06-01-2016, 09:18 PM
Po łąkach zielonych
Stokrotkach i makach
Spacerowała Pani
W skórzanych chodakach
Patrzyła na niebo,
Słońca się nie bała
Szukając swej ofiary
Wnet się zatrzymała
Zobaczyła bowiem
Chłopaka młodego
Wiedziała, że będzie jej,
Mimo serca dobrego
Dla niej przeszkód nie ma,
Nie istnieje sumienie
Może porwać każdego
Kończąc mu cierpienie
Szumiał szalejący
Wiatr, targając trzewia.
Dla niej to nie przeszkoda
Wspaniale się miewa.
Gdy nadejdzie ten czas,
Chłopaka zabraknie.
Jak szafirowa trawa
Zdeptana, poblaknie.
Pani powędruje
Z powrotem na łąkę,
Wypatrując istoty,
Którą usidli...
Stokrotkach i makach
Spacerowała Pani
W skórzanych chodakach
Patrzyła na niebo,
Słońca się nie bała
Szukając swej ofiary
Wnet się zatrzymała
Zobaczyła bowiem
Chłopaka młodego
Wiedziała, że będzie jej,
Mimo serca dobrego
Dla niej przeszkód nie ma,
Nie istnieje sumienie
Może porwać każdego
Kończąc mu cierpienie
Szumiał szalejący
Wiatr, targając trzewia.
Dla niej to nie przeszkoda
Wspaniale się miewa.
Gdy nadejdzie ten czas,
Chłopaka zabraknie.
Jak szafirowa trawa
Zdeptana, poblaknie.
Pani powędruje
Z powrotem na łąkę,
Wypatrując istoty,
Którą usidli...