12-31-2012, 03:52 PM
Pierwsza lekcja
- Najpierw zaczniemy od przebudzenia twojej mocy - zarządził Lupous wyciągając ręce do Avy.
Stali na wielkim placu na terenie akademii nazywanym areną. Miejsce walk, jak to ujął Lupous, otoczone było rzędami ławek umieszczonymi trzy metry nad placem. Podłoże było z kamienia, tak jak i mury ochronne. Zazwyczaj toczyły się tu walki magiczne, dlatego cały obszar areny był chroniony przez magię, jak i przez samą architekturę tego miejsca.
Ava podała ręce mistrzowi i spojrzała na niego. Był spokojny, opanowany i pewny siebie. Wymamrotał krótką formułę, po czym uśmiechnął się lekko.
- Całkowite przebudzenie mocy nastąpi, gdy jej użyjesz. A więc zaczniemy od... - zastanowił się chwilę. - Nasza moc polega na koncentracji i wydobyciu energii ze swojego ciała. Mocy używamy za pomocą umysłu i siły woli. Jeśli czarodziej ma słabą siłę woli, albo jest niespełna rozumu, to jego czary są słabe, niebezpieczne albo nie ma ich w ogóle. Więc jeśli pomyślisz o tym, co chcesz zrobić, przykładowo poruszyć jakiś przedmiot, wystarczy, że na niego spojrzysz i wyobrazisz sobie, co on robi. Weźmy taki kamień - Lupous podniósł z ziemi niewielki kamyczek i dał go Avie. - Spraw, żeby uniósł się w górę na kilka centymetrów.
Ava spojrzała na kamień i nakazała mu się podnieść marszcząc czoło. Kamień nawet nie drgnął.
- Jeszcze raz - zarządził Mistrz.
Ava ponownie rozkazała kamieniowi wznieść się, skupiając całą swą siłę woli na nim. Kamyczek uniósł się na centymetr, jednak, gdy Ava pomyślała tylko przelotnie o Chrisie, kamień wpadł z powrotem do jej wyciągniętej dłoni.
- Wiesz, jaki robisz błąd? - zapytał Lupous przewiercając ją wzrokiem.
Dziewczyna zastanowiła się chwilę, po czym rzekła niepewnie:
- Pomyślałam o czymś innym w trakcie... czaru?
Mistrz nieznacznie skinął głową.
- Będziemy ćwiczyć twoją koncentrację, bo jak się okazało to z nią jest problem. Zaczniemy od prostego ćwiczenie. Będziesz liczyć do tysiąca rzucając do mnie kamieniem. Nie we mnie, tylko do mnie, abym mógł go złapać i odrzucić tobie. Gotowa?
Mistrz odsunął się w tył, Ava również i skinęli sobie głowami na znak. Dziewczyna rzuciła kamień, a Lupous go złapał, jakby od niechcenia, choć Ava była pewna, że gdyby jej tak rzucił, kamyk już leżałby na podłożu.
- Licz na głos - zarządził.
Ava zaczęła liczyć na głos i z coraz większą wprawą łapała kamyk. Po tym, jak doliczyła do tysiąca, Mistrz nie odrzucił kamienia tylko uniósł nieznacznie kąciki ust w swojej imitacji uśmiechu.
- Czas na coś trudniejszego. W myślach będziesz liczyć, na głos śpiewać i rzucać dwoma kamykami.
Dziewczyna rozszerzyła oczy ze zdumienia. Tyle rzeczy na raz?
- Zaczynamy - podał jej kamień.
Ava zaczęła śpiewać swoją ulubioną piosenkę, liczyć i rzucać, co początkowo w ogóle jej nie wychodziło, a wszystko dodatkowo pogarszał jeszcze Mistrz, który nucił swoją melodię. Jednak po kilku próbach powoli zaczynała koncentrować się na tych wszystkich rzeczach jednocześnie i radziła sobie coraz lepiej. Lupous wymyślił jeszcze, aby dodatkowo robiła przysiady, co wpływało na jej lichą kondycję.
Po zakończeniu ćwiczeń zmęczona Ava usiadła na podłożu pocierając bolące mięśnie i skronie. Lupous stanął nad nią z ironicznym uśmiechem.
- Już masz dość? A zaplanowałem jeszcze biegi.
Dziewczyna spojrzała na niego zdumiona i jęknęła. Nie doszła jeszcze do siebie po wczorajszej wędrówce, a po ćwiczeniach była już kompletnie wykończona. Nogi bolały ją niemiłosiernie.
- Wstawaj - zarządził sucho podając jej rękę.
Ava ze zrezygnowaniem przyjęła jego pomoc i już po kilku sekundach stała obok niego otrzepując swój strój ćwiczebny. Mistrz kazał jej się zaraz po kolacji przebrać w świeżo wyprane i przyniesione jej ubrania: czarną koszulę, szkarłatny gorset, luźne spodnie i wysokie buty.
- Dwa okrążenia. - Ruszył truchtem.
Z westchnieniem Ava pobiegła za nim. Nigdy nie biegała, ani nawet nie ćwiczyła żadnej dyscypliny oprócz jazdy konnej, dlatego teraz była nieco zszokowana dbałością maga o kondycję. Bo co ona ma do magii?
Gdy Mistrz się zatrzymał Ava wpadł na niego i o mały włos się nie przewróciła, ale przytrzymał ją w pozycji pionowej.
- Przepraszam - wymamrotała chwiejąc się lekko.
- Nigdy nie trenowałaś - stwierdził z krzywym uśmiechem. - Będziemy pracować jeszcze ciężej, jeśli chcesz ocalić przyjaciela.
- Myślałam, że do tego jest potrzebna wyłącznie magia.
- Tak. Ale zanim zaczniesz używać prawdziwej magii twoje ciało musi się dostosować, żebyś później nie cierpiała - tłumaczył ze znudzeniem. - Magia odbiera energię, której ty na razie nie posiadasz, a ćwicząc wykorzystujesz ją, sprawiając, że z każdym nowym dniem możesz ćwiczyć więcej i mieć więcej energii potrzebnej do życia i czarów.
Ava skrzywiła się. Nie przywykła do jakiejkolwiek pracy, a tu zapowiadało się jej dużo.
- Idziemy. Musisz się wyspać. - Ruszył w stronę pałacu, w którym mieszkał wraz z ojcem i od niedawna Avą.
Pałac był ogromnym budynkiem wykonanym z marmuru i zdobionym złotem. Górował nad miastem w całym swym majestacie i budził postrach, szacunek i zachwyt. Pięć wysokich wież ustawionych na planie pięciokąta dzieliło pałac na sektory, a monstrualny ogród, pełen kolorowych kwiatów i zadbanych krzewów otaczał posiadłość przypominając labirynt. Okna były białe i ogromne, dawały widok na całe miasto, a w najlepszej części pałacowej również na port. Wokół zamku wznosił się wysoki na trzy metry mur, który dawniej pełnił funkcje obronne, teraz jednak był tylko odgrodzeniem od pozostałej części miasta. Znajdowały się na nim także baszty, w których stacjonowały straże pilnując porządku.
Ava i Lupous szli brukowanymi uliczkami Lawrio, podczas gdy większość mieszkańców już układała się do snu i gasiła magiczne kule, które były jedynym oświetleniem oprócz rzadziej używanych świec. Słońce zaszło już jakiś czas temu, na ulicach panowała nocna cisza, niekiedy przerywana krzykami rodziców nawołujących swe dzieci do powrotu. Dotychczas białe domki ustawione w idealnych rzędach wydawały się szare i smutne, i tylko srebrzyste światło księżyca nadawało im piękny wygląd, który posiadały za dnia.
Dotarli do bramy pałacowej, która natychmiast otwarła się za sprawą straży stojących przy niej. Wpuścili Mistrza i jego uczennicę do ogrodów pałacowych życząc im dobrej nocy.
Lupous parł na przód szeroką aleją przez ogród, a Ava podążała za nim walcząc ze zmęczeniem. Zauważyła, że niektóre kwiaty kwitną także w nocy, po czym jej oczy same się zamknęły i runęła na kolana potykając się o wystający kamień. Mistrz odwrócił się z niesmakiem.
- Nie tylko ty jesteś zmęczona - chwycił ją za rękę posyłając w jej kierunku odrobinę mocy, która natychmiast dodała jej energii i pomógł jej wstać. - Idziemy.
Przeszli przez ogród i wkroczyli do mrocznego wnętrza zamku. Widocznie większość jego mieszkańców już spała, choć Ava nie miała pojęcia, czy tacy w ogóle istnieją. Wiedziała tylko o sobie, Lupousie, Wielkim Mistrzu i służbie.
Mistrz zaprowadził ją krętymi korytarzami, do skrzydła mieszkalnego aż pod drzwi jej pokoju.
- Tu jest łazienka - wskazał drzwi na wprost jej komnaty. - W szafie masz piżamę i ręcznik.
Ava skinęła głową i weszła do pokoju, który miał stać się jej domem przez nieokreślony czas. Zamknęła za sobą drzwi pozostawiając Lupousa samego sobie i podeszła do szafy. Wyjęła ręcznik i piżamę, które jak mówił Mistrz, rzeczywiście tam były. Przewiesiła je przez ramię i wyszła na korytarz. Lupous siedział na krześle zaraz obok jej drzwi i jak się wydawało drzemał. Ava z uśmieszkiem weszła do łazienki i wzięła gorącą kąpiel, rozkoszując się każdą chwilą, gdy jej zmęczone mięśnie mogły odpocząć. Z westchnieniem ulgi wysuszyła się, ubrała i wyszła z łazienki. Mistrz wciąż siedział z zamkniętymi oczami, więc dziewczyna cicho podeszła do swoich drzwi i położyła dłoń na klamce.
- A może tak dobranoc? - zapytał cicho Mistrz przeszywając ją błękitem swych oczu.
Speszona Ava odsunęła się od drzwi.
- Przepraszam Mistrzu, ale myślałam, że już śpisz.
- Przecież miałem cię pilnować. Zapomniałaś? - pokręcił głową. - Chyba, że sama dasz sobie radę, to pójdę się wyspać. - Wstał.
- Nie mistrzu. Zostań proszę - szepnęła.
Spojrzał na nią i przez chwilę Avie wydawało się, że dostrzegła w jego oczach coś innego niż tylko zimną obojętność, czy znudzenie. Jakieś cieplejsze uczucia, których nie można tak po prostu nazwać jednym słowem. Jednak równie szybko zniknęły, jak i się pojawiły.
Mistrz rozsiadł się wygodnie na krześle.
- Nie sądzę, żeby dziś się coś działo, jednak zostanę. Gdyby coś było nie w porządku będę tu, albo dwa pokoje dalej - mówił obojętnie patrząc w głąb korytarza. - Idź już spać.
- Tak jest Mistrzu. Dobranoc.
Ava weszła do swojego pokoju i zamknęła drzwi. Przez chwilę stała w miejscu analizując sytuację i wszystko, czego tego dnia dokonała i nauczyła się, po czym rzuciła przyniesione ze sobą z łazienki szaty na podłogę i padła na łóżko. Nie zdążyła nawet przywołać twarzy Chrisa, a już spała.
- Najpierw zaczniemy od przebudzenia twojej mocy - zarządził Lupous wyciągając ręce do Avy.
Stali na wielkim placu na terenie akademii nazywanym areną. Miejsce walk, jak to ujął Lupous, otoczone było rzędami ławek umieszczonymi trzy metry nad placem. Podłoże było z kamienia, tak jak i mury ochronne. Zazwyczaj toczyły się tu walki magiczne, dlatego cały obszar areny był chroniony przez magię, jak i przez samą architekturę tego miejsca.
Ava podała ręce mistrzowi i spojrzała na niego. Był spokojny, opanowany i pewny siebie. Wymamrotał krótką formułę, po czym uśmiechnął się lekko.
- Całkowite przebudzenie mocy nastąpi, gdy jej użyjesz. A więc zaczniemy od... - zastanowił się chwilę. - Nasza moc polega na koncentracji i wydobyciu energii ze swojego ciała. Mocy używamy za pomocą umysłu i siły woli. Jeśli czarodziej ma słabą siłę woli, albo jest niespełna rozumu, to jego czary są słabe, niebezpieczne albo nie ma ich w ogóle. Więc jeśli pomyślisz o tym, co chcesz zrobić, przykładowo poruszyć jakiś przedmiot, wystarczy, że na niego spojrzysz i wyobrazisz sobie, co on robi. Weźmy taki kamień - Lupous podniósł z ziemi niewielki kamyczek i dał go Avie. - Spraw, żeby uniósł się w górę na kilka centymetrów.
Ava spojrzała na kamień i nakazała mu się podnieść marszcząc czoło. Kamień nawet nie drgnął.
- Jeszcze raz - zarządził Mistrz.
Ava ponownie rozkazała kamieniowi wznieść się, skupiając całą swą siłę woli na nim. Kamyczek uniósł się na centymetr, jednak, gdy Ava pomyślała tylko przelotnie o Chrisie, kamień wpadł z powrotem do jej wyciągniętej dłoni.
- Wiesz, jaki robisz błąd? - zapytał Lupous przewiercając ją wzrokiem.
Dziewczyna zastanowiła się chwilę, po czym rzekła niepewnie:
- Pomyślałam o czymś innym w trakcie... czaru?
Mistrz nieznacznie skinął głową.
- Będziemy ćwiczyć twoją koncentrację, bo jak się okazało to z nią jest problem. Zaczniemy od prostego ćwiczenie. Będziesz liczyć do tysiąca rzucając do mnie kamieniem. Nie we mnie, tylko do mnie, abym mógł go złapać i odrzucić tobie. Gotowa?
Mistrz odsunął się w tył, Ava również i skinęli sobie głowami na znak. Dziewczyna rzuciła kamień, a Lupous go złapał, jakby od niechcenia, choć Ava była pewna, że gdyby jej tak rzucił, kamyk już leżałby na podłożu.
- Licz na głos - zarządził.
Ava zaczęła liczyć na głos i z coraz większą wprawą łapała kamyk. Po tym, jak doliczyła do tysiąca, Mistrz nie odrzucił kamienia tylko uniósł nieznacznie kąciki ust w swojej imitacji uśmiechu.
- Czas na coś trudniejszego. W myślach będziesz liczyć, na głos śpiewać i rzucać dwoma kamykami.
Dziewczyna rozszerzyła oczy ze zdumienia. Tyle rzeczy na raz?
- Zaczynamy - podał jej kamień.
Ava zaczęła śpiewać swoją ulubioną piosenkę, liczyć i rzucać, co początkowo w ogóle jej nie wychodziło, a wszystko dodatkowo pogarszał jeszcze Mistrz, który nucił swoją melodię. Jednak po kilku próbach powoli zaczynała koncentrować się na tych wszystkich rzeczach jednocześnie i radziła sobie coraz lepiej. Lupous wymyślił jeszcze, aby dodatkowo robiła przysiady, co wpływało na jej lichą kondycję.
Po zakończeniu ćwiczeń zmęczona Ava usiadła na podłożu pocierając bolące mięśnie i skronie. Lupous stanął nad nią z ironicznym uśmiechem.
- Już masz dość? A zaplanowałem jeszcze biegi.
Dziewczyna spojrzała na niego zdumiona i jęknęła. Nie doszła jeszcze do siebie po wczorajszej wędrówce, a po ćwiczeniach była już kompletnie wykończona. Nogi bolały ją niemiłosiernie.
- Wstawaj - zarządził sucho podając jej rękę.
Ava ze zrezygnowaniem przyjęła jego pomoc i już po kilku sekundach stała obok niego otrzepując swój strój ćwiczebny. Mistrz kazał jej się zaraz po kolacji przebrać w świeżo wyprane i przyniesione jej ubrania: czarną koszulę, szkarłatny gorset, luźne spodnie i wysokie buty.
- Dwa okrążenia. - Ruszył truchtem.
Z westchnieniem Ava pobiegła za nim. Nigdy nie biegała, ani nawet nie ćwiczyła żadnej dyscypliny oprócz jazdy konnej, dlatego teraz była nieco zszokowana dbałością maga o kondycję. Bo co ona ma do magii?
Gdy Mistrz się zatrzymał Ava wpadł na niego i o mały włos się nie przewróciła, ale przytrzymał ją w pozycji pionowej.
- Przepraszam - wymamrotała chwiejąc się lekko.
- Nigdy nie trenowałaś - stwierdził z krzywym uśmiechem. - Będziemy pracować jeszcze ciężej, jeśli chcesz ocalić przyjaciela.
- Myślałam, że do tego jest potrzebna wyłącznie magia.
- Tak. Ale zanim zaczniesz używać prawdziwej magii twoje ciało musi się dostosować, żebyś później nie cierpiała - tłumaczył ze znudzeniem. - Magia odbiera energię, której ty na razie nie posiadasz, a ćwicząc wykorzystujesz ją, sprawiając, że z każdym nowym dniem możesz ćwiczyć więcej i mieć więcej energii potrzebnej do życia i czarów.
Ava skrzywiła się. Nie przywykła do jakiejkolwiek pracy, a tu zapowiadało się jej dużo.
- Idziemy. Musisz się wyspać. - Ruszył w stronę pałacu, w którym mieszkał wraz z ojcem i od niedawna Avą.
Pałac był ogromnym budynkiem wykonanym z marmuru i zdobionym złotem. Górował nad miastem w całym swym majestacie i budził postrach, szacunek i zachwyt. Pięć wysokich wież ustawionych na planie pięciokąta dzieliło pałac na sektory, a monstrualny ogród, pełen kolorowych kwiatów i zadbanych krzewów otaczał posiadłość przypominając labirynt. Okna były białe i ogromne, dawały widok na całe miasto, a w najlepszej części pałacowej również na port. Wokół zamku wznosił się wysoki na trzy metry mur, który dawniej pełnił funkcje obronne, teraz jednak był tylko odgrodzeniem od pozostałej części miasta. Znajdowały się na nim także baszty, w których stacjonowały straże pilnując porządku.
Ava i Lupous szli brukowanymi uliczkami Lawrio, podczas gdy większość mieszkańców już układała się do snu i gasiła magiczne kule, które były jedynym oświetleniem oprócz rzadziej używanych świec. Słońce zaszło już jakiś czas temu, na ulicach panowała nocna cisza, niekiedy przerywana krzykami rodziców nawołujących swe dzieci do powrotu. Dotychczas białe domki ustawione w idealnych rzędach wydawały się szare i smutne, i tylko srebrzyste światło księżyca nadawało im piękny wygląd, który posiadały za dnia.
Dotarli do bramy pałacowej, która natychmiast otwarła się za sprawą straży stojących przy niej. Wpuścili Mistrza i jego uczennicę do ogrodów pałacowych życząc im dobrej nocy.
Lupous parł na przód szeroką aleją przez ogród, a Ava podążała za nim walcząc ze zmęczeniem. Zauważyła, że niektóre kwiaty kwitną także w nocy, po czym jej oczy same się zamknęły i runęła na kolana potykając się o wystający kamień. Mistrz odwrócił się z niesmakiem.
- Nie tylko ty jesteś zmęczona - chwycił ją za rękę posyłając w jej kierunku odrobinę mocy, która natychmiast dodała jej energii i pomógł jej wstać. - Idziemy.
Przeszli przez ogród i wkroczyli do mrocznego wnętrza zamku. Widocznie większość jego mieszkańców już spała, choć Ava nie miała pojęcia, czy tacy w ogóle istnieją. Wiedziała tylko o sobie, Lupousie, Wielkim Mistrzu i służbie.
Mistrz zaprowadził ją krętymi korytarzami, do skrzydła mieszkalnego aż pod drzwi jej pokoju.
- Tu jest łazienka - wskazał drzwi na wprost jej komnaty. - W szafie masz piżamę i ręcznik.
Ava skinęła głową i weszła do pokoju, który miał stać się jej domem przez nieokreślony czas. Zamknęła za sobą drzwi pozostawiając Lupousa samego sobie i podeszła do szafy. Wyjęła ręcznik i piżamę, które jak mówił Mistrz, rzeczywiście tam były. Przewiesiła je przez ramię i wyszła na korytarz. Lupous siedział na krześle zaraz obok jej drzwi i jak się wydawało drzemał. Ava z uśmieszkiem weszła do łazienki i wzięła gorącą kąpiel, rozkoszując się każdą chwilą, gdy jej zmęczone mięśnie mogły odpocząć. Z westchnieniem ulgi wysuszyła się, ubrała i wyszła z łazienki. Mistrz wciąż siedział z zamkniętymi oczami, więc dziewczyna cicho podeszła do swoich drzwi i położyła dłoń na klamce.
- A może tak dobranoc? - zapytał cicho Mistrz przeszywając ją błękitem swych oczu.
Speszona Ava odsunęła się od drzwi.
- Przepraszam Mistrzu, ale myślałam, że już śpisz.
- Przecież miałem cię pilnować. Zapomniałaś? - pokręcił głową. - Chyba, że sama dasz sobie radę, to pójdę się wyspać. - Wstał.
- Nie mistrzu. Zostań proszę - szepnęła.
Spojrzał na nią i przez chwilę Avie wydawało się, że dostrzegła w jego oczach coś innego niż tylko zimną obojętność, czy znudzenie. Jakieś cieplejsze uczucia, których nie można tak po prostu nazwać jednym słowem. Jednak równie szybko zniknęły, jak i się pojawiły.
Mistrz rozsiadł się wygodnie na krześle.
- Nie sądzę, żeby dziś się coś działo, jednak zostanę. Gdyby coś było nie w porządku będę tu, albo dwa pokoje dalej - mówił obojętnie patrząc w głąb korytarza. - Idź już spać.
- Tak jest Mistrzu. Dobranoc.
Ava weszła do swojego pokoju i zamknęła drzwi. Przez chwilę stała w miejscu analizując sytuację i wszystko, czego tego dnia dokonała i nauczyła się, po czym rzuciła przyniesione ze sobą z łazienki szaty na podłogę i padła na łóżko. Nie zdążyła nawet przywołać twarzy Chrisa, a już spała.
"Nikt prawie nie wie, dokąd go zaprowadzi droga, póki nie stanie u celu."
J.R.R.Tolkien