08-22-2016, 12:43 PM
Chciałbym podzielić się z wami wierszem poety niemal nieznanego, który dla mnie jednak znaczy bardzo wiele, bo osobiście nauczył mnie o poezji więcej, niż wszelkie podręczniki do literatury.
Stanisław Ożóg
"Cyrk"
Nazywali go nikiforowym klownem
Dwa razy w ciągu syzyfowej ucieczki od
światła prezentował się
z menażerią własnych zapatrzeń
Najpierw obtańcowywał wczorajsze
odchodzenie Ręce
parodiowały symetrię postawionych
kroków Potem pokazywał język
Lubili ten numer bo
zaraz doszukiwali się jakiejś
metafory Dalej stawał na głowie
i mówił że maluje smutek umarłego
imienia
Publiczność prawie szalała
W wielkie dni występował z asystentką
która pomagała mu ubierać się w wiersz
Po pierwszych ukłonach oddawała się
każdemu z jego rymów
Zamysł wiersza ocierał się o nią
Czekała
Czekała na akt spełnienia się poety
I takie różne malowali numery
ale wiedział że to tylko gra
Był klownem
Prosili o bis
Więc znów powiedziała że
go kocha
Stanisław Ożóg
"Cyrk"
Nazywali go nikiforowym klownem
Dwa razy w ciągu syzyfowej ucieczki od
światła prezentował się
z menażerią własnych zapatrzeń
Najpierw obtańcowywał wczorajsze
odchodzenie Ręce
parodiowały symetrię postawionych
kroków Potem pokazywał język
Lubili ten numer bo
zaraz doszukiwali się jakiejś
metafory Dalej stawał na głowie
i mówił że maluje smutek umarłego
imienia
Publiczność prawie szalała
W wielkie dni występował z asystentką
która pomagała mu ubierać się w wiersz
Po pierwszych ukłonach oddawała się
każdemu z jego rymów
Zamysł wiersza ocierał się o nią
Czekała
Czekała na akt spełnienia się poety
I takie różne malowali numery
ale wiedział że to tylko gra
Był klownem
Prosili o bis
Więc znów powiedziała że
go kocha