03-18-2013, 08:45 PM
Szła pewnym, szybkim krokiem, nie spoglądała za siebie, ani na żywego sądnego, ani na tego martwego. Zaciskała fiolkę w dłoni, wzrok miała nieugięty, głowę dumnie podniesioną. Ale targały nią strach o przyjaciela i obawa, obawa, że może być już za późno, że spóźniła się. Gdy dotarła do Mata uświadomiła sobie, że prawie biegnie. Uklękła przy nim i rozwarła mu usta. Był już nieprzytomny, rana nie krwawiła zbyt mocno, jednak cała noga była sina. Drżącymi rękoma odkorkowała butelkę i wlała cały płyn do ust przyjaciela. Poczuła za sobą obecność sądnego, jego chłodny wzrok i ciekawość. Ze zniecierpliwieniem czekała, aż Mat odzyska przytomność, aż jego oddech przestanie być płytki i urywany, a policzki nabiorą kolorów. Przymknęła na chwilkę oczy kołysząc się w przód i w tył, jak podczas manty. Gdy spojrzała przed siebie Mat zaczynał powoli odzyskiwać przytomność, widać było, że bardzo ciążyły mu powieki i był po prostu słaby. Cerx położyła rękę na jego nodze i wyszeptała zaklęcie kumulując moc w rękach. Rana szybko się zasklepiła, pozostała tylko maleńka blizna, pamiątka po dzisiejszym incydencie, nie licząc kilku trupów wokół.
- I jak, lepiej? - zapytała uśmiechając się lekko. - Rany już nie ma, blizna pewnie zostanie, ale lepsze to niż bandaż.
- I jak, lepiej? - zapytała uśmiechając się lekko. - Rany już nie ma, blizna pewnie zostanie, ale lepsze to niż bandaż.
"Nikt prawie nie wie, dokąd go zaprowadzi droga, póki nie stanie u celu."
J.R.R.Tolkien