Tak. To my - Ci wędrujący, Ci leżący pod kurhanem, Ci którzy unoszą się wśród gwiazd. Tak. To my. Ci, którzy zdobywali góry, przemierzali łąki, połoniny, puszcze, śnieżne krainy. Ci, którzy pragnęli to robić. Tak, to my. Ci, którzy poświęcili życie dla przyjaciela, Ci, którzy stracili przyjaciela. Ci, który ciągle są z nami, i Ci, którzy ciągle podróżują, odkrywają świat.
Tak, to my.
Mężczyzna ubrany w ciemnozielony płaszcz pogładził lekko konia i odetchnął. Deszcz uderzał w tkaninę, a z kaptura ściekała woda. Na plecach miał kołczan i zakryty sajdak, skrywający pewnie łuk, dosyć długi. Spiął konia i uśmiechnął się lekko, gdy usłyszał stukot kopyt o wybrukowany trakt, i skierował w stronę karczmy. A tam - tam czekała na niego przyjaciółka, stara znajoma.
Tak, to my.
Mężczyzna ubrany w ciemnozielony płaszcz pogładził lekko konia i odetchnął. Deszcz uderzał w tkaninę, a z kaptura ściekała woda. Na plecach miał kołczan i zakryty sajdak, skrywający pewnie łuk, dosyć długi. Spiął konia i uśmiechnął się lekko, gdy usłyszał stukot kopyt o wybrukowany trakt, i skierował w stronę karczmy. A tam - tam czekała na niego przyjaciółka, stara znajoma.
odpalajta swe motóry
zakładajta a'la skóry
zakładajta a'la skóry