Podróż do Moskwy była wyjątkowo długa, męcząca i nudna. Siedziałam wtulona w Kasjana i słuchałam radia puszczonego prawie na maxa, bo skończyły nam się tematy do rozmów już gdzieś w połowie drogi. Grali mój ulubiony utwór z czasów dzieciństwa - Biale Jerozy. Tata miał kiedyś taką kasetę z ruskim disko. Słuchałam jej całymi dniami.
- Długo jeszcze? - mruknęłam chyba już po raz setny. Widziałam, że wszystkim nudzi się tak samo, jak mi. W dodatku byliśmy wykończeni.
- Jeszcze trochę - odparł spokojnie Borys. - Aleks zmienisz mnie?
- Jasne.
Zjechaliśmy z drogi na niewielką stację benzynową. Dojeżdżaliśmy do stolicy (choć i tak jeszcze ze dwie godziny jazdy), lecz jak niektóre stacje na Syberii były kiepskie, to ta była prawie ruiną. Na szczęście przystanęliśmy tylko, by rozprostować nogi i zmienić za kółkiem biednego Borysa. Jakieś piętnaście minut i możemy jechać dalej.
Wyskoczyłam z wozu i odetchnęłam głęboko. Była noc, mróz zaczynał szczypać mnie w nos, a z ust wydobywały się obłoczki pary. Pochodziłam koło wozu przysłuchując się marudzącym chłopakom. Gdy tylko Aleks zasiadł się za kierownicą wszyscy, jak na komendę znaleźliśmy się w środku i przypięci pasami czekaliśmy na odjazd.
- Zimno trochę - zagadnął Aleks odpalając brykę.
- A tam, tylko trzy na minusie. - Uśmiechnął się Kasjan. - Bywało gorzej.
Zaśmialiśmy się zgodnie, lecz po chwili wszyscy umilkli, a ja pogrążyłam się w niespokojnym śnie.
- Natasza obudź się, jesteśmy już w stolicy - szepnął do mnie łagodnie Kasjan.
Westchnęłam cicho otwierając oczy.
- To dobrze. Myślałam, że nigdy nie dojedziemy - ziewnęłam.
Wysiedliśmy przed starym motelem, który nie robił najlepszego wrażenia, ale przynajmniej był tani. Tak przynajmniej twierdził Borys.
Zabrałam walizkę i torbę i za chłopakami ruszyłam do budynku. Dostaliśmy dwa pokoje - jeden dla mnie i Kasjana, drugi dla reszty naszej ekipy. Upierałam się przy własnym pokoju, ale stwierdzili, że to może być niebezpieczne, szczególnie, gdy coś się stanie. Więc koniec z własnym pokojem. Przynajmniej w związku z tym polowaniem.
Pokój był niewielki, ale czysty i w miarę zadbany. Nikłe promienie słoneczne wpadały przez dawno nie czyszczone okno na dywan oddzielający od siebie dwa łóżka. Westchnęłam. Kasjan leżał na swoim posłaniu i wpatrywał się w sufit gotów w każdej chwili do działań, a ja ledwo zdążyłam się przebrać w coś świeżego i wziąć prysznic, a już ruszaliśmy na spotkanie z naszym zleceniodawcą. Byłam zdecydowanie nie przygotowana do tego.
Aleks pracujący aktualnie za naszego kierowce zatrzymał się przed wykwintną restauracją, niedaleko centrum. Weszliśmy do środka pewni siebie, lecz klimat tego miejsca zdecydowanie nie przypominał lokali, do jakich my chodziliśmy. Starłam się wyglądać dumnie, lecz gdy starszy pan z białym wąsem i czujnym spojrzeniem swych szarych oczu wezwał nas do siebie, czułam się jak skarcone za poważne wykroczenie dziecko.
– Jestem Amwrosij Morozow. - Podał każdemu z nas rękę na przywitanie i uścisnął serdecznie. No, może nie wszystkim, moją pocałował. Stałam jak słup soli. - Siadajcie – wskazał gestem jedwabne krzesła.
Usiedliśmy. Każdy z nas jednakowo spięty i sztywny, nieco poddenerwowany. Tylko Kasjan wydawał się pewny siebie i... rozbawiony? Jeszcze trochę, a bym mu przywaliła.
– Coś dla państwa? Ja stawiam – uśmiechnął się starszy pan. Miał ubrany szary garnitur, białą koszulę i ładny krawat. Już na pierwszy rzut oka można było powiedzieć, że jest autorytetem i poważną osobistością w społeczeństwie.
– Może... cole? - zaproponował Kasjan rozglądając się po nas. Kiwnęliśmy twierdząco głowami.
Gdy kelner przyszedł z zamówieniem dosłownie przyssałam się do napoju. Amwrosij spojrzał na mnie z uśmiechem, lecz jego oczy pozostały zimne. Nie podobało mi się to.
Z grubsza omówiliśmy plan, starszy pan podał nam namiary na pierwsze trzy strzygi i pełen elegancji stwierdził, że niestety czas go nagli i musi już iść. Ubrał swój czarny płaszcz i wyszedł po krótkim pożegnaniu. Wyglądał, jak hrabia Drakula. Uśmiechnęłam się smutno.
Wróciliśmy do motelu i mieliśmy czas dla siebie, jak to określił Aleks. O osiemnastej miała być zbiórka i dopracowanie planu, a potem tylko czyste działanie. Rozłożyłam się na moim łóżku i oglądałam telewizję, podczas gdy Kasjan czytał książkę, ale nie normalną, jakąś powieść, czy coś w tym stylu, ale o technikach walki. Spojrzałam na niego z uśmiechem.
– Czyżbyś się uczył?
Prychnął i spojrzał na mnie wymownie.
– Nigdy nie wiadomo.
– Taa...
O osiemnastej wraz z Kasjanem byliśmy już w pokoju obok u chłopaków i siedzieliśmy na podłodze, bo stolik był za mały. Aleks wyciągnął plan lokalu, w którym mieliśmy działać.
– Plan jest prosty. Natasza idzie do lokalu. Musisz uwieść te strzygi, najlepiej najpierw dwie. Zaprowadzisz je do nas...
– Ej, ej! To moja dziewczyna, chyba nie poślemy jej samej w paszczę lwa! - wściekł się Kasjan.
– Oczywiście, nie pójdzie sama. Pójdziesz z nią.
Kasjan spojrzał na niego podejrzliwie.
– Kas, daj spokój. Będziesz mnie ubezpieczał. To nie głupi pomysł. Ja ich stamtąd wyciągnę, weźmiemy ich w kleszcze, my od tyły – wskazałam na mnie i mojego chłopaka - a wy od strony tej uliczki. - Wskazałam mapę i resztę chłopaków. Aleks pokiwał twierdząco głową.
– Rozgryzłaś mnie Natka! - zaśmiał się chłopak. - Dokładnie tak, jak powiedziałaś.
Borys poklepał mnie po plecach, a Konrad obdarzył promiennym uśmiechem. Tylko Kasjan wydawał się zamyślony i zaniepokojony.
Powtórzyliśmy cały plan jeszcze dwa razy. Aleks przydzielił chłopakom pozycje i zarządził odjazd za piętnaście minut. Zerwałam się z miejsca i pobiegłam do pokoju.
– Kołki, pistolet, miecz... - mruczałam pakując broń do torby. Jeden kołek zostawiłam na łóżku.
Szybko ściągnęłam wszystkie ciuchy. Musiałam przebrać się w coś, co przyciągnie uwagę strzyg, czyli coś podkreślającego moje walory – kolor włosów, figurę, pełne usta. Musiałam się też umalować. Wyrzuciłam z torebki dwie sukienki. Aleks kazał mi je wziąć, jakbyśmy wybrali się po robocie do jakiegoś klubu. Wybrałam tą krwisto czerwoną, bo fajnie kontrastowała z moimi czarnymi włosami i dość bladą cerą. Ale wśród morojów i strzyg to i tak wyglądałam, jakbym miała niezłą opaleniznę.
– Kasjan pomóż mi – podeszłam do niego, gdy tylko wszedł do pokoju. Miał strasznie smętną minę.
– Nie chciałabyś byś strzygą? - zagadnął zapinając mi z tyłu zamek sukienki.
– Co za głupi pytanie! - zaśmiałam się podchodząc do lustra i malując usta pomadką koloru sukienki.
– Nie chciałabyś być nieśmiertelna? Bylibyśmy zawsze razem, niepokonani... - objął mnie w pasie. - Nie chciałabyś? Nie chciałabyś mieć mnie na zawsze?
– Kasjan – zaśmiałam się. - Przecie jesteśmy razem, jesteśmy prawie niepokonani! Po co nam nieśmiertelność, z która musielibyśmy sprzedać swe dusze?
– Prawie Natka. Kiedyś znajdzie się ktoś, kto nie będzie naszą ofiarą. Tylko łowcą.
– Takie jest życie – wzruszyłam ramionami odkładając pomadkę, a zaczynając malować oczy. - To silniejszy wygrywa. Gotowa – dodałam po chwili z uśmiechem odwracając się do niego.
– Pięknie. - Szepnął patrząc na mnie z podziwem.
Zaśmiałam się cicho i ruszyłam w kierunku mojego łóżka. Miałam rajstopy, bo było zimno, ale miałam też pas na udzie, za który założyłam jeden kołek i sztylet. Ubrałam ciepły sweter i płaszcz, zabrałam torbę. Kasjan obserwował mnie pilnie. Szkoda, że nie umiałam czytać w myślach. Wtedy odgadłabym, co go gryzie.
Rozległo się pukanie, po czym drzwi otwarły się, a na progu stał Aleks, a za nim Borys zaciągający się dymem papierosowym i Konrad czytający jakieś notatki.
– Gotowi?
– Ta jest – odpowiedziałam, a Kasjan pokiwał głową na znak potwierdzenia.
– To chodźcie. Robota czeka.
Zamknęłam pokój i włożyłam klucz do kieszeni. Pozostawało mi tylko mieć nadzieję, że go nie zgubię. Wsiedliśmy do samochodu i w milczeniu jechaliśmy na miejsce polowania. Byłam bardzo zdenerwowana i miałam złe przeczucia, czym oczywiście raczyłam podzielić się z resztą. Wszyscy zbagatelizowali sprawę, tylko Konrad zamyślił się na chwilę i stwierdził, że musimy uważać, to będzie dobrze. Ale wtedy nie wiedziałam jeszcze, co się będzie działo. A działo się, możecie mi wierzyć.
- Długo jeszcze? - mruknęłam chyba już po raz setny. Widziałam, że wszystkim nudzi się tak samo, jak mi. W dodatku byliśmy wykończeni.
- Jeszcze trochę - odparł spokojnie Borys. - Aleks zmienisz mnie?
- Jasne.
Zjechaliśmy z drogi na niewielką stację benzynową. Dojeżdżaliśmy do stolicy (choć i tak jeszcze ze dwie godziny jazdy), lecz jak niektóre stacje na Syberii były kiepskie, to ta była prawie ruiną. Na szczęście przystanęliśmy tylko, by rozprostować nogi i zmienić za kółkiem biednego Borysa. Jakieś piętnaście minut i możemy jechać dalej.
Wyskoczyłam z wozu i odetchnęłam głęboko. Była noc, mróz zaczynał szczypać mnie w nos, a z ust wydobywały się obłoczki pary. Pochodziłam koło wozu przysłuchując się marudzącym chłopakom. Gdy tylko Aleks zasiadł się za kierownicą wszyscy, jak na komendę znaleźliśmy się w środku i przypięci pasami czekaliśmy na odjazd.
- Zimno trochę - zagadnął Aleks odpalając brykę.
- A tam, tylko trzy na minusie. - Uśmiechnął się Kasjan. - Bywało gorzej.
Zaśmialiśmy się zgodnie, lecz po chwili wszyscy umilkli, a ja pogrążyłam się w niespokojnym śnie.
- Natasza obudź się, jesteśmy już w stolicy - szepnął do mnie łagodnie Kasjan.
Westchnęłam cicho otwierając oczy.
- To dobrze. Myślałam, że nigdy nie dojedziemy - ziewnęłam.
Wysiedliśmy przed starym motelem, który nie robił najlepszego wrażenia, ale przynajmniej był tani. Tak przynajmniej twierdził Borys.
Zabrałam walizkę i torbę i za chłopakami ruszyłam do budynku. Dostaliśmy dwa pokoje - jeden dla mnie i Kasjana, drugi dla reszty naszej ekipy. Upierałam się przy własnym pokoju, ale stwierdzili, że to może być niebezpieczne, szczególnie, gdy coś się stanie. Więc koniec z własnym pokojem. Przynajmniej w związku z tym polowaniem.
Pokój był niewielki, ale czysty i w miarę zadbany. Nikłe promienie słoneczne wpadały przez dawno nie czyszczone okno na dywan oddzielający od siebie dwa łóżka. Westchnęłam. Kasjan leżał na swoim posłaniu i wpatrywał się w sufit gotów w każdej chwili do działań, a ja ledwo zdążyłam się przebrać w coś świeżego i wziąć prysznic, a już ruszaliśmy na spotkanie z naszym zleceniodawcą. Byłam zdecydowanie nie przygotowana do tego.
Aleks pracujący aktualnie za naszego kierowce zatrzymał się przed wykwintną restauracją, niedaleko centrum. Weszliśmy do środka pewni siebie, lecz klimat tego miejsca zdecydowanie nie przypominał lokali, do jakich my chodziliśmy. Starłam się wyglądać dumnie, lecz gdy starszy pan z białym wąsem i czujnym spojrzeniem swych szarych oczu wezwał nas do siebie, czułam się jak skarcone za poważne wykroczenie dziecko.
– Jestem Amwrosij Morozow. - Podał każdemu z nas rękę na przywitanie i uścisnął serdecznie. No, może nie wszystkim, moją pocałował. Stałam jak słup soli. - Siadajcie – wskazał gestem jedwabne krzesła.
Usiedliśmy. Każdy z nas jednakowo spięty i sztywny, nieco poddenerwowany. Tylko Kasjan wydawał się pewny siebie i... rozbawiony? Jeszcze trochę, a bym mu przywaliła.
– Coś dla państwa? Ja stawiam – uśmiechnął się starszy pan. Miał ubrany szary garnitur, białą koszulę i ładny krawat. Już na pierwszy rzut oka można było powiedzieć, że jest autorytetem i poważną osobistością w społeczeństwie.
– Może... cole? - zaproponował Kasjan rozglądając się po nas. Kiwnęliśmy twierdząco głowami.
Gdy kelner przyszedł z zamówieniem dosłownie przyssałam się do napoju. Amwrosij spojrzał na mnie z uśmiechem, lecz jego oczy pozostały zimne. Nie podobało mi się to.
Z grubsza omówiliśmy plan, starszy pan podał nam namiary na pierwsze trzy strzygi i pełen elegancji stwierdził, że niestety czas go nagli i musi już iść. Ubrał swój czarny płaszcz i wyszedł po krótkim pożegnaniu. Wyglądał, jak hrabia Drakula. Uśmiechnęłam się smutno.
Wróciliśmy do motelu i mieliśmy czas dla siebie, jak to określił Aleks. O osiemnastej miała być zbiórka i dopracowanie planu, a potem tylko czyste działanie. Rozłożyłam się na moim łóżku i oglądałam telewizję, podczas gdy Kasjan czytał książkę, ale nie normalną, jakąś powieść, czy coś w tym stylu, ale o technikach walki. Spojrzałam na niego z uśmiechem.
– Czyżbyś się uczył?
Prychnął i spojrzał na mnie wymownie.
– Nigdy nie wiadomo.
– Taa...
O osiemnastej wraz z Kasjanem byliśmy już w pokoju obok u chłopaków i siedzieliśmy na podłodze, bo stolik był za mały. Aleks wyciągnął plan lokalu, w którym mieliśmy działać.
– Plan jest prosty. Natasza idzie do lokalu. Musisz uwieść te strzygi, najlepiej najpierw dwie. Zaprowadzisz je do nas...
– Ej, ej! To moja dziewczyna, chyba nie poślemy jej samej w paszczę lwa! - wściekł się Kasjan.
– Oczywiście, nie pójdzie sama. Pójdziesz z nią.
Kasjan spojrzał na niego podejrzliwie.
– Kas, daj spokój. Będziesz mnie ubezpieczał. To nie głupi pomysł. Ja ich stamtąd wyciągnę, weźmiemy ich w kleszcze, my od tyły – wskazałam na mnie i mojego chłopaka - a wy od strony tej uliczki. - Wskazałam mapę i resztę chłopaków. Aleks pokiwał twierdząco głową.
– Rozgryzłaś mnie Natka! - zaśmiał się chłopak. - Dokładnie tak, jak powiedziałaś.
Borys poklepał mnie po plecach, a Konrad obdarzył promiennym uśmiechem. Tylko Kasjan wydawał się zamyślony i zaniepokojony.
Powtórzyliśmy cały plan jeszcze dwa razy. Aleks przydzielił chłopakom pozycje i zarządził odjazd za piętnaście minut. Zerwałam się z miejsca i pobiegłam do pokoju.
– Kołki, pistolet, miecz... - mruczałam pakując broń do torby. Jeden kołek zostawiłam na łóżku.
Szybko ściągnęłam wszystkie ciuchy. Musiałam przebrać się w coś, co przyciągnie uwagę strzyg, czyli coś podkreślającego moje walory – kolor włosów, figurę, pełne usta. Musiałam się też umalować. Wyrzuciłam z torebki dwie sukienki. Aleks kazał mi je wziąć, jakbyśmy wybrali się po robocie do jakiegoś klubu. Wybrałam tą krwisto czerwoną, bo fajnie kontrastowała z moimi czarnymi włosami i dość bladą cerą. Ale wśród morojów i strzyg to i tak wyglądałam, jakbym miała niezłą opaleniznę.
– Kasjan pomóż mi – podeszłam do niego, gdy tylko wszedł do pokoju. Miał strasznie smętną minę.
– Nie chciałabyś byś strzygą? - zagadnął zapinając mi z tyłu zamek sukienki.
– Co za głupi pytanie! - zaśmiałam się podchodząc do lustra i malując usta pomadką koloru sukienki.
– Nie chciałabyś być nieśmiertelna? Bylibyśmy zawsze razem, niepokonani... - objął mnie w pasie. - Nie chciałabyś? Nie chciałabyś mieć mnie na zawsze?
– Kasjan – zaśmiałam się. - Przecie jesteśmy razem, jesteśmy prawie niepokonani! Po co nam nieśmiertelność, z która musielibyśmy sprzedać swe dusze?
– Prawie Natka. Kiedyś znajdzie się ktoś, kto nie będzie naszą ofiarą. Tylko łowcą.
– Takie jest życie – wzruszyłam ramionami odkładając pomadkę, a zaczynając malować oczy. - To silniejszy wygrywa. Gotowa – dodałam po chwili z uśmiechem odwracając się do niego.
– Pięknie. - Szepnął patrząc na mnie z podziwem.
Zaśmiałam się cicho i ruszyłam w kierunku mojego łóżka. Miałam rajstopy, bo było zimno, ale miałam też pas na udzie, za który założyłam jeden kołek i sztylet. Ubrałam ciepły sweter i płaszcz, zabrałam torbę. Kasjan obserwował mnie pilnie. Szkoda, że nie umiałam czytać w myślach. Wtedy odgadłabym, co go gryzie.
Rozległo się pukanie, po czym drzwi otwarły się, a na progu stał Aleks, a za nim Borys zaciągający się dymem papierosowym i Konrad czytający jakieś notatki.
– Gotowi?
– Ta jest – odpowiedziałam, a Kasjan pokiwał głową na znak potwierdzenia.
– To chodźcie. Robota czeka.
Zamknęłam pokój i włożyłam klucz do kieszeni. Pozostawało mi tylko mieć nadzieję, że go nie zgubię. Wsiedliśmy do samochodu i w milczeniu jechaliśmy na miejsce polowania. Byłam bardzo zdenerwowana i miałam złe przeczucia, czym oczywiście raczyłam podzielić się z resztą. Wszyscy zbagatelizowali sprawę, tylko Konrad zamyślił się na chwilę i stwierdził, że musimy uważać, to będzie dobrze. Ale wtedy nie wiedziałam jeszcze, co się będzie działo. A działo się, możecie mi wierzyć.
"Nikt prawie nie wie, dokąd go zaprowadzi droga, póki nie stanie u celu."
J.R.R.Tolkien