Cytat:Pytanie o formę mianownika liczby mnogiej rzeczownika elf sprawiło mi dużą przyjemność, dotyczy bowiem kwestii, o której ostatnio dużo dyskutuję w związku z pracą nad Słownikiem gramatycznym języka polskiego. Chodzi - najogólniej mówiąc - o to, jak w takim słowniku i, oczywiście, w innych kompendiach dotyczących języka polskiego traktować tzw. formy potencjalne. Formy te w zasadzie nie występują w polskich tekstach, ale wszyscy Polacy wiedzą, jak je utworzyć. Do form potencjalnych można z całą pewnością włączyć niektóre formy mianownika liczby mnogiej rzeczowników męskoosobowych. Zobaczmy to na przykładzie rzeczowników lord i przedszkolak. O pierwszym bez wahania powiemy, że w M. lm. ma formę (ci) lordowie, o drugim - że (te) przedszkolaki. Ale jeśli ktoś zapyta, jak brzmiałaby forma M. lm. "pasująca" składniowo do zaimka te, odpowiemy zgodnie - lordy. Również bez większego wahania odpowiemy na pytanie o formę rzeczownika przedszkolak pasującą do zaimka ci - przedszkolakowie (niektórym może nasunąć się konkurencyjna forma przedszkolacy). Można więc powiedzieć, że każdy rzeczownik rodzaju męskiego w języku polskim ma (potencjalnie) dwie formy mianownika lm - jedna z nich łączy się z formą zaimka ci, druga z te. Przy okazji powiedzmy, że rzeczowniki te (męskoosobowe) mają zawsze formę biernika równą dopełniaczowi ("Widzę tych profesorów" tak jak "Nie ma tych profesorów"), więc łączenie mianownika z biernikiem (o czym wspomina się w pytaniu) jest tu nie na miejscu.
Jaki stąd wniosek dla elfów? Jeśli zaczyna się traktować te rzeczowniki jako męskoosobowe (a dlaczegóżby nie?), to trzeba nadać im wszystkie gramatyczne cechy tego rodzaju - powinny więc one mieć DWA mianowniki lm.: te elfy i ci elfowie (bo jednak chyba nie ci elfi) oraz biernik równy dopełniaczowi ("Widzę tych elfów" tak jak "Nie widzę tych elfów"). Oprócz tego pozostaje "po staremu" rzeczownik elf nieosobowy, który w liczbie mnogiej ma tylko jedną formę mianownika elfy, a biernik ma równy mianownikowi - "Widzę te elfy".
W ten sposób gramatycznie można uosabiać różne istoty. Korzysta z tego nie tylko tłumacz Tolkiena, ale również np. Olga Tokarczuk, która w swej powieści Prawiek stosuje (w wypowiedziach jednej z bohaterek) formy kotowie i psowie, ponieważ bohaterka ta traktuje te istoty jak ludzi. Innowację zastosowaną przez pana Marka Gumowskiego w pełni popieram. Choć ściśle mówiąc, on nie dokonał innowacji - on po prostu skorzystał z formy, która wpisana jest w system naszego języka, ale dotąd nie była stosowana, bo... nikt jej nie potrzebował. Tłumacz znalazł się jednak w potrzebie i na szczęście znał język polski na tyle dobrze, że potrafił utworzyć odpowiednią formę.
— Włodzimierz Gruszczyński, prof., Uniwersytet Warszawski
Źródło
Ja miażdżyć!