11-25-2015, 10:48 PM
Niepowetowany deficyt fundamentu
Za czasów wojny zniszczony,
Budynek, co i tak korzyści nie dawał,
I choć innych spłonęły też miliony,
Czy ten właśnie na nowo powstawał?
Odbudowywany tak nagle, jak nagłe być coś może,
Czy będzie z nim lepiej, czy może tylko gorzej?
Bo i nie wiadomo po co, jak i z jakiej przyczyny,
Z najgłębszego dołu, wznieść ma się na wyżyny...
Czy to sen? Podarować ktoś mu chce drugie życie...
Lecz nie wie czego się podjął przeszłości nie znając,
Że zawiedzie znowu i kolejny jego koniec przyjdzie,
Nie wie, czy chce stanąć na nogi, płacze, się wahając...
A co jeśli nagle... Żyć mu znów się będzie chciało?
Mimo wszystkich załamań, chyba mu ich mało...
Nie wstawaj, proszę, ruino zniszczonych nadziei,
Nie chcesz cierpieć już więcej, inni by tego chcieli...
Budynek, co i tak korzyści nie dawał,
I choć innych spłonęły też miliony,
Czy ten właśnie na nowo powstawał?
Odbudowywany tak nagle, jak nagłe być coś może,
Czy będzie z nim lepiej, czy może tylko gorzej?
Bo i nie wiadomo po co, jak i z jakiej przyczyny,
Z najgłębszego dołu, wznieść ma się na wyżyny...
Czy to sen? Podarować ktoś mu chce drugie życie...
Lecz nie wie czego się podjął przeszłości nie znając,
Że zawiedzie znowu i kolejny jego koniec przyjdzie,
Nie wie, czy chce stanąć na nogi, płacze, się wahając...
A co jeśli nagle... Żyć mu znów się będzie chciało?
Mimo wszystkich załamań, chyba mu ich mało...
Nie wstawaj, proszę, ruino zniszczonych nadziei,
Nie chcesz cierpieć już więcej, inni by tego chcieli...