Aleatha

Pełna wersja: Gdy umieram
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Gdy umieram
Pożoga rozpaczy strawiła świat cały,
Był ogród radości, jest ziemia i skały;
Zniknęło w tęsknocie do życia natchnienie
Od dziś całą radość pożera istnienie.

Zasłona goryczy przysłoniła szczęście,
Zbierając łapczywie wciąż więcej i więcej;
Krew ze mnie ucieka, choć nie wiem którędy,
Jak bardzo chcę wrócić, naprawić swe błędy!

Czas raczej już minął, to chyba jest pewne,
Cóż inne zostało, jak ronić łzy rzewne?
Lecz zabić się szkoda, gdy tli się choć płomyk,
Bo płomyk to ogień, choć bardzo znikomy.

Lecz w końcu odejdę, nie znając już siebie
I wtedy to słońce znów wzejdzie na niebie.

Po sobie...

Zostawię epitaf, nim zmienię się w pył:
był chłopiec co wierzył, co kochał, co żył.
Ten, co nadzieję posiadał,
I innym ranę zadał,
Bo nigdy się nie poddał,
A nagle upadł i życie oddał...

Oj Piotrze, Piotrze...
Mocne... rymy idealnie dobrane, sens przekazany w stu procentach, wiersz nie jest też na silę przedłużany. Nie wnikam, czemu tak ponury przekaz, zastanawia mnie też jak zdołałeś to napisać, żeby skomponować coś takiego na prawdę musiałbym być bliski śmierci. Nawet utrata nadziei i sensu byłaby za mała aby napisać coś takiego. Czytając to mam wrażenie, jakbyś myślał, że przeżyłeś już dziesiątki lat, a przecież, jeszcze jesteś młody Tongue Dlatego nie będę się zagłębiać w twoje tematy, ale za sam wiersz szacunek xD