Czołem.
Zainspirowany nieco dysputą, jaka wywiązała się pod wierszem "tyle pytań" @Nikaj, oraz językiem Goethego, który to otwiera we mnie zupełnie nieoczekiwane zainteresowania - to jest - każde inne prócz jego nauki, zacząłem rozwijać nieco moje przemyślenia dotyczące formy wierszy.
Wielokrotnie już spotkałem się z poglądem, jakoby forma zamykała i zawężała horyzont, stawiała nam granice, które boimy się lub których nie przekraczamy ze względu na niezrozumienie. Ostatnio jednak zauważyłem, że dzieje się zupełnie inaczej, ponieważ powstaje coraz mniej wierszy pisanych klasycznie - to jest rymowanych i rytmicznych - coraz mniej widuję sonetów, fraszek czy moskalików - ba, coraz mniej osób ma pojęcie o ich budowie czy nawet istnieniu. Być może to moje subiektywne odczucie, ale mogę poprzeć je tym, co widuję w dziale "poezja" forum - często i gęsto są to wiersze białe czy wolne.
Co przemawia do mnie na korzyść łamania zasad tworzenia poezji to to, że jest w tym coś innowacyjnego, pewna świadomość, że tworzymy nie tylko wiersz, ale i własny styl, pozwalający nam na swego rodzaju wyrażenie siebie nie tylko treścią, ale i formą właśnie. Otwiera to w nas, można rzec, strumień świadomości, pozwalający na zabawę ekspresją. Wielokrotnie wspominałem o tym w rozmowach (na forum zaś chyba nigdy), że jak pisał Henry David Thoreau - "językiem przyjaźni nie są słowa, a treści". I właśnie wyłamanie się poza metaforyczne kraty słów i reguł pozwala nam na bądź co bądź paradoksalną, werbalizację treści.
Warto wspomnieć o na przykład Jasieńskim czy innych przedstawicielach polskiego futuryzmu, a także o ich wydawnictwie "Nuż w bżuhu. Jednodńuwka futurystuw". Wiersz "Pieśń o głodźe", zawierający się w owej broszurze, jest iście genialny i ma w sobie głębię - co z tego jednak, skoro Jasieński krytykował i negował reguły pisowni? Niestety, jakkolwiek bogaty nie byłby ten wiersz w treść, był z góry skazany na odrzucenie ze względu na "szaleńczą ortografię".
Teraz jednak przenieśmy się do formy - pozwólcie, że uargumentuję to, dlaczego ją popieram. Przede wszystkim - ma ona w sobie niewysłowione piękno. Pisząc wiersz z narzuconym z góry układem rymów czy ilością zwrotek czuję pewnego rodzaju wyzwanie, trudność która jest możliwością sprawdzenia się i rozwinięcia, wskoczenia na pewien poziom. To samo z dobieraniem rymów - pozwala ono sprawdzić swój zasób słownictwa.
Niejednokrotnie zarzucano mi, że naczytałem się za dużo Mickiewicza i że takie wiersze to już przeżytek. Litości, dla Boga, litości! Jak stwierdzić można, że klasyczne formy wierszy są już przeżytkiem i nie mają prawa bytu? Owszem, uważam, że należy się rozwijać i dążyć do nowych stylów, niemniej jednak, aby to robić, opanować należy te podstawowe.
Poza tym wiersze rymowane, na przykład sonety, są dla mnie trudniejsze do napisania. Oczywiście, nie mówię tutaj, że wiersz biały nie potrzebuje dopieszczania i pracy, ale pozwala na swobodne użycie słów co znacznie ułatwia sprawę, w przeciwieństwie do klasycznych form, gdzie musimy nagimnastykować nieco słowa.
Najbardziej jednak chyba cieszy mnie odkrywanie i wypracowywanie własnego stylu - widząc na forum wiersze niektórych z Was, myślę, że potrafiłbym poznać choć część z nich, jeśli nie byłoby przy nich autora. Niejednokrotnie zaskoczyliście mnie sposobem użycia niektórych środków stylistycznych jak anafory czy ostatnio przerzutnie. Sam jestem też zwolennikiem łączenia form, chociaż zdarza mi się popełnić coś, co jest pisane bez narzucenia sobie schematu, a mimo to zachowuje pewne reguły. I odwrotnie - zdarzają się pewne odstępstwa
Czekam na Wasze zdanie - wiersz biały czy rymowany? Dlaczego?
Zainspirowany nieco dysputą, jaka wywiązała się pod wierszem "tyle pytań" @Nikaj, oraz językiem Goethego, który to otwiera we mnie zupełnie nieoczekiwane zainteresowania - to jest - każde inne prócz jego nauki, zacząłem rozwijać nieco moje przemyślenia dotyczące formy wierszy.
Wielokrotnie już spotkałem się z poglądem, jakoby forma zamykała i zawężała horyzont, stawiała nam granice, które boimy się lub których nie przekraczamy ze względu na niezrozumienie. Ostatnio jednak zauważyłem, że dzieje się zupełnie inaczej, ponieważ powstaje coraz mniej wierszy pisanych klasycznie - to jest rymowanych i rytmicznych - coraz mniej widuję sonetów, fraszek czy moskalików - ba, coraz mniej osób ma pojęcie o ich budowie czy nawet istnieniu. Być może to moje subiektywne odczucie, ale mogę poprzeć je tym, co widuję w dziale "poezja" forum - często i gęsto są to wiersze białe czy wolne.
Co przemawia do mnie na korzyść łamania zasad tworzenia poezji to to, że jest w tym coś innowacyjnego, pewna świadomość, że tworzymy nie tylko wiersz, ale i własny styl, pozwalający nam na swego rodzaju wyrażenie siebie nie tylko treścią, ale i formą właśnie. Otwiera to w nas, można rzec, strumień świadomości, pozwalający na zabawę ekspresją. Wielokrotnie wspominałem o tym w rozmowach (na forum zaś chyba nigdy), że jak pisał Henry David Thoreau - "językiem przyjaźni nie są słowa, a treści". I właśnie wyłamanie się poza metaforyczne kraty słów i reguł pozwala nam na bądź co bądź paradoksalną, werbalizację treści.
Warto wspomnieć o na przykład Jasieńskim czy innych przedstawicielach polskiego futuryzmu, a także o ich wydawnictwie "Nuż w bżuhu. Jednodńuwka futurystuw". Wiersz "Pieśń o głodźe", zawierający się w owej broszurze, jest iście genialny i ma w sobie głębię - co z tego jednak, skoro Jasieński krytykował i negował reguły pisowni? Niestety, jakkolwiek bogaty nie byłby ten wiersz w treść, był z góry skazany na odrzucenie ze względu na "szaleńczą ortografię".
Teraz jednak przenieśmy się do formy - pozwólcie, że uargumentuję to, dlaczego ją popieram. Przede wszystkim - ma ona w sobie niewysłowione piękno. Pisząc wiersz z narzuconym z góry układem rymów czy ilością zwrotek czuję pewnego rodzaju wyzwanie, trudność która jest możliwością sprawdzenia się i rozwinięcia, wskoczenia na pewien poziom. To samo z dobieraniem rymów - pozwala ono sprawdzić swój zasób słownictwa.
Niejednokrotnie zarzucano mi, że naczytałem się za dużo Mickiewicza i że takie wiersze to już przeżytek. Litości, dla Boga, litości! Jak stwierdzić można, że klasyczne formy wierszy są już przeżytkiem i nie mają prawa bytu? Owszem, uważam, że należy się rozwijać i dążyć do nowych stylów, niemniej jednak, aby to robić, opanować należy te podstawowe.
Poza tym wiersze rymowane, na przykład sonety, są dla mnie trudniejsze do napisania. Oczywiście, nie mówię tutaj, że wiersz biały nie potrzebuje dopieszczania i pracy, ale pozwala na swobodne użycie słów co znacznie ułatwia sprawę, w przeciwieństwie do klasycznych form, gdzie musimy nagimnastykować nieco słowa.
Najbardziej jednak chyba cieszy mnie odkrywanie i wypracowywanie własnego stylu - widząc na forum wiersze niektórych z Was, myślę, że potrafiłbym poznać choć część z nich, jeśli nie byłoby przy nich autora. Niejednokrotnie zaskoczyliście mnie sposobem użycia niektórych środków stylistycznych jak anafory czy ostatnio przerzutnie. Sam jestem też zwolennikiem łączenia form, chociaż zdarza mi się popełnić coś, co jest pisane bez narzucenia sobie schematu, a mimo to zachowuje pewne reguły. I odwrotnie - zdarzają się pewne odstępstwa
Czekam na Wasze zdanie - wiersz biały czy rymowany? Dlaczego?
odpalajta swe motóry
zakładajta a'la skóry
zakładajta a'la skóry