07-27-2015, 10:48 PM
Witam wszystkich bardzo serdecznie i do dyskusji zapraszam!
Ostatnio w gronie, które z Aleathy się wywodzi, wrzała pewna dyskusja na temat predyspozycji każdego człowieka.
Otóż doszło do konfrontacji dwóch poglądów:
Ja wybieram teorię numer 1. Z bardzo prostego powodu - doświadczenia. Jestem osobą bardzo złożoną jeżeli chodzi o konstrukcję psychiczną i z pewną wyolbrzymioną nadwrażliwością nerwową i emocjonalną. Czasami odczuwam takie przesycenie emocjami, że u innych osób w podobnym stanie nerwowym występują myśli samobójcze czy inne nieciekawe pomysły. U mnie tego nie ma. Mimo niezbyt ciekawej konstrukcji psychicznej, muszę się nieskromnie przyznać - miałem kilka sukcesów na płaszczyźnie technicznej, mimo mojego młodego wieku.
W pewnym stopniu pokonałem własne słabości, które były bardzo ciężkie i kłopotliwe dla mnie, i wyciągałem maksimum z tego, co dało się wyciągnąć.
Teoria numer 2 uwłacza mi jako człowiekowi. Bo kto bierze sobie prawo do definiowania, która jednostka jest lepsza od innej? Czy to nie jest czasem pewien śmierdzący relatywizm moralny, prowadzący do samo-usprawiedliwienia i przezwyciężenia wyrzutów własnego ego?
Zapraszam do dyskusji.
Ostatnio w gronie, które z Aleathy się wywodzi, wrzała pewna dyskusja na temat predyspozycji każdego człowieka.
Otóż doszło do konfrontacji dwóch poglądów:
- Każdy człowiek rodzi się z pewnymi predyspozycjami i możliwościami, co nie zmienia faktu że może rozwijać też dowolną inną część swojego życia; każdy jest Panem swojego losu.
- Założenie, że rodzą się ludzie o większych i mniejszych predyspozycjach - i tymi predyspozycjami/umiejętnościami można manipulować w bardzo ograniczonym stopniu - istnieje "klan" "nadludzi", przeznaczonych do rządzenia, oraz tych, którymi należy rządzić, jako że są słabszymi jednostkami.
Ja wybieram teorię numer 1. Z bardzo prostego powodu - doświadczenia. Jestem osobą bardzo złożoną jeżeli chodzi o konstrukcję psychiczną i z pewną wyolbrzymioną nadwrażliwością nerwową i emocjonalną. Czasami odczuwam takie przesycenie emocjami, że u innych osób w podobnym stanie nerwowym występują myśli samobójcze czy inne nieciekawe pomysły. U mnie tego nie ma. Mimo niezbyt ciekawej konstrukcji psychicznej, muszę się nieskromnie przyznać - miałem kilka sukcesów na płaszczyźnie technicznej, mimo mojego młodego wieku.
W pewnym stopniu pokonałem własne słabości, które były bardzo ciężkie i kłopotliwe dla mnie, i wyciągałem maksimum z tego, co dało się wyciągnąć.
Teoria numer 2 uwłacza mi jako człowiekowi. Bo kto bierze sobie prawo do definiowania, która jednostka jest lepsza od innej? Czy to nie jest czasem pewien śmierdzący relatywizm moralny, prowadzący do samo-usprawiedliwienia i przezwyciężenia wyrzutów własnego ego?
Zapraszam do dyskusji.