06-27-2020, 10:23 PM
- Coś się znajdzie, coś się znajdzie. - Karczmarz uśmiechnął się szeroko, widząc, że jednak wpadnie mu dziś parę miedziaków. Natychmiast zakrzątnął się by dogodzić gościowi. Tymczasem podróżny, który był tu wcześniej przyglądał się nowo przybyłemu z pewnym zawodem. Trącił butem swój tobołek, wsuwając go głębiej pod ławę i kulejąc lekko na prawą nogę podszedł do maleńkiego okna wyglądając na zewnątrz. Słońce zniknęło za poszarpanymi wzgórzami już jakiś czas temu, otulając ich szczyty niewyraźną, pomarańczową łuną. Mężczyzna westchnął cicho, odwracając się ku wnętrzu.
- Przepraszam dobrodzieja... - odezwał się do nowego gościa, uchylając płaszcza rozłożonymi w przyjaznym geście dłońmi, ukazując na chwilę grubą przeszywanicę, w którą był odziany. - Czy dobrodziej czasem nie ze wschodniego traktu? Czekam tu na swojego towarzysza, ten jednak spóźnia się, co nie jest w jego naturze. Niski, z długim wąsem, zapewne jechał konno... - mówił mężczyzna, szukając we wzroku przybysza jakiegoś potwierdzenia, że widział on podobną osobę.
- Przepraszam dobrodzieja... - odezwał się do nowego gościa, uchylając płaszcza rozłożonymi w przyjaznym geście dłońmi, ukazując na chwilę grubą przeszywanicę, w którą był odziany. - Czy dobrodziej czasem nie ze wschodniego traktu? Czekam tu na swojego towarzysza, ten jednak spóźnia się, co nie jest w jego naturze. Niski, z długim wąsem, zapewne jechał konno... - mówił mężczyzna, szukając we wzroku przybysza jakiegoś potwierdzenia, że widział on podobną osobę.