Drzwi, skrzypiąc, otworzyły się, a do środka wszedł średniego wzrostu mężczyzna odziany w brązową szatę sięgającą ziemi, podniszczoną tu i ówdzie. Wygląd tego jegomościa przywodził na myśl mnichów, o których opowiadano czasem, że ostali się jeszcze gdzieniegdzie, oddając cześć różnym bóstwom, choć te nie zrobiły nic, gdy Stary Świat walił się w gruzach. Łysiejący i z brązową, przeplataną siwizną brodą, sprawiał dość przyjazne wrażenie.
Oparł się ciężko na lasce i poprawił podróżną torbę, po czym skinął przyjaźnie do wędrowca po czym zwrócił się do karczmarza:
- Dajcie, dobry człowieku, kufel piwa i bochen chleba, jeśli tylko jest. - To powiedziawszy, rozejrzał się po pomieszczeniu i usiadł przy jednej z ław. - Będę też potrzebował jakiegoś kąta do spania, to może być stajnia albo stodoła.
Oparł się ciężko na lasce i poprawił podróżną torbę, po czym skinął przyjaźnie do wędrowca po czym zwrócił się do karczmarza:
- Dajcie, dobry człowieku, kufel piwa i bochen chleba, jeśli tylko jest. - To powiedziawszy, rozejrzał się po pomieszczeniu i usiadł przy jednej z ław. - Będę też potrzebował jakiegoś kąta do spania, to może być stajnia albo stodoła.
odpalajta swe motóry
zakładajta a'la skóry
zakładajta a'la skóry