Nawiązując do miłości
Jestem tylko jedną, z tych co mówią z aniołami
Większość jednak z nich miłości nie zaznając
Staje się pięknymi miedzianymi dzwonami
Brzmieniem swym ciągle rzeczywistość zmieniając
I zastanawiam się czy można bez powietrza
Bo, który to już dzień, nie nadchodzisz z żadnej strony
Może to nie miesiąc, lecz dla mnie długa przerwa
Jeszcze się nie duszę, choć oddech przytłumiony
I czy powiesz mi co czuje, co ty czujesz?!
Czy zagadka jest paradoksem bez odpowiedzi?
I skąd ten gorzki smak co często poranek psuje
I skąd ta słodycz, każdych twoich odwiedzin?
Ref.
Wszyscy święci mieli balować w niebie
Każdy jednak już dawno gryzie piach
A ja wołam ciągle do ciebie
Zamiast wiary zapanował wtórnie strach
Gdy cię nie widzę wzdychać nie pozwalam sobie
Gdy siedzisz obok zmysły zachowuje trzeźwe
I ciągle tylko się pytam, co w końcu zrobię
Przyjaźń czy miłość, czego chcemy wreszcie?
I jak można wyczytać, czy też poczuć samemu
Płomienie uczuć, co się wzajem podsycają
Dadzą ciepło i jednemu i drugiemu
Nie ważne, że ich dłonie się już nie trzymają
I choć tyle mogę zrobić, napisać słów parę
Wzorowanych twórczością poprzednich pokoleń
Może to mi pomorze wzniecić w sobie wiarę
Odkryć jaką los zapisał nam rolę…
Ref.
Wszyscy święci mieli balować w niebie
Każdy jednak już dawno gryzie piach
A ja wołam ciągle do ciebie
Zamiast wiary zapanował wtórnie strach
Jestem tylko jedną, z tych co mówią z aniołami
Większość jednak z nich miłości nie zaznając
Staje się pięknymi miedzianymi dzwonami
Brzmieniem swym ciągle rzeczywistość zmieniając
I zastanawiam się czy można bez powietrza
Bo, który to już dzień, nie nadchodzisz z żadnej strony
Może to nie miesiąc, lecz dla mnie długa przerwa
Jeszcze się nie duszę, choć oddech przytłumiony
I czy powiesz mi co czuje, co ty czujesz?!
Czy zagadka jest paradoksem bez odpowiedzi?
I skąd ten gorzki smak co często poranek psuje
I skąd ta słodycz, każdych twoich odwiedzin?
Ref.
Wszyscy święci mieli balować w niebie
Każdy jednak już dawno gryzie piach
A ja wołam ciągle do ciebie
Zamiast wiary zapanował wtórnie strach
Gdy cię nie widzę wzdychać nie pozwalam sobie
Gdy siedzisz obok zmysły zachowuje trzeźwe
I ciągle tylko się pytam, co w końcu zrobię
Przyjaźń czy miłość, czego chcemy wreszcie?
I jak można wyczytać, czy też poczuć samemu
Płomienie uczuć, co się wzajem podsycają
Dadzą ciepło i jednemu i drugiemu
Nie ważne, że ich dłonie się już nie trzymają
I choć tyle mogę zrobić, napisać słów parę
Wzorowanych twórczością poprzednich pokoleń
Może to mi pomorze wzniecić w sobie wiarę
Odkryć jaką los zapisał nam rolę…
Ref.
Wszyscy święci mieli balować w niebie
Każdy jednak już dawno gryzie piach
A ja wołam ciągle do ciebie
Zamiast wiary zapanował wtórnie strach
Życie to żart ...
... tylko czasami źle opowiedziany.