04-17-2016, 10:02 PM
Duchy, to jest to co nekromanci lubią najbardziej
Oczywiście, że w nie wierzę i nie wyobrażam sobie, że można by w nie nie wierzyć. Skąd to się u mnie wzięło? Cóż, w liceum miałem dosyć specyficznego katechetę. Niby ksiądz jak każdy inny, ale gdzieś za swoją oficjalną maską był zapalonym badaczem nieznanego. Czasem, gdy rozmowa na lekcjach schodziła na tematy niezbyt akceptowane przez nasze bezlitośnie przyziemne społeczeństwo, przynosił nam stenogramy lub filmy z egzorcyzmów, wycinki z gazet o rzeczach, o których raczej w świetle dnia się nie mówi... Od niego usłyszałem wiele historii, które mocno mnie zafascynowały. Po zdaniu matury moja nekromancka kariera rozhulała się na całego Zacząłem badać okultyzm, różne radykalne odmiany satanizmu, spirytyzm, pisma teozofów, psychotronikę, mediumizm i rzeczy, które najzwyczajniej nazywa się magią. Głównie była to teoria, a do praktyki, podchodziłem z możliwie jak największą ostrożnością, dobrze wiedząc, jak nieprzewidywalne mogą być konsekwencje sięgania po pewne rzeczy. Obecnie ograniczam się tylko do teorii, a moi profesorowie wydają się w pełni akceptować, a nawet pochwalać drogę mych badań. W zeszłym roku napisałem pracę o wpływie okultyzmu i spirytyzmu na dzieła pewnego naszego noblisty i została bardzo pozytywnie przyjęta. Przy tej okazji udało mi się zaznajomić z pismami Zakonu Dziewięciu Kątów, hinduistycznymi, fakirskimi ideami i teoriami rosyjskich teozofów... Po tym wszystkim z całą pewnością powiedzieć mogę jedno - duchy istnieją, tak samo jak ludzie, którzy potrafią nawiązać z nimi kontakt, a nawet sprawić, że zobaczą je postronni. Dlaczego widujemy duchy? Pozostają na tym świecie przywiązani jakimiś emocjami do miejsca lub osoby. Często tęsknota żyjących nie pozwala opuścić tego świata zmarłym, dlatego czujemy nieraz ich obecność obok. Są też widma, które nie zdają sobie sprawy, że umarły (tak, to możliwe i udowodnione) i widujemy je podczas ich codziennych zajęć, którymi parały się za życia. Duchy, nie ważne czy przyjazne czy wrogie - z wszystkiego czego się o nich nauczyłem powiedzieć mogę, że są anomalią która nie powinna istnieć. Ich miejsce jest gdzie indziej, dlatego egzorcyści, wtajemniczeni ezoterycy i media powinni łączyć siły by sukcesywnie pozbywać się ich z naszego świata. Stanowią one bowiem zachwianie równowagi, bluźniercze wynaturzenie i sama ich obecność tutaj może przyciągać rzeczy dużo gorsze od duchów.
Wierzę też w kult przodków. Wierzę, że nasi zmarli opiekują się nami i są gotowi służyć swoją pomocą w krytycznych sytuacjach, że zawsze są gdzieś obok. Ważne jest by o nich pamiętać, by sprawiać, by nie musieli się nas wstydzić. To są nasi prawdziwi aniołowie stróże. Jak się to ma do mojego wcześniejszego poglądu o duchach, których trzeba się bezwzględnie pozbyć z tego świata? Otóż przodkowie są z nami, ale są jednocześnie w lepszym świecie. To właśnie stamtąd przychodzą wszelkie ich interwencje. Są duchami, które już przeszły na drugą stronę - problemem są te, które tego nie zrobiły.
Oczywiście, że w nie wierzę i nie wyobrażam sobie, że można by w nie nie wierzyć. Skąd to się u mnie wzięło? Cóż, w liceum miałem dosyć specyficznego katechetę. Niby ksiądz jak każdy inny, ale gdzieś za swoją oficjalną maską był zapalonym badaczem nieznanego. Czasem, gdy rozmowa na lekcjach schodziła na tematy niezbyt akceptowane przez nasze bezlitośnie przyziemne społeczeństwo, przynosił nam stenogramy lub filmy z egzorcyzmów, wycinki z gazet o rzeczach, o których raczej w świetle dnia się nie mówi... Od niego usłyszałem wiele historii, które mocno mnie zafascynowały. Po zdaniu matury moja nekromancka kariera rozhulała się na całego Zacząłem badać okultyzm, różne radykalne odmiany satanizmu, spirytyzm, pisma teozofów, psychotronikę, mediumizm i rzeczy, które najzwyczajniej nazywa się magią. Głównie była to teoria, a do praktyki, podchodziłem z możliwie jak największą ostrożnością, dobrze wiedząc, jak nieprzewidywalne mogą być konsekwencje sięgania po pewne rzeczy. Obecnie ograniczam się tylko do teorii, a moi profesorowie wydają się w pełni akceptować, a nawet pochwalać drogę mych badań. W zeszłym roku napisałem pracę o wpływie okultyzmu i spirytyzmu na dzieła pewnego naszego noblisty i została bardzo pozytywnie przyjęta. Przy tej okazji udało mi się zaznajomić z pismami Zakonu Dziewięciu Kątów, hinduistycznymi, fakirskimi ideami i teoriami rosyjskich teozofów... Po tym wszystkim z całą pewnością powiedzieć mogę jedno - duchy istnieją, tak samo jak ludzie, którzy potrafią nawiązać z nimi kontakt, a nawet sprawić, że zobaczą je postronni. Dlaczego widujemy duchy? Pozostają na tym świecie przywiązani jakimiś emocjami do miejsca lub osoby. Często tęsknota żyjących nie pozwala opuścić tego świata zmarłym, dlatego czujemy nieraz ich obecność obok. Są też widma, które nie zdają sobie sprawy, że umarły (tak, to możliwe i udowodnione) i widujemy je podczas ich codziennych zajęć, którymi parały się za życia. Duchy, nie ważne czy przyjazne czy wrogie - z wszystkiego czego się o nich nauczyłem powiedzieć mogę, że są anomalią która nie powinna istnieć. Ich miejsce jest gdzie indziej, dlatego egzorcyści, wtajemniczeni ezoterycy i media powinni łączyć siły by sukcesywnie pozbywać się ich z naszego świata. Stanowią one bowiem zachwianie równowagi, bluźniercze wynaturzenie i sama ich obecność tutaj może przyciągać rzeczy dużo gorsze od duchów.
Wierzę też w kult przodków. Wierzę, że nasi zmarli opiekują się nami i są gotowi służyć swoją pomocą w krytycznych sytuacjach, że zawsze są gdzieś obok. Ważne jest by o nich pamiętać, by sprawiać, by nie musieli się nas wstydzić. To są nasi prawdziwi aniołowie stróże. Jak się to ma do mojego wcześniejszego poglądu o duchach, których trzeba się bezwzględnie pozbyć z tego świata? Otóż przodkowie są z nami, ale są jednocześnie w lepszym świecie. To właśnie stamtąd przychodzą wszelkie ich interwencje. Są duchami, które już przeszły na drugą stronę - problemem są te, które tego nie zrobiły.