To już ostatnia fragment opowiadania, tak więc udostępniam PDFa z całym opowiadaniem z formatowaniem i wszystko, coby jakoś to wyglądało.
LINK DO POBRANIA
-------------------------------
Mat miał wrócić za miesiąc, a ten czas spędziłem na kończeniu projektu dla króla, prawie codziennie widzieliśmy się z Krysią, kończyłem jej portret, aby finalnie mogła go sobie zawiesić nad łóżkiem u siebie w domu, odwiedzałem też często Denaris i Cerxinę, które to z każdą wizytą częstowały mnie coraz to bardziej wymyślnymi smakołykami, jak takie dwie kochane ciotki w moim wieku, swoją droga i tak były dla mnie jak siostry.
Nadszedł czas w którym to miałem oddać królowi projekt. Przychodząc do niego, przed pałacem natknąłem się na wcześniej wspominaną córkę królewską w towarzystwie kilku dam, podeszła tylko do mnie, podała mi rękę i szepnęła na ucho: „co do projektu, króla łatwo zadowolić, a co do życia: uda Ci się, musisz tylko w to wierzyć!”.
Poszedłem dalej, dałem królowi cały arkusz, gdzie wszystko było rozrysowane – przyglądał się mu dokładnie przez parę dobrych minut. W końcu podrapał się po głowie i zawołał jakiegoś przydupasa, który okazał się dotychczasowym architektem. Pomruczeli, poszumieli, aż w końcu nadszedł werdykt.
- Noo, jestem pod ogromnym wrażeniem i poważnie zastanawiam się nad zastosowaniem Twoich projektów do przebudowy, a nawet wykorzystać je w całości.
- Naprawdę? Jestem z siebie taki dumny teraz! – grzmotnąłem niczym dzik w sosnę, ale szczerze przynajmniej
- To bardzo dobrze! W ramach zapłaty jestem gotów jestem Ci zaoferować cztery tysiące złotych monet a do tego stałe wyżywienie i wszelkie pomoce w Twojej pracy za każdym razem gdy gościsz w naszym miasteczku.
W tym momencie zaniemówiłem, to było tak dużo pieniędzy – troszkę więcej niż to ile ja musiałem wydać na własny stelaż, płótno, pędzle i innego tego typu sprzęty do rysowania – wtedy już wiedziałem na co wydam swój zarobek, a jeśli dobrze czytelniku czytałeś to opowiadanie, też będziesz to wiedział, ot taka zagadka!
Nadchodził dzień, w którym wracał Mat, postanowiłem zabrać ze sobą Krysę, która solidnie się dołożyła do tego, abym zdobył ten jakże ważny zwój, gdy weszliśmy na polanę wszyscy byli już zebrani. Mat przywitał mnie karcącym spojrzeniem, że przyprowadzam „cywilów” do naszego obozu, ale zaraz potem rozpromienił się widząc, że trzymam zwój.
- Witaj bracie! – podszedł do mnie, objął mnie po bratersku – Widzę, że wykonałeś swoje zadanie.
- Ano, ale nie bez pomocy – odparłem, nie chcąc przyjmować wszystkich zasług dla siebie
- Tak, tak wiem– spojrzał na Krysię witając ją skinieniem głowy – quest poboczny jak widzę też wykonałeś. Tak swoją drogą, witaj Kryso!
- Ano taaak, bo Wy się znacie – roześmiałem się - Mat musisz ograniczyć picie w karczmach, bo potem całe miasteczko wie o naszych tajemnicach!
- Ja wcale nie piję dużo, to wszystko przez te pelikany!! – zaczął bronić się Mat, który wspominając o pelikanach odwrócił się i kiwnął porozumiewawczo do Cerxiny – No nic, chodźcie gdyż chcę Wam coś obwieścić.
Usiedliśmy przed Matem, któremu wręczyłem zwój, a on zaczął opowiadać:
Moja rodzina, wywodząca się spod znaku skały z pokolenia na pokolenie, każdemu najmłodszemu mężczyźnie daje coś w rodzaju testu męskości. Ma do wyboru dwie rzeczy: musi zrobić zadania z kartki, którą otrzymuje w dniu swoich szesnastych urodzin, bądź też udać się do Góry Zapomnienia – skinął tutaj na mnie – i odzyskać pradawny zwój, Tysianie, tak wyszło, że stałeś się mężczyzną!
W tym miejscu już MUSIAŁEM wtrącić swoje trzy grosze…
- Przecież Krysa była ze mną – dźgnąłem ją lekko – to ona też stała się mężczyzną?
- Przecież to głupie – odpowiedział rozbawiony Mat – ona dowiodła przez to, że jest nie tylko kobietą zaradną i odważną, ale i prawdziwą, dobrą przyjaciółką dla Ciebie jak i mam nadzieję dla nas wszystkich.
Ja zaś wykonywałem zadania z kartki – kontynuował – ale chciałem sprawdzić co jest w tym zwoju, że jest taki ważny, więc wybacz przyjacielu, ale trochę Cię wykorzystałem.
- Nie ma sprawy! – odparłem – Było warto, przynajmniej nie musiałem całymi dniami na dupie siedzieć!
Mat wziął zwój i uroczyście czyta co następuje:
BYGOS.
- Kapusta
- Boczek
- Cebula
(…)
W tym miejscu usłyszałem ciche „mniam”, a spojrzawszy na Krysię szepnąłem:
- Zgłodniałaś, co?
- A weź, lubię bigos…
Tutaj Mat się wydarł:
- Co to jest do cholery! Przecież ja nie lubię bigosu!! A wszyscy wiedzą jak się go robi!
Nadszedł wieczór, a wszyscy usiedliśmy przy ognisku, omawiając to co zaszło, śmiejąc się z Mata, który nie lubi bigosu, wszystko powiedzmy, że wróciło do normy, portret dla Krysy w tymże opowiadaniu został dokończony i wisi już na swoim należnym miejscu. Jestem szczęśliwy ze zmian które nastały, niech tak zostanie!
I tak wyglądał ostatni hm… rok mojego życia, wiele rzeczy jest ubarwionych, ale ludzie w opowiadaniu (oprócz króla i przydupasów, innych osób drugoplanowych) są prawdziwe i wszyscy wiedzą o kogo chodzi. Część historii jest zmyślonych, a część jest prawdziwych i nie zapomnijcie o zagadce!
Pozdrawiam, Tyś!
... Jeśli ktoś dotarł do tego miejsca to może pisać wszelkie pytania dotyczące tego opowiadania, a ja postaram się na nie odpowiedzieć (oprócz zagadki oczywiście).