12-24-2012, 05:21 PM
Gdy Cerxina weszła do karczmy, odruchowo skierowała wzrokiem w kąt - nie było tam nikogo, co wielce ją zdziwiło. Myślałam że sam da radę się pozbierać. Jeszcze bardziej zdziwiła się kiedy zauważyła go obok siebie, siedzącego na krześle i opierającego się o stół. Usiadła naprzeciw niego i pokręciła głową, po czym zapytała:
- Czemu tutaj, a nie jak zwykle, w kącie?
- Jest... - Mat mówił cicho i powoli - jest bliżej drzwi...
- To jakiś argument. - Westchnęła jego towarzyszka i sięgnęła ręką do torby którą miała na ramieniu - wyjęła z niej jakąś fiolkę wypełnioną przezroczystym płynem którą podała łucznikowi. Ten przyjął naczynie i przypatrzył się nieufnie zawartości; zapytał słabym głosem:
- Co mam z tym zrobić?
- Wypij. - Uśmiechnęła się czarodziejka; iście przekonująco do wypicia - czarująco wręcz. Więc łucznik odkorkował butelkę i drżącymi dłońmi przytknął ją do ust - przełknął płyn powoli, odłożył fiolkę na stół i spojrzał na Cerxinę, po czym powiedział:
- Smakuje jak woda. Skąd to wzięłaś?
- Od miejscowej znachorki. - Dziewczyna przyglądała się towarzyszowi uważnie.
- No co? - Powiedział po chwili milczenia słabym głosem, próbując uczynić go wzburzonym - i od razu tego pożałował. Cóż, lekarstwo widocznie zaczęło działać.
- No nic - stwierdziła Cerxina, gdy łucznik wybiegał z karczmy trzymając się za brzuch.
Po chwili nieobecności wrócił - oparł się o futrynę nasz łucznik - widać było, że stoi pewniej; zaplótł ręce na piersi po czym zmierzył czarodziejkę wzrokiem.
- Pomogło - powiedział z wyrzutem w głosie i ruszył w stronę stołka.
- Widzę. - Uśmiechnęła się dziewczyna niewzruszona.
- Ja też widzę - wtrącił karczmarz stojący przy ladzie - coś jakby mniej zielony po twarzy jest.
- Panie bracie szynkarzu - i Ty przeciwko mnie? Oszczędź mi i przynieś kubek wody, jeno zimnej. A Ty moja droga, co wykombinowałaś z tą mapą? To jeszcze pamiętam.
- Czemu tutaj, a nie jak zwykle, w kącie?
- Jest... - Mat mówił cicho i powoli - jest bliżej drzwi...
- To jakiś argument. - Westchnęła jego towarzyszka i sięgnęła ręką do torby którą miała na ramieniu - wyjęła z niej jakąś fiolkę wypełnioną przezroczystym płynem którą podała łucznikowi. Ten przyjął naczynie i przypatrzył się nieufnie zawartości; zapytał słabym głosem:
- Co mam z tym zrobić?
- Wypij. - Uśmiechnęła się czarodziejka; iście przekonująco do wypicia - czarująco wręcz. Więc łucznik odkorkował butelkę i drżącymi dłońmi przytknął ją do ust - przełknął płyn powoli, odłożył fiolkę na stół i spojrzał na Cerxinę, po czym powiedział:
- Smakuje jak woda. Skąd to wzięłaś?
- Od miejscowej znachorki. - Dziewczyna przyglądała się towarzyszowi uważnie.
- No co? - Powiedział po chwili milczenia słabym głosem, próbując uczynić go wzburzonym - i od razu tego pożałował. Cóż, lekarstwo widocznie zaczęło działać.
- No nic - stwierdziła Cerxina, gdy łucznik wybiegał z karczmy trzymając się za brzuch.
Po chwili nieobecności wrócił - oparł się o futrynę nasz łucznik - widać było, że stoi pewniej; zaplótł ręce na piersi po czym zmierzył czarodziejkę wzrokiem.
- Pomogło - powiedział z wyrzutem w głosie i ruszył w stronę stołka.
- Widzę. - Uśmiechnęła się dziewczyna niewzruszona.
- Ja też widzę - wtrącił karczmarz stojący przy ladzie - coś jakby mniej zielony po twarzy jest.
- Panie bracie szynkarzu - i Ty przeciwko mnie? Oszczędź mi i przynieś kubek wody, jeno zimnej. A Ty moja droga, co wykombinowałaś z tą mapą? To jeszcze pamiętam.
odpalajta swe motóry
zakładajta a'la skóry
zakładajta a'la skóry