Chciałam polecić książkę, którą ledwo co skończyłam czytać, ale jednak zdecydowałam, że polecę w ogóle jej autorkę
Magdalena Kozak
Jak się przeczyta jej biografię, to można by rzec: cud, nie kobieta. Pisze, leczy, strzela i skacze ze spadochronem. Jest lekarzem wojskowym, zaliczyła dwie zmiany w Afganistanie.
Tworzy fantastykę militarną. Wielu mówi: mocne książki dla twardych facetów. Nie zgodzę się do końca. A dlaczego, to już może na konkretnych przykładach:
"Nocarz", "Renegat", "Nikt'.
Słowem: Wampiry. Nie, nie jakieś błyszczące popierdułka. Te książki były i są antidotum na krzywdę, jaką tematyce wampiryzmu uczyniły książki spod szyldu "Zmierzchu". Tutejsze wampiry są prawdziwie głodne krwi i szalenie niebezpieczne. A do tego szkolone w służbach specjalnych. Tak, wampiry w polskim ABW. Brzmi absurdalnie? Jak większość pomysłów Magdy, gdy się czyta tylko jaskółki. Książki są jednak napisane tak, że to naprawdę nabiera sensu. I wciąga jak diabli. I często robi czytelnikowi pranie mózgu: kolejno poznawane strony konfliktu (s-f militarne = konflikt musi być) mają swoje wartości, o które walczą, mają swoje racje, których nie da się zanegować. Dobre wampiry, złe wampiry, dobrzy ludzie, źli ludzie... Tutaj tak to nie działa. W tych książkach nic nie jest czarno-białe, mimo że, jak na każdej wojnie, propaganda robi swoje = to niewątpliwie uczy dostrzegania pewnych rzeczy.
Merytorycznie książki są genialne: jako lekarz autorka kapitalnie ogarnęła temat wampiryzmu i (bądź co bądź) uzależnienia od krwi. Militaria w książce? Nie mamy do czynienia z powodzią nomenklatury, chociaż przyznam, że można się podszkolić. Technika i metodologia działania służ specjalnych są ważnym elementem fabuły, ale na pierwszy plan wysuwa się coś innego: bohaterowie wyrwani żywcem z tego specyficznego środowiska i relacje między nimi; ich sposób postrzegania siebie wzajemnie i rzeczy, którymi się zajmują. To opowieść nasiąknięta atmosferą braterstwa, jakiegoś pozornie niepasującego do naszej codzienności kodeksu honorowego, współczesnej odmiany bushido. Ten element jest obecny we wszystkich książkach Magdy, ale w cyklu o Vesperze jest filarem.
"Fiolet".
Skoro debiut był o służbach specjalnych, to druga powieść jest ukłonem w stronę spadochronowej braci.
Fabuła pozornie jest prosta: obce obiekty spadają na Ziemię, rozsiewając gigantyczne obce twory, "Fiołki", zionące morderczym cyjanowodorem. Setki tysięcy ofiar w pierwszych dniach inwazji. Wiele miast uległo zagładzie. Zostają powołane oddziały awioprotekcji - istnych szaleńców, skaczących ze spadochronem za obcymi obiektami i unieszkodliwiających je, zanim te uderzą w ziemię i rozsieją zagrożenie. Każdy skok może być ostatni, rzadko kiedy wracają z akcji w komplecie. Ale Obcy okazują się nie być jedynym problemem. Zwykłe ludzkie skurwysyństwo nie śpi, nawet w obliczu zagłady.
I znowu: książka spadochroniarzami stoi. Ich pasją, ich specyficznym podejściem do ryzyka, ich poświęceniem. Magdowy obraz tego środowiska jest wyrazisty i szalenie pociągający. Po przeczytaniu tej książki wchodzi się na googla i szuka najbliższego aeroklubu organizującego kursy spadochronowe.
"Paskuda & Co."
Piękna Księżniczka zamknięta w wieży na brzegu jeziora. Czeka na swojego księcia z bajki, strzeżona przez straszliwą Smoczycę Paskudę i dzielnego Strażnika.
Sztampa, no nie? Odgrzewany kotlet. Każde dziecko to zna. Milion razy słyszało.
No ok, zgodzę się, tyle że czy ktokolwiek zastanawiał się, co tam się działo ZANIM księżniczka została oswobodzona? Przez te wszystkie lata uwięzienia? Kiedy z nudów grali w statki, głodna Paskuda wyczekiwała kolejnego Rycerza do zjedzenia, Księżniczka próbowała pozbyć się pryszczy, a Strażnik zbierał od pracodawcy manto za niedokładne przestrzeganie procedur BHP? No właśnie, takich bajek jeszcze nie było.
To zbiór fantastycznych opowiadań, przy których czasem płacze się ze śmiechu, czasem duma nad ludzką naturą, ale zawsze ładuje się psychiczne akumulatory, bo to wyjątkowo ciepłe i podnoszące na duchu historie. Takie dobre bajki dla dorosłych: o przyjaźni, miłości, odpowiedzialności...
I na koniec powieść, od której zaczęło się pisanie tego posta...
"Łzy diabła"
W ujęciu dosłownym: Pustynno-górzysta planeta Dżahan, na której Obcy przybysze z odległej Ziemi handlują bronią, śmigłowcami, czołgami i wszelką technologią wojskową w zamian za czars - roślinę, z której produkuje się Łzy Diabła, narkotyk, od którego uzależniona jest cała ziemska ludzkość. Nowoczesne technologie zmieniają oblicze starych konfliktów na Dżahanie.
Młody królewicz Izzat rusza na wyprawę wojenną przeciwko odwiecznym wrogom jego ojczystej Farji -- Wysokim. Jego zwycięstwo ma otworzyć nowy Szlak przez góry i ocalić kraj przed inwazją zawistnych sąsiadów. Tylko, że teraz walki nie prowadzi się już szabelką na wielbłądzie, tylko przy huku wystrzałów karabinów i w cieniu Black Hawków.
Znajda, ledwie żywy chłopak wyłowiony przez chłopów z rozlewisk rzeki, zostaje pastuchem w górach. Nie pamięta kim jest, skąd pochodzi, co mu się stało. I nie wie, skąd w nim ta przemożna żądza zemsty na królewskich żołnierzach.
Dwie historie, które z pozoru się nie łączą, toteż finał książki może wielu zdziwić.
Dwie historie, które wiele dają do myślenia, szczególnie że... cała ta powieść jest analogią do rzeczywistości Afganistanu: do zderzenia tamtejszej cywilizacji z tym co nazywamy "zachodem", do walk o władzę na poziomie państwa, grupy etnicznej czy górskiego watażki, do tego co zwiemy "terroryzmem".
Po przeczytaniu tej książki widać jak na dłoni, dlaczego przeciętnemu Kowalskiemu tak trudno jest zrozumieć, co tam się dzieje. Widać wszelkie uprzedzenia, stereotypy, rozbieżności w uwarunkowanych kulturowo systemach wartości. Widać, dlaczego niektórzy ludzie z zachodniego kręgu kulturowego odnajdują tam swoje miejsce, podczas gdy wielu miejscowych pragnie stamtąd uciec właśnie na zachód.
Trzeba zaznaczyć, że książka jest gruba, ale jest majstersztykiem jeśli idzie o planowanie i rozkład fabuły na przestrzeni tych ponad 700 stron. Pieruńsko dużo się w niej dzieje. Nie wszystko popycha fabułę naprzód, część po prostu tworzy fantastyczny klimat książki. Pokazuje elementy z życia takiej bazy na pustynnym podgórzu, pokazuje zarówno pozytywne jak i makabryczne strony bycia żołnierzem, chwile zwycięstwa i narodzin legend, jak też rozpaczy i przerażenia.
Teksty często padają takie, że klękajcie narody (mój zasób pyskówek po przeczytaniu tej książki potroił się ^^), ostry dowcip autorki może i nie jest jakoś wyrafinowany, ale doskonale pasuje do postaci. Te są z kolei barwne, niezbyt wielowymiarowe, ale płaskie na pewno również nie, bardzo realistycznie wypadają.
Nagłe zwroty akcji mogą naprawdę na moment zatrzymać serce (miejscami zasłaniałam kartką dolną część ekranu czytnika, żeby nie podglądać przypadkiem - tak, mam dziwny styl czytania).
Gorąco polecam prozę Magdy Kozak. Jestem świadoma, że nie każdemu musi podejść ze względu na militarne aspekty, ale doprawdy: spróbujcie. Magda ma fantastyczny styl narracji: książki płyną, szalenie wciągając w losy charyzmatycznych bohaterów. Rzadko który z nich nie biega z karabinem, ale ich przygody są naprawdę ciekawe, intrygi złożone a problemy nie wyssane z palca.
Magdalena Kozak
Jak się przeczyta jej biografię, to można by rzec: cud, nie kobieta. Pisze, leczy, strzela i skacze ze spadochronem. Jest lekarzem wojskowym, zaliczyła dwie zmiany w Afganistanie.
Tworzy fantastykę militarną. Wielu mówi: mocne książki dla twardych facetów. Nie zgodzę się do końca. A dlaczego, to już może na konkretnych przykładach:
"Nocarz", "Renegat", "Nikt'.
Słowem: Wampiry. Nie, nie jakieś błyszczące popierdułka. Te książki były i są antidotum na krzywdę, jaką tematyce wampiryzmu uczyniły książki spod szyldu "Zmierzchu". Tutejsze wampiry są prawdziwie głodne krwi i szalenie niebezpieczne. A do tego szkolone w służbach specjalnych. Tak, wampiry w polskim ABW. Brzmi absurdalnie? Jak większość pomysłów Magdy, gdy się czyta tylko jaskółki. Książki są jednak napisane tak, że to naprawdę nabiera sensu. I wciąga jak diabli. I często robi czytelnikowi pranie mózgu: kolejno poznawane strony konfliktu (s-f militarne = konflikt musi być) mają swoje wartości, o które walczą, mają swoje racje, których nie da się zanegować. Dobre wampiry, złe wampiry, dobrzy ludzie, źli ludzie... Tutaj tak to nie działa. W tych książkach nic nie jest czarno-białe, mimo że, jak na każdej wojnie, propaganda robi swoje = to niewątpliwie uczy dostrzegania pewnych rzeczy.
Merytorycznie książki są genialne: jako lekarz autorka kapitalnie ogarnęła temat wampiryzmu i (bądź co bądź) uzależnienia od krwi. Militaria w książce? Nie mamy do czynienia z powodzią nomenklatury, chociaż przyznam, że można się podszkolić. Technika i metodologia działania służ specjalnych są ważnym elementem fabuły, ale na pierwszy plan wysuwa się coś innego: bohaterowie wyrwani żywcem z tego specyficznego środowiska i relacje między nimi; ich sposób postrzegania siebie wzajemnie i rzeczy, którymi się zajmują. To opowieść nasiąknięta atmosferą braterstwa, jakiegoś pozornie niepasującego do naszej codzienności kodeksu honorowego, współczesnej odmiany bushido. Ten element jest obecny we wszystkich książkach Magdy, ale w cyklu o Vesperze jest filarem.
"Fiolet".
Skoro debiut był o służbach specjalnych, to druga powieść jest ukłonem w stronę spadochronowej braci.
Fabuła pozornie jest prosta: obce obiekty spadają na Ziemię, rozsiewając gigantyczne obce twory, "Fiołki", zionące morderczym cyjanowodorem. Setki tysięcy ofiar w pierwszych dniach inwazji. Wiele miast uległo zagładzie. Zostają powołane oddziały awioprotekcji - istnych szaleńców, skaczących ze spadochronem za obcymi obiektami i unieszkodliwiających je, zanim te uderzą w ziemię i rozsieją zagrożenie. Każdy skok może być ostatni, rzadko kiedy wracają z akcji w komplecie. Ale Obcy okazują się nie być jedynym problemem. Zwykłe ludzkie skurwysyństwo nie śpi, nawet w obliczu zagłady.
I znowu: książka spadochroniarzami stoi. Ich pasją, ich specyficznym podejściem do ryzyka, ich poświęceniem. Magdowy obraz tego środowiska jest wyrazisty i szalenie pociągający. Po przeczytaniu tej książki wchodzi się na googla i szuka najbliższego aeroklubu organizującego kursy spadochronowe.
"Paskuda & Co."
Piękna Księżniczka zamknięta w wieży na brzegu jeziora. Czeka na swojego księcia z bajki, strzeżona przez straszliwą Smoczycę Paskudę i dzielnego Strażnika.
Sztampa, no nie? Odgrzewany kotlet. Każde dziecko to zna. Milion razy słyszało.
No ok, zgodzę się, tyle że czy ktokolwiek zastanawiał się, co tam się działo ZANIM księżniczka została oswobodzona? Przez te wszystkie lata uwięzienia? Kiedy z nudów grali w statki, głodna Paskuda wyczekiwała kolejnego Rycerza do zjedzenia, Księżniczka próbowała pozbyć się pryszczy, a Strażnik zbierał od pracodawcy manto za niedokładne przestrzeganie procedur BHP? No właśnie, takich bajek jeszcze nie było.
To zbiór fantastycznych opowiadań, przy których czasem płacze się ze śmiechu, czasem duma nad ludzką naturą, ale zawsze ładuje się psychiczne akumulatory, bo to wyjątkowo ciepłe i podnoszące na duchu historie. Takie dobre bajki dla dorosłych: o przyjaźni, miłości, odpowiedzialności...
I na koniec powieść, od której zaczęło się pisanie tego posta...
"Łzy diabła"
W ujęciu dosłownym: Pustynno-górzysta planeta Dżahan, na której Obcy przybysze z odległej Ziemi handlują bronią, śmigłowcami, czołgami i wszelką technologią wojskową w zamian za czars - roślinę, z której produkuje się Łzy Diabła, narkotyk, od którego uzależniona jest cała ziemska ludzkość. Nowoczesne technologie zmieniają oblicze starych konfliktów na Dżahanie.
Młody królewicz Izzat rusza na wyprawę wojenną przeciwko odwiecznym wrogom jego ojczystej Farji -- Wysokim. Jego zwycięstwo ma otworzyć nowy Szlak przez góry i ocalić kraj przed inwazją zawistnych sąsiadów. Tylko, że teraz walki nie prowadzi się już szabelką na wielbłądzie, tylko przy huku wystrzałów karabinów i w cieniu Black Hawków.
Znajda, ledwie żywy chłopak wyłowiony przez chłopów z rozlewisk rzeki, zostaje pastuchem w górach. Nie pamięta kim jest, skąd pochodzi, co mu się stało. I nie wie, skąd w nim ta przemożna żądza zemsty na królewskich żołnierzach.
Dwie historie, które z pozoru się nie łączą, toteż finał książki może wielu zdziwić.
Dwie historie, które wiele dają do myślenia, szczególnie że... cała ta powieść jest analogią do rzeczywistości Afganistanu: do zderzenia tamtejszej cywilizacji z tym co nazywamy "zachodem", do walk o władzę na poziomie państwa, grupy etnicznej czy górskiego watażki, do tego co zwiemy "terroryzmem".
Po przeczytaniu tej książki widać jak na dłoni, dlaczego przeciętnemu Kowalskiemu tak trudno jest zrozumieć, co tam się dzieje. Widać wszelkie uprzedzenia, stereotypy, rozbieżności w uwarunkowanych kulturowo systemach wartości. Widać, dlaczego niektórzy ludzie z zachodniego kręgu kulturowego odnajdują tam swoje miejsce, podczas gdy wielu miejscowych pragnie stamtąd uciec właśnie na zachód.
Trzeba zaznaczyć, że książka jest gruba, ale jest majstersztykiem jeśli idzie o planowanie i rozkład fabuły na przestrzeni tych ponad 700 stron. Pieruńsko dużo się w niej dzieje. Nie wszystko popycha fabułę naprzód, część po prostu tworzy fantastyczny klimat książki. Pokazuje elementy z życia takiej bazy na pustynnym podgórzu, pokazuje zarówno pozytywne jak i makabryczne strony bycia żołnierzem, chwile zwycięstwa i narodzin legend, jak też rozpaczy i przerażenia.
Teksty często padają takie, że klękajcie narody (mój zasób pyskówek po przeczytaniu tej książki potroił się ^^), ostry dowcip autorki może i nie jest jakoś wyrafinowany, ale doskonale pasuje do postaci. Te są z kolei barwne, niezbyt wielowymiarowe, ale płaskie na pewno również nie, bardzo realistycznie wypadają.
Nagłe zwroty akcji mogą naprawdę na moment zatrzymać serce (miejscami zasłaniałam kartką dolną część ekranu czytnika, żeby nie podglądać przypadkiem - tak, mam dziwny styl czytania).
Gorąco polecam prozę Magdy Kozak. Jestem świadoma, że nie każdemu musi podejść ze względu na militarne aspekty, ale doprawdy: spróbujcie. Magda ma fantastyczny styl narracji: książki płyną, szalenie wciągając w losy charyzmatycznych bohaterów. Rzadko który z nich nie biega z karabinem, ale ich przygody są naprawdę ciekawe, intrygi złożone a problemy nie wyssane z palca.
Gawiedziowstręt - źle się czuję w tłumie.
Źle się czuję wśród tych co otwarte już drzwi,
Chcą wyważyć.
Źle się czuję wśród tych co otwarte już drzwi,
Chcą wyważyć.