Odgarnęła włosy z oczu i westchnęła cicho. Wiatr wiał niemiłosiernie targając połami jej płaszcza, wplątując zabłąkane liście we włosy, przeszywając ją na wskroś swymi zimnymi niczym lód mackami.
Szła szybko trzymając skostniałe ręce w kieszeniach. U jej boku miecz postukiwał w nogę przy każdym nerwowym kroku. Już niedaleko pocieszyła się w myślach. Ścieżka skręcała i już po chwili dziewczyna dostrzegła pierwsze zabudowania sporej wioski. Wydawała się znacznie dalej niż była w rzeczywistości, bo deszcz tak mocno zasiekał, że nawet ktoś o dobrym wzroku nie był wstanie zobaczyć dalej, niż na paręnaście metrów. Podróżniczka przyspieszyła i już niedługo znalazła się w obrębie pierwszych gospodarstw. Zdana bardziej na intuicję niż na wzrok odszukała główną ulicę, po której wartkim strumieniem płynęła woda deszczowa mocząc zabieganym przechodniom buty. Dziewczyna stanęła przemoczona przed karczmą - sporym, nieco podniszczonym, drewnianym budynkiem z zamazanym szyldem.
Chwyciła klamkę i przekroczyła próg, by już więcej nie marznąć. W środku było ciepło, w miarę przytulnie i tylko jeden stolik w rogu z dala od pozostałych wciąż był pusty. Dziewczyna skierowała się do niego z dziwnym przeczuciem, że to miejsce na nią czekało. Może nawet tak było?
Usiadła i zdjęła przemoczony płaszcz wieszając go na oparciu. Teraz ona będzie czekać tyle, na ile zajdzie potrzeba.
Szła szybko trzymając skostniałe ręce w kieszeniach. U jej boku miecz postukiwał w nogę przy każdym nerwowym kroku. Już niedaleko pocieszyła się w myślach. Ścieżka skręcała i już po chwili dziewczyna dostrzegła pierwsze zabudowania sporej wioski. Wydawała się znacznie dalej niż była w rzeczywistości, bo deszcz tak mocno zasiekał, że nawet ktoś o dobrym wzroku nie był wstanie zobaczyć dalej, niż na paręnaście metrów. Podróżniczka przyspieszyła i już niedługo znalazła się w obrębie pierwszych gospodarstw. Zdana bardziej na intuicję niż na wzrok odszukała główną ulicę, po której wartkim strumieniem płynęła woda deszczowa mocząc zabieganym przechodniom buty. Dziewczyna stanęła przemoczona przed karczmą - sporym, nieco podniszczonym, drewnianym budynkiem z zamazanym szyldem.
Chwyciła klamkę i przekroczyła próg, by już więcej nie marznąć. W środku było ciepło, w miarę przytulnie i tylko jeden stolik w rogu z dala od pozostałych wciąż był pusty. Dziewczyna skierowała się do niego z dziwnym przeczuciem, że to miejsce na nią czekało. Może nawet tak było?
Usiadła i zdjęła przemoczony płaszcz wieszając go na oparciu. Teraz ona będzie czekać tyle, na ile zajdzie potrzeba.
"Nikt prawie nie wie, dokąd go zaprowadzi droga, póki nie stanie u celu."
J.R.R.Tolkien