- Może być, ale czy nie lepiej go kupić? Nie wiadomo, czy tu wrócę, a druga sprawa to to, że jak już będę miała konia, to przecież nie będziemy go ciągać za sobą, nie sądzisz? - Uniosła wysoko brwi.
- Jeżeli uda nam się go kupić, w co powątpiewam - wzruszył ramionami.
- Już moja w tym głowa - uśmiechnęła się chytrze i wstała poprawiając włosy. Kierowała się do lady, pewna siebie, z wysoko uniesioną głową sprawiała niesamowite wrażenie. Mat szedł zaś za nią przyglądając się jej w zadumie. Iście Stokrotka była z niej. Choć teraz wyglądała raczej jak róża - piękna, lecz niebezpieczna.
- Drogi nasz panie gospodarzu, czy mogę o coś poprosić? - zagadnęła zapracowanego szynkarza unosząx w górę kąciki ust.
Mężczyzna spojrzał na nią i uśmiechnął się życzliwie.
- Oczywiście droga pani.
- Słyszałam, że mości pan ma konia. Czy jest możliwość go odkupić?
- Hmmm... - karczmarz zmarszczył brwi, a na jego czole pojawiła się głęboka zmarszczka. - Teoretycznie jest...
- Ile pan by za niego chciał? Jest mi pilnie potrzebny, do gór daleka droga, jednak nie chciałabym pozbawiać pana brata źródła dochodów... - spojrzała na niego przymilnie z zatroskanym wyrazem twarzy.
- A tam - machnął lekceważąco ręką. - Karczma jest ważniejsza.
- Oczywiście! W tak zadbanej i dobrze utrzymanej od wieków nie byłam!
Karczmarz równy chłop, zarumienił się jednak i gładząc brodę w zamyśleniu dodał:
- To ile pani dasz za konia?
- Widzisz, Mat? Tak się robi interesy - szepnęła do niego siedząc ponownie przy stole.
Koń był ich, kupiony za przyzwoitą cenę, podobno świetnie się sprawował - tak przynajmniej zapewniał gospodarz.
- Widzę, widzę - mruknął.
- No daj spokój! Zazdrosny jesteś! - roześmiała się głośno, lecz dźwięcznie.
- Jeżeli uda nam się go kupić, w co powątpiewam - wzruszył ramionami.
- Już moja w tym głowa - uśmiechnęła się chytrze i wstała poprawiając włosy. Kierowała się do lady, pewna siebie, z wysoko uniesioną głową sprawiała niesamowite wrażenie. Mat szedł zaś za nią przyglądając się jej w zadumie. Iście Stokrotka była z niej. Choć teraz wyglądała raczej jak róża - piękna, lecz niebezpieczna.
- Drogi nasz panie gospodarzu, czy mogę o coś poprosić? - zagadnęła zapracowanego szynkarza unosząx w górę kąciki ust.
Mężczyzna spojrzał na nią i uśmiechnął się życzliwie.
- Oczywiście droga pani.
- Słyszałam, że mości pan ma konia. Czy jest możliwość go odkupić?
- Hmmm... - karczmarz zmarszczył brwi, a na jego czole pojawiła się głęboka zmarszczka. - Teoretycznie jest...
- Ile pan by za niego chciał? Jest mi pilnie potrzebny, do gór daleka droga, jednak nie chciałabym pozbawiać pana brata źródła dochodów... - spojrzała na niego przymilnie z zatroskanym wyrazem twarzy.
- A tam - machnął lekceważąco ręką. - Karczma jest ważniejsza.
- Oczywiście! W tak zadbanej i dobrze utrzymanej od wieków nie byłam!
Karczmarz równy chłop, zarumienił się jednak i gładząc brodę w zamyśleniu dodał:
- To ile pani dasz za konia?
- Widzisz, Mat? Tak się robi interesy - szepnęła do niego siedząc ponownie przy stole.
Koń był ich, kupiony za przyzwoitą cenę, podobno świetnie się sprawował - tak przynajmniej zapewniał gospodarz.
- Widzę, widzę - mruknął.
- No daj spokój! Zazdrosny jesteś! - roześmiała się głośno, lecz dźwięcznie.
"Nikt prawie nie wie, dokąd go zaprowadzi droga, póki nie stanie u celu."
J.R.R.Tolkien