05-15-2015, 09:46 PM
Bo na początku jest lęk niedowierzanie
Gdy wzrok tracisz tak po prostu niespodziewanie
Gdy plamy coraz większe krok po kroku
Zostawiają cię samego w pustce i mroku
Co z tego że schemat tak powtarzalny
Że ten lęk nie do końca jest normalny
Że za każdym razem jest tragicznie tak samo
Już krzyczysz już płaczesz ale to wciąż za mało
Nieznajome twarze mówiące twoje imię
Kiedy ciało tak obce czy w ogóle przeżyje
Kiedy nie ma już słów fraz czy określeń
Tylko z tym niczym patrzysz pusto w przestrzeń
Przekleństwa modlitwy nie dają za wiele
Prosisz głupio o śmierć tyle ran na ciele
Prosisz o koniec za co kara to sroga
Komu byłeś niewierny komu byłaś wroga
Nawet w śnie ukojenie nie jest ci dane
Bo nie masz już sił torsje nieprzerwane
Bo czujesz pragnienie co ugasić nie możesz
Czy to piekło na ziemi któremu nie pomożesz
Podobno nie da się myśleć o niczym zupełnie
Teraz życie-nieżycie toczy cię beze mnie
Teraz znikną bez śladu z ludźmi powiązania
A ja cichutko sobie umrę bez żadnego zmuszania
Gdy wzrok tracisz tak po prostu niespodziewanie
Gdy plamy coraz większe krok po kroku
Zostawiają cię samego w pustce i mroku
Co z tego że schemat tak powtarzalny
Że ten lęk nie do końca jest normalny
Że za każdym razem jest tragicznie tak samo
Już krzyczysz już płaczesz ale to wciąż za mało
Nieznajome twarze mówiące twoje imię
Kiedy ciało tak obce czy w ogóle przeżyje
Kiedy nie ma już słów fraz czy określeń
Tylko z tym niczym patrzysz pusto w przestrzeń
Przekleństwa modlitwy nie dają za wiele
Prosisz głupio o śmierć tyle ran na ciele
Prosisz o koniec za co kara to sroga
Komu byłeś niewierny komu byłaś wroga
Nawet w śnie ukojenie nie jest ci dane
Bo nie masz już sił torsje nieprzerwane
Bo czujesz pragnienie co ugasić nie możesz
Czy to piekło na ziemi któremu nie pomożesz
Podobno nie da się myśleć o niczym zupełnie
Teraz życie-nieżycie toczy cię beze mnie
Teraz znikną bez śladu z ludźmi powiązania
A ja cichutko sobie umrę bez żadnego zmuszania
Relief exists, I find it when...