieustannie latała wokół nich bzycząc cicho. Jak na jej zaledwie ośmioletni umysł to było za dużo informacji. Ona księżniczką? Jej mama ma brata, który jest królem? Jacyś źli żołnierze?
rążyła się w rozmyślaniach, gdy nagle zza kępki krzaków po lewej rozległ się pisk i okrzyk radości. Dziewczynka podskoczyła, a zobaczywszy swoją młodszą siostrzyczkę zaczerwieniła się i podniosła dumnie głowę.
- Chi, chi! Znalazłam cię! – zaśpiewała Mika i złapała ją za rękę. – Chodź! Jesteś ostatnia! Teraz ty szukasz!
I pociągnęła ją pod drzewo, gdzie zastały dwóch chłopców bijących się na miecze drewnianymi gałązkami. Robili uniki, pchnięcia i śmiali się radośnie na odgłos trzasku stykających się gałęzi.
- Kiedyś będę rycerzem! – pochwalił się po chwili Chris, odrzucając swój miecz i szykując się do ucieczki.
Ava uśmiechnęła się do niego, podeszła do drzewa i zaczęła liczyć.
- Jeden... dwa... trzy... cztery...
"Nikt prawie nie wie, dokąd go zaprowadzi droga, póki nie stanie u celu."
J.R.R.Tolkien