Podróżny pobladł nieco i zacisnął wargi. Znów zakrzątnął się przy oknie, wyglądając w szybko gęstniejącą ciemność.
- Nie może być, nie może być... - westchnął ciężko i ruszył w kierunku drzwi, ale zawrócił ku ławie, pod którą leżał jego tobołek. Karczmarz zerknął spode łba na nerwowe ruchy gościa.
- Dajże spokój człowieku, w takiej ćmie nikogo nie znajdziesz. Szlaki tu uciążliwe, twój znajomy pewnie stanął gdzieś po drodze żeby nocą nie jechać. - Burknął nieco szorstko, ale nie bez pewnej empatii w głosie. Podenerwowany podróżny przystanął by przetrawić słowa gospodarza.
- Racja to... racja. - wymamrotał pod wąsem, przyjmując radę z pewną ulgą, jakby gasząc nią sumienie. - Dajcie więc co na ząb, i ja zostanę. - westchnął w końcu, siadając z powrotem na ławie, nieco uspokojony, choć nadal spięty.
- Nie może być, nie może być... - westchnął ciężko i ruszył w kierunku drzwi, ale zawrócił ku ławie, pod którą leżał jego tobołek. Karczmarz zerknął spode łba na nerwowe ruchy gościa.
- Dajże spokój człowieku, w takiej ćmie nikogo nie znajdziesz. Szlaki tu uciążliwe, twój znajomy pewnie stanął gdzieś po drodze żeby nocą nie jechać. - Burknął nieco szorstko, ale nie bez pewnej empatii w głosie. Podenerwowany podróżny przystanął by przetrawić słowa gospodarza.
- Racja to... racja. - wymamrotał pod wąsem, przyjmując radę z pewną ulgą, jakby gasząc nią sumienie. - Dajcie więc co na ząb, i ja zostanę. - westchnął w końcu, siadając z powrotem na ławie, nieco uspokojony, choć nadal spięty.